REKLAMA
WAKACJE NA GIEŁDZIE

Lepiej iść do PIP niż do sądu pracy

Łukasz Piechowiak2011-06-30 07:00główny ekonomista Bankier.pl
publikacja
2011-06-30 07:00
Pracownicy wolą kierować sprawy do Państwowej Inspekcji Pracy niż do sądu pracy. Zdaniem Pracodawców RP działania PIP są oceniane jako skuteczniejsze niż sądów, a dodatkowo są wolne od opłat. Ponadto wg obiegowej opinii sądy pracy uznawane są przez pracowników za środek ostateczny i bardzo kosztowny.

W ubiegłym roku pracownicy złożyli o 22% więcej skarg do PIP niż w 2009 roku. Z kolei spada liczba spraw kierowanych do sądu – z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w 2003 roku było ich 360 tys., a w 2010 roku tylko 95 tys. W 2009 roku sądy pracy nałożyły na pracodawców grzywny na łączną kwotę 6,8 mln złotych, co daje średnio ok. 1900 zł. Z kolei inspektorzy pracy z mandatów zebrali 25 mln złotych, co średnio daje 1 236 zł.

Skuteczność PIP


Skargi kierowane do PIP najczęściej dotyczą spraw oczywistych – wypłacenie zaległego wynagrodzenia lub uznanie stosunku pracy. W 2009 roku stanowiły one odpowiednio 38% i 20% skarg. W ich rozwiązywaniu PIP jest bardzo skuteczne, a co ciekawe, w większości przypadków pracodawcy wystarczy zagrozić zgłoszeniem skargi inspektorom pracy, by ten natychmiast podjął działania naprawcze.


Kiedyś pracowałam w markowym sklepie z odzieżą i moja kierowniczka nie podpisała ze mną umowy przez ponad miesiąc. Umawialiśmy się na wynagrodzenie w wysokości 1200 zł miesięcznie. Po tygodniu od terminu wypłaty, przyszłam po swoje pieniądze. Chcieli mi za miesiąc pracy zapłacić 600 zł na rękę. Powiedziałam, że PIP jest pół godziny piechotą stąd i wyszłam. Po 10 minutach zadzwonili, żebym przyszła z powrotem do pracy. Na biurku leżała świeżo wydrukowana umowa, a kierowniczka dała mi 2 tysiące złotych wynagrodzenia – mówi Ania, studentka z Wrocławia.

Kto kieruje sprawy do PIP?


Do PIP najczęściej zgłaszają się byli pracownicy. W 2009 roku byli oni autorami 40% skarg. Wielu zgłasza się do PIP z zemsty na byłym pracodawcy. Co ciekawe, ci sami ludzie, jeszcze będąc pracownikami w danej firmie, akceptują występujące w niej nieprawidłowości. Robią to ze strachu o pracę lub po prostu im to nie przeszkadza.


Pracownicy w 2009 roku kierowali do PIP 32% skarg. Na trzecim miejscu były anonimy, które stanowiły 9%. Związki zawodowe odpowiadają za 3% zgłoszonych spraw, a 16% w statystyce określane jest jako „pozostałe” (konkurencyjne firmy, niezadowoleni klienci, dostawcy itp.).

Jednak do inspektorów ludzie przychodzą nie tylko ze skargami. W 2009 roku specjaliści PIP udzielili łącznie ponad 1,4 mln bezpłatnych porad, w tym 1,2 mln prawnych i 230 tys. technicznych. 60% porad udzielono pracownikom, 30% pracodawcom, 2% związkom zawodowym, 8% „pozostałym”.

Zmiany społeczno-gospodarcze


Zdaniem pracodawców pracownicy nie kierują spraw do sądów pracy z uwagi na możliwe konsekwencje finansowe wynikające z przegranej. Jednak nie można kosztu wszczęcia postępowania traktować jak czynnik zaporowy. Koszt apelacji i kasacji to 30 zł, a roszczenia do 50 tys. są wolne od opłat (chodzi głównie o wpis) – podkreślają Pracodawcy RP. Jeżeli kogoś nie stać na usługi profesjonalnej kancelarii prawniczej, może poprosić o adwokata z urzędu – w ostatnim czasie sądy pozytywnie rozpatrują znaczną część takich wniosków.

