Warto rozmawiać z Francją o zwiększeniu wkładu jej odstraszania nuklearnego w bezpieczeństwo Europy; im więcej czynników ryzyka dla Rosji, tym lepiej dla odstraszania i dla nas - ocenił w rozmowie z PAP analityk PISM Artur Kacprzyk.


Obecnie trwają prace nad nowym polsko-francuskim międzyrządowym traktatem o współpracy, który ma zastąpić dokument obowiązujący od 1991 roku. Jak mówił w ub. czwartek po spotkaniu z prezydentem Emmanuelem Macronem premier Donald Tusk, obecnie prace nad traktatem są na finiszu. Choć Tusk przyznał, że nie zdradzi na razie szczegółów traktatu, to - jak ocenił - wiele wskazuje na to, że może być on przełomowy, jeżeli chodzi o wzajemne gwarancje bezpieczeństwa.
W ostatnich tygodniach szerokim echem odbiła się wypowiedź prezydenta Francji o rozpoczęciu „debaty strategicznej” na temat ochrony, poprzez francuskie odstraszanie nuklearne, partnerów Paryża na kontynencie europejskim. Macron zastrzegł, że decyzje dotyczące tej broni pozostaną wyłączną domeną Paryża, ale powołał się na szeroki zasięg pojęcia „żywotnych interesów” Francji, o których jest mowa w doktrynie nuklearnej.
Artur Kacprzyk, analityk PISM zajmujący się m.in. kwestiami odstraszania nuklearnego, powiedział PAP, że „zainteresowanie sojuszników dialogiem z Francją o roli jej sił nuklearnych w ich ochronie jest dziś znacznie większe, niż gdy dawniej proponowała takie rozmowy”, co - jak mówił - miało miejsce już od lat 90. Jak wskazał - zainteresowanie dialogiem z Francją w tej kwestii wyraziła Polska, ale również Niemcy oraz trzy państwa bałtyckie.
„Decyduje o tym niepewność co do przyszłości zaangażowania USA w NATO, w połączeniu z coraz bardziej agresywną polityką i nuklearnymi groźbami Rosji. Warto rozmawiać z Francją o zwiększeniu wkładu jej odstraszania nuklearnego w bezpieczeństwo Europy, ale trzeba mieć na uwadze ograniczenia co do tego, co chce i może zaoferować sojusznikom” - zaznaczył ekspert. Im więcej czynników ryzyka dla Rosji, tym lepiej dla odstraszania i dla nas. Francuski arsenał nuklearny mógłby lepiej uzupełniać amerykański w ochronie sojuszników” - dodał.
Kacprzyk ocenił, że scenariusz opuszczenia NATO przez USA jest w dalszym ciągu nieprawdopodobny, ale „już nie niewyobrażalny”. „Warto więc myśleć, jak próbować utrzymać odstraszanie nuklearne w Europie w takiej sytuacji. Choć z wojskowego punktu widzenia byłoby znacznie mniej wiarygodne w ochronie sojuszników niż amerykański, większe poleganie na potencjałach jądrowych Francji i Wielkiej Brytanii byłoby najszybciej dostępnym rozwiązaniem. Najlepsze byłoby wejście w posiadanie własnej broni nuklearnej, ale byłby to dla Polski i innych państw europejskich długi, trudny, ryzykowny i kosztowny proces” - powiedział.
Mimo to - zaznaczył - francuskie zdolności, jeśli chodzi o możliwość użycia broni jądrowej w obronie sojuszników, są dużo mniejsze niż amerykańskie. „Francja dysponuje wielokrotnie mniejszym od USA i Rosji potencjałem nuklearnym, a większość jej sił jądrowych jest wydzielona do obrony własnego terytorium” - zauważył.
„(Francja) posiada natomiast większe zdolności nuklearne niż Wielka Brytania, bo (ma) nie tylko międzykontynentalne pociski balistyczne wystrzeliwane z okrętów podwodnych, ale i pociski manewrujące przenoszone przez samoloty. Te pierwsze to przede wszystkim broń zmasowanego odwetu, a on byłby ostatecznością: dokonanie go w reakcji na atak na sojusznika byłoby dla Francji samobójcze, bo Rosja najprawdopodobniej odpowiedziałaby zmasowanym uderzeniem nuklearnym na Francję” - tłumaczył analityk.
Jak dodał, „Rosjