

Prezes Związku Pracodawców Polskich Cezary Kaźmierczak zaapelował do prezesa NBP Marka Belki o reakcję na nawarstwiające się kłopoty polskich gorzelni. Dlaczego akurat do Belki? Bo ten jest szefem ministra finansów Mateusza Szczurka. A, jak pisze Kaźmierczak, ZPP w obronie gorzelni pisało już "do "wszystkich": do Ministerstwa Finansów, Gospodarki, do posłów. Bez żadnego skutku". Uwagę zwraca zwłaszcza specyficzny język tego listu.
Prezes ZPP wyjaśnia, że w wyniku niezrozumiałych interpretacji przepisów w wykonaniu resortu finansów pomimo braku zmian w prawie nagle kilkadziesiąt zakładów będzie musiało zapłacić akcyzę za swoje wyroby, choć wcześniej nie musiały tego robić. Zakłady te zatrudniają ok. 1000 pracowników.
Dotąd gorzelnie skażały porodukowany alkohol, który miał być stosowany do celów przemysłowych i nie podlegał on dzięki temu akcyzie. Te procedury były zgodne z przepisami ustalonymi przez resort finansów. Jednak w wyniku nowo wydawanych interpretacji Ministerstwa Finansów nagle okazuje się, że nawet skażony alkohol podlega akcyzie.
Problem zakładów polega na tym, że najpierw muszą akcyzę zapłacić, a dopiero potem mogą starać się o ewentualne odszkodowanie. Prezes ZPP pisze więc: "Padnie kilkanaście zakładów, 1000 ludzi straci pracę, nie dostaniecie 15 mln CIT, 35 mln VAT, 5 mln PIT, 1,5 mln podatku od nieruchomości. Nie musi Pan pamiętać tych liczb - oni je znają. Wielokrotnie je przedstawialiśmy i nikt ich nie zakwestionował."
Poniżej publikujemy treść listu prezesa ZPP do Marka Belki:
Szanowny Pan
Marek Belka
Prezes Narodowego Banku Polskiego
Wielce Szanowny Panie Belka,
nasz Związek od ponad roku usiłuje ratować około 1000 miejsc w kilkunastu gorzelniach. Pisaliśmy do "wszystkich": do Ministerstwa Finansów, Gospodarki, przekonaliśmy posłów do składania interpelacji. Bez żadnego skutku.
W czym rzecz? Otóż w tym, że dziwaczne interpretacje Ministra Finansów, pomimo braku zmiany prawa, nagle zakazały skażania alkoholu etylowego na potrzeby przemysłu chemicznego, kosmetycznego na terenie Rzeczpospolitej. Sprowadzać z zagranicy można!
A piszę do Pana, bo w ostatnich dniach dowiedziałem się, że to Pan jest szefem Ministra Szczurka.
Pan do niego zadzwoni i powie mu, żeby przestał.
Padnie kilkanaście zakładów, 1000 ludzi straci pracę, nie dostaniecie 15 mln CIT, 35 mln VAT, 5 mln PIT, 1,5 mln podatku od nieruchomości. Nie musi Pan pamiętać tych liczb - oni je znają. Wielokrotnie je przedstawialiśmy i nikt ich nie zakwestionował.
Pan jest taki mądry i elokwentny, proszę mnie, prostemu chłopakowi z Podlasia, wyjaśnić o co w tym chodzi?
Czy rząd planuje w najbliższym czasie ogłosić wielki sukces, że ściągnął wielkiego inwestora francuskiego lub niemieckiego, który zajmie skażaniem alkoholu i stworzy 200 nowych miejsc pracy w związku z czym za każde dacie mu rządową dotację w wysokości 50 tysięcy Euro?
Czy też ktoś planuje uruchomić import na dużą skalę - z zagranicy. Stamtąd wolno. Nie wolno tylko w naszym teoretycznie istniejącym Państwie. Jak nie wiecie kto - to znaczy, że jakiś urzędnik z Wami pogrywa!
Jest to kolejna branża, którą planuje skończyć Ministerstwo Finansów, otwierając drogę kolesiom lub "zagranicznym inwestycjom".
18 marca 2013 r. skierowaliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstw w Ministerstwie Finansów. Odpowiedź z Prokuratury Okręgowej w Warszawie przyszła szybko 25 kwietnia 2013 r. Prokurator Jarosław Szklarczyk, który stwierdził, że owszem, ale się wszystko przedawniło. Pan zadzwoni do Pana Szczurka i powie mu, że tym razem zadbamy, żeby się nic nie przedawniło.
Łącze należne wyrazy,

Cezary Kaźmierczak
Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców




























