Zatem przyczyna zmniejszonej liczby spraw wnoszonych do sądów pracy wynika raczej z chłodnej kalkulacji. W obecnym czasie zarówno pracownicy, jak i pracodawcy potrafią w miarę precyzyjnie określić swoje szanse na pozytywne rozpatrzenie sprawy. Opinia o tym, że przed „sądem pracownik zawsze ma rację” powoli odchodzi do lamusa. Pracownicy coraz częściej zdają sobie z tego sprawę – w razie przegranej musieliby np. zapłacić za wynagrodzenie adwokata drugiej strony. Zatem nawet w niepewnej sytuacji, o wiele lepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z bezpłatnych usług PIP. Jeżeli oni nie pomogą, to być może pracodawca miał rację.

Łukasz Piechowiak

Bankier.pl
l.piechowiak@bankier.pl

 
Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (3)

dodaj komentarz
dawidov
Firmy niestety często łamią prawa pracownika. Przykre, bo człowiek pracuje i stara się dla swojej firmy, a potem traci przez Januszy biznesu.Ja sądziłem się z firmą , która według mnie nie wywiązała się z umowy i na szczęście radca prawny z kancelarii Dubiel & Sawinda pomógł mi udowodnić swoje racje przed sądem. Z oszustami powinno Firmy niestety często łamią prawa pracownika. Przykre, bo człowiek pracuje i stara się dla swojej firmy, a potem traci przez Januszy biznesu.Ja sądziłem się z firmą , która według mnie nie wywiązała się z umowy i na szczęście radca prawny z kancelarii Dubiel & Sawinda pomógł mi udowodnić swoje racje przed sądem. Z oszustami powinno się walczyć bez litości. Dobrze, że porusza się ten temat.
belk87
Ja właśnie mam taki dylemat. Nie pomoże PIP to pójdę do Sądu Pracy. Po weekendzie mam rozmowę z prawnikiem z Kancelarii Grzybkowski Guzek, bo słyszałem, że najlepsza i zobaczymy. Może ktoś mi coś doradzi co lepsze? I czy kancelaria jest godna polecenia?
~Mark123
Nie miałem do czynienia z PIPem, ale z sądem pracy tak, a kto miał z tym tworem do czynienia wie, że nie warto się w to bawić z bardzo prostego powodu - czaaasu rozpatrywania spraw. Przykład z życia zostajesz zwolniony dyscyplinarnie - bezpodstawnie, bezprawnie i nie ze swojej winy. Co robisz? Idziesz do sądu pracy wcześniej bulisz Nie miałem do czynienia z PIPem, ale z sądem pracy tak, a kto miał z tym tworem do czynienia wie, że nie warto się w to bawić z bardzo prostego powodu - czaaasu rozpatrywania spraw. Przykład z życia zostajesz zwolniony dyscyplinarnie - bezpodstawnie, bezprawnie i nie ze swojej winy. Co robisz? Idziesz do sądu pracy wcześniej bulisz kasę na prawnika (200-250 zł za godzinę pracy w Warszawie), żeby przebrnąć przez gąszcz przepisów i mieć pewność, że wygrasz sprawę z twojego punktu widzenia ewidentną. Termin pierwszej rozprawy średnio za 6-8 miesięcy (w Warszawie). Nie masz pracy, bo wylądowałeś na bruku z wilczym biletem, zostaje więc robota na czarno... Pierwsza sprawa jest ZAWSZE traktowana jako rozpoznawcza - sąd zapoznaje się ze sprawą, wysłuchuje świadków, poleca przygotowanie dodatkowego mnóstwa papierów, proponuje żeby strony dogadały się polubownie i wyznacza następną rozprawę za kolejne 6-8 miesięcy masz więc rok-półtora w plecy i robisz na czarno, albo wcale. Jest kolejna rozprawa o ile masz szczęście i sędzia nie zachoruje (bo to przeważnie staruszki) i nie odsuną sprawy o kolejne 2-3 miesiące. Jak druga sprawa nie przyniesie rozstrzygnięcia to dodaj jeszcze kolejne pół roku i... czekaj na sprawiedliwość Made in Poland - tak to u nas wygląda, a że w dalszym ciągu pracownik jest faworyzowany, to fakt i najczęściej wygrywa, ale czy to musi tyle trwać???

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki