Nim się obejrzeliśmy, minął rok obowiązywania „podatku bankowego” – daniny nałożonej na kredyty i ubezpieczenia. Jak zwykle w tego typu operacjach zawiedli ministerialni „mistrzowie Excela”, a banki i ubezpieczyciele przerzucili większość kosztów na klientów.


Ministerstwo Finansów zapisało w budżecie państwa na 2016 r., że „podatek od niektórych instytucji finansowych” przyniesie rządowi 5,5 mld złotych. Kwota ta została mocno przeszacowana przez. Do końca listopada opodatkowanie kredytów i ubezpieczeń przyniosło państwu 3,15 mld złotych, co w skali całego roku sugeruje wpływy nie wyższe niż 3,5 mld zł. Czyli zaledwie 64% planu i niewiele ponad połowa tego, co w listopadzie 2015 roku zapowiadał minister Paweł Szałamacha.


Urzędnicy MF jak zwykle nie potrafili zrozumieć, że podatnicy poczynią starania, aby obciążenia z tytułu nowej daniny zminimalizować. I tak kilka banków uciekło w program naprawczy, który zwalnia z płacenia podatku. Inne "załadowały się" w obligacje skarbowe, od których nie trzeba płacić bankowej daniny. Dzięki tym posunięciom w pierwszym kwartale obowiązywania nowej taksy efektywna stawka opodatkowanie bankowych aktywów wyniosła ok. 0,27% wobec zapisanych w ustawie 0,44%.
To nie banki zbiedniały na podatku
Od stycznia do listopada 2016 roku zysk netto sektora bankowego w Polsce wyniósł 13,07 miliardów złotych i był o 20,5% wyższy niż w analogicznym okresie roku 2015. Można założyć, że w ubiegłym roku banki zarobiły ok. 14 mld zł – czyli podobnie jak w rekordowych latach 2011-14.
Trzeba jednak pamiętać, że zeszłoroczny wynik był zawyżony przez jednorazowy efekt sprzedaży udziałów w Visa Europe, co przyniosło bankom ok. 1,5 mld złotych dodatkowego zysku. Równocześnie wynik finansowy za 2015 rok o ok. 2 mld zł obniżyły koszty upadłości SK Bank.
Jednakże banki potrafiły zrekompensować sobie straty na podatku, wyciskając jeszcze więcej gotówki z klientów. Jeszcze przed wprowadzeniem nowej daniny przez rynek przetoczyła się fala podwyżek marż kredytów hipotecznych – czyli najbardziej wrażliwego na nowy podatek produktu bankowego. Jeszcze w listopadzie 2015 roku średnia marża na „hipotece” wynosiła 1,72%. A w lutym 2016 już 2,04%. I potem nadal rosła aż do 2,10% w listopadzie – wynika z danych Amron Sarfin. O tym, które banki podwyższyły marże, pisaliśmy rok temu.


Pomimo groźnych pohukiwań z obozu władzy banki zrobiły to, co robi każda firma obłożona nowym podatkiem: zaczęły przerzucać go na klientów. Z pewnym opóźnieniem ruszyła lawina podwyżek w tabelach opłat i prowizji. Dotkliwe były podwyżki opłat za wypłatę gotówki w bankomatach. Kolejna fala podwyżek wystartowała dopiero w 2017 roku.
Wzrost opłat to nie wszystko. Banki zareagowały w jeszcze jeden sposób, którego mało kto się spodziewał: obniżyły i tak już bardzo niskie oprocentowanie depozytów, mimo że zarówno rynkowe (Wibor) jak i urzędowe (stopa referencyjna NBP) stopy procentowe przez cały 2016 rok utrzymywały się na niezmienionych poziomach. Dzięki temu banki obniżyły koszty odsetkowe o 1,3 mld zł i poprawiły wynik wynik odsetkowy o blisko 2,4 mld zł w ciągu 11 miesięcy 2016 roku. Odbyło się to kosztem oszczędzających, na których banki przerzuciły znaczną część podatku. Ta prawidłowość dotyczyła także kontrolowanego przez państwo PKO BP.
Banki mają się dobrze. Klienci już niekoniecznie
Ostatnie 12 miesięcy, jakie upłynęły od wprowadzenia podatku bankowego, były dobrym okresem dla branży bankowej. Indeks WIG-Banki, mierzący wartość rynkową banków notowanych na warszawskiej giełdzie, wzrósł w tym czasie o 21%, choć wciąż nie odrobił nawet połowy strat z poprzednich dwóch lat.
Wynik netto sektora bankowego w 2016 roku był niemal tak samo dobry jak w okresie kredytowej bonanzy z lat 2011-14. Stało się tak, ponieważ za podatek bankowy w znacznej mierze zapłacili klienci poprzez wyższe marże, opłaty i prowizje oraz niższe oprocentowanie depozytów, a także (choć tu podatek odgrywał trzeciorzędną rolę) wyższe składki na ubezpieczenia OC.
Lekcja z tzw. podatku bankowego jest ta sama co zwykle. Po pierwsze, nowy podatek zwykle nie zapewnia państwu takich wpływów, jakich oczekiwali politycy i urzędnicy. Po drugie, podatki nakładane na przedsiębiorstwa z reguły przerzucane są na ich klientów. Czyli to ostatecznie wyborca płaci za „dobrodziejstwa” zapewniane mu przez władzę.