Warszawa, Kraków, Gdańsk, Wrocław, Poznań to miasta, w których nie zostały podjęte uchwały w sprawie opłat za usunięcie drzew i krzewów. Efekt? Zastopowanie w branży deweloperskiej - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Od 1 stycznia 2017 r. obowiązują znowelizowane przepisy ustawy o ochronie przyrody a wraz z nimi nowe zasady opłat za wycinkę drzew i krzewów. O stawkach za ich usunięcie nie decyduje już w drodze rozporządzenia minister właściwy do spraw środowiska, ale samorząd specjalną uchwałą.
Szkopuł w tym, że większość dużych miast, w których prowadzi się wiele przedsięwzięć deweloperskich, takich aktów nie przyjęła.
W efekcie przedsiębiorcy, którzy chcą budować na zadrzewionych terenach, muszą się przygotować na drenaż portfela - pisze dziennik. "Zgodnie bowiem z art. 85 us. 7 u.o.p. w razie braku uchwał w sprawie opłat za usunięcie drzew i krzewów obowiązują stawki maksymalne.
Eksperci nie dziwią się, że część samorządów nie zdecydowała się na podjęcie stosownych uchwał, dzięki pasywności zapewniają sobie teoretycznie wyższe wpływy do budżetu. Niektóre z miast wprost deklarują, że działać w tej mierze wcale nie zamierzają.
"W razie braku uchwał dotyczących wycinki jedyne, co możemy zrobić, to prosić gminy, by zamiast opłat godziły się na wydanie decyzji o nasadzeniach zastępczych" - tłumaczy radca prawny, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Szacuje się, że koszt posadzenia i trzyletniej pielęgnacji jednego drzewa to średnio 1500 zł. Opłata za usunięcie klonu zwyczajnego po nowelizacji to 80 500 zł - pisze "DGP".
Wycinka drzew bez zezwolenia. Nie wszystkie miasta są zadowolone

Wycinka drzewa bez zezwolenia stała się faktem. Choć właściciele własnych działek mogą się cieszyć, same miasta nie wydają się być z tego zadowolone. Część z nich uważa wprowadzone zmiany za nieprzemyślane i niedopracowane. Niektórzy nie wzbraniają się nawet przed określeniem ustawy jako destrukcyjnej.
mars/





















































