To, że słowo "zawieszenie" nie występuje ani w ustawach PDG/SDG, ani też w ustawie o SUS nie oznacza, że pewien stan w działalności gospodarczej, polegający na pozostaniu przedsiębiorcą (a zatem kontynuowaniu jego prowadzenia) przy jednoczesnym zaprzestaniu WYKONYWANIA działalności gospodarczej nie istnieje. On istnieje i jego umocowanie prawne jest bardzo silne, co jednoznacznie udowodniono w tym forum. Stan ten czasem umownie zwany jest ZAPRZESTANIEM WYKONYWANIA DZIAŁALNOŚCI GOSPODARCZEJ i zgodnie z ustawą o SUS pozostawanie w nim eliminuje obowiązek ubezpieczeniowy. Początkowo (przed kilkoma laty) zarówno ZUS, jak też i część sądów zaprzeczały jego istnieniu (dopuszczalności), ale po serii przegranych procesów i pojawieniu się kilku orzeczeń SN o niedopuszczalności identyfikowania okresu obowiązku ubezpieczeniowego z okresem figurowania przedsiębiorcy w ewidencji - syanowisko swoje zweryfikowały. Najdłużej przy tym błędnym stanowisku pozostawało Ministerstwo Zdrowia w odniesieniu do ubezpiezenia zdrowotnego.
W skąpej literaturze przedmiotu przyjmuje się, że przedsiębiorca (tj. osoba figurująca w ewidencji działalności - co oznacza prowadzenie działalności) może zaprzestać wykonywania tejże, ale przed złożeniem wniosku o wykreślenie z ewidencji zmienić zdanie i wykonywanie działalności wznowić. Taki właśnie stan okresowego nie wykonywania DG przyjęło się nazywać CZASOWYM ZAPRZESTANIEM WYKONYWANIA DG eliminującym obowiązek ubezpieczeniowy w zakresie ubezpieczeń społecznych za dni pozostawania w nim, zaś w zakresie ubezpieczeń zdrowotnych - za pełne miesiące pozostawania.
Problemy pojawiły się wówczas, kiedy zaczęto stosować pojęcie WYKONYWANIA w znaczeniu stanowiącym o istnieniu obowiązku ubezpieczeniowego. O znaczeniu pojęcia wykonywania pisałem wyżej.
Rutynowe kontakty mikroprzedsiębiorcy z ZUS-em sprowadzają się zwykle do kontaktu z niskiego merytorycznie szczebla urzędnikiem, którego zadanie jest formalna weryfikacja dokumentów i potwierdzenie ich przyjęcia. Wiedza takiego pracownika o niuansach i znaczeniu pojęcia wykonywania była (i jest) zbliżona do przeciętnej wiedzy mikroprzedsiębiorcy. W wielu przypadkach "panienki z okienek" informowały zainteresowanych, że "... teraz nie wolno zawieszać, bo zmieniła się ustawa" (sic !). Uznając ową panienkę za źródło prawa przedsiębiorca rzeczywiście nie wiedział "gdzie jest mina" i często wybuchała ona z opóźnionym zapłonem.
Wcześniej starałem się wykazać, że zarzut nieuprawnionego stosowania pojęcia gotowości jest chybiony.