Wyciek wewnętrznej korespondencji z banku RBS może zapoczątkować kolejny skandal w brytyjskiej bankowości. Wyspecjalizowana jednostka w tej instytucji miała za zadanie identyfikowanie klientów, którzy mogli popaść w kłopoty. Firmy, które trafiły pod lupę były zmuszane do restrukturyzacji na gorszych warunkach lub przejmowano ich majątek, by sprzedać go później z zyskiem. Tylko w 2011 roku bank zarobił na takiej działalności 1,2 mld funtów, doprowadzając do ruiny setki biznesowych klientów.
Poufne e-maile opisujące zasady działania Global Restructuring Unit w banku RBS trafiły do redakcji BBC i serwisu BuzzFeed dzięki zaangażowaniu wewnętrznego anonimowego źródła. Dziennikarskie śledztwo ujawniło olbrzymią skalę nadużyć – począwszy od arbitralnego wyboru klientów, których bank chciał się „pozbyć”, na konfliktach interesów pomiędzy biznesem bankowym a machiną przygotowaną do przejmowania majątku upadających klientów skończywszy.
W założeniu jednostka nosząca nazwę Global Restructuring Unit (GRG) miała „przywracać do zdrowia” biznesowych kredytobiorców banku RBS. Trafiały do niej firmy, które naruszyły warunki kredytowania. W praktyce jednak, w czasach finansowego kryzysu, podmiot ten stał się odpowiedzialny za odchudzanie portfela kredytowego instytucji uratowanej przez brytyjskich podatników.
Menedżerowie banku zachęcali pracowników do wynajdywania firm, które można poddać restrukturyzacji. W ramach projektu „Dash for Cash” najskuteczniejsi mogli liczyć na finansowe bonusy. Z ujawnionych informacji wynika, że firma mogła zakwalifikować się do objęcia „opieką” GRG nawet jeśli była w dobrej kondycji. Wystarczyło np. że nastąpiło „pogorszenie relacji z bankiem” lub klient wszedł na drogę sądową. W wielu przypadkach pretekstem było obniżenie się wartości zabezpieczenia (zwłaszcza nieruchomości) poniżej wymaganego limitu. Wyceny przygotowywano „pod tezę”, z naruszeniem profesjonalnych standardów.
Przeczytaj także
Klienci, których nie chcemy
Biznesy, które trafiały na listę GRG dzielono na dwie grupy. Pierwsza otrzymywała szansę przetrwania, zazwyczaj w zamian za zgodę na refinansowanie zadłużenia na gorszych warunkach. Dodatkowo okupione to bywało koniecznością zakupu dodatkowych produktów (np. swapów na stopę procentową) i poniesienia opłat restrukturyzacyjnych. Druga grupa, „z którą bank chce się rozstać”, miała mniej szczęścia. Klientom pod byle pozorem wypowiadano umowy i realizowano zabezpieczenia.
Szczególnie bulwersujący jest fakt, że majątek przejmowany od firm trafiał do powiązanej z bankiem spółki West Register. W ciągu kilku lat zgromadziła ona portfel nieruchomości, nierzadko kupowanych za ułamek ceny rynkowej. Co więcej, dział restrukturyzacji i spółkę łączyły więzy personalne, a West Register nierzadko otrzymywał informacje o sprzedawanych aktywach, co pozwalało mu wygrywać licytacje. Bank posuwał się również do przejmowania udziałów w firmach.
Opieką GRG objęto łącznie 16 tys. firm, których łączna wartość wynosiła 65 mld funtów. Znalazło się wśród nich m.in. blisko 500 domów opieki i firm z branży ochrony zdrowia. Dział przejął od klientów banku aktywa warte ponad 3 mld funtów.
Publikacja, która ujrzała światło dzienne 10 października już wzbudziła zainteresowanie brytyjskich parlamentarzystów. Prawdopodobnie kolejną odsłoną afery będą przesłuchania zarządzających RBS w komisjach w Izbie Gmin i dochodzenie nadzoru Financial Conduct Authority. Bank nie po raz pierwszy znajdzie się w ogniu krytyki – wcześniej był oskarżony m.in. o współudział w manipulacjach stopą LIBOR i nietrafioną sprzedaż instrumentów zabezpieczających przed ryzykiem stopy procentowej.
























































