Te działania, podjęte z rozkazu prezydenta Egiptu Abdela Fataha el-Sisiego, oznaczają, że w tym regionie siły egipskie są obecnie dwukrotnie wyższe, niż pozwala na to limit przyjęty w podpisanym z Izraelem traktacie o demilitaryzacji Synaju z 1979 r.
Jest to również wyraźny sygnał wysłany Izraelowi, że Egipt sprzeciwia się jakimkolwiek naruszeniom granic i odrzuca propozycje rozwiązania kryzysu humanitarnego w Gazie poprzez przesiedlenie Palestyńczyków na jego terytorium.
Władze w Kairze, wysyłając żołnierzy do teoretycznie zdemilitaryzowanej strefy, tłumaczyły, że porozumienie z 1979 r. nigdy nie zakładało, że w regionie dojdzie do katastrofy humanitarnej i realizacji planów przymusowego przesiedlenia milionów Palestyńczyków na Synaj. Ale, co podkreślił Kair, nie oznacza to, że Egipt przygotowuje się do wojny z Izraelem; „przygotowuje się jedynie do ochrony swojego terytorium”.
Jednak według portalu MiddleEastEye Egipt nie tylko rozmieścił w północnym regionie Synaju do 40 tys. żołnierzy, w tym siły specjalne, ale także znaczne siły pancerne i systemy obrony przeciwlotniczej.
- Scenariusz, w którym Gaza zostanie wyludniona, a jej mieszkańcy zmuszeni do ucieczki do Egiptu, doprowadzi do silnej presji na rząd egipski ze strony jego własnej ludności, czego prawdopodobną konsekwencją będzie destabilizacja Egiptu - uznała Kristin Ronzi, analityczka ds. Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w firmie RANE, zajmującej się analizą ryzyka. Próby przedostania się Palestyńczyków na Synaj groziłyby gwałtownymi starciami z egipskimi siłami bezpieczeństwa. Taki scenariusz mógłby oznaczać poważne wstrząsy w tym północnoafrykańskim kraju.
Jednak według izraelskiego nadawcy publicznego Kan 11 ta decyzja Kairu „była koordynowana z armią izraelską i izraelskim kierownictwem politycznym, zgodnie z aneksem wojskowym porozumienia z 1979 r.”. (PAP)
tebe/ mms/