Według gazety perspektywa piątkowego spotkania Trumpa z Putinem w sprawie trwającej od ponad trzech lat wojny Rosji z Ukrainą „uruchomiła dzwonki alarmowe w Europie”. Rozmowy na temat ewentualnych zmian terytorialnych mają przebiegać bez uczestnictwa Kijowa i sojuszników europejskich, którzy już wyrazili sprzeciw wobec takiego formatu.
Europejczycy byli w błędzie, jeśli myśleli, że po ustępstwach wobec USA w sprawach handlowych i wydatków na obronność Trump zmieni ton wobec sojuszników zza oceanu – napisał dziennik. Zamiast tego zostali oni „skonfrontowani z twardą rzeczywistością”.
Jednak – jak podkreśla „La Vanguardia” – kraje UE i Wielka Brytania nie chcą powtórki konferencji w Jałcie z czasów II wojny światowej, kiedy decydowano o podziale Europy. Na Alasce może dojść do czegoś podobnego, tylko w mniejszej skali, w tym przypadku w sprawie Ukrainy – zauważyła gazeta.
Liderzy sześciu państw Europy, w tym premier Polski Donald Tusk, a także szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wydali w sobotę wspólne oświadczenie w sprawie Ukrainy, w którym podkreślili, że „pozostają wierni zasadzie, zgodnie z którą granic międzynarodowych nie można zmieniać siłą”.
Dokument, w którym stwierdzono, że „drogi do pokoju na Ukrainie nie można ustalać bez udziału Kijowa”, podpisali też szefowie rządów: Włoch - Giorgia Meloni, Niemiec - Friedrich Merz i Wielkiej Brytanii - Keir Starmer oraz prezydenci Finlandii - Alexander Stubb i Francji - Emmanuel Macron.
Oświadczenie wydano dzień po tym, jak prezydent USA zapowiedział, że spotka się z przywódcą Rosji w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie. Bezpośrednia rozmowa Trumpa z Putinem na ten temat ma się odbyć w najbliższy piątek na Alasce. (PAP)
mrf/ ap/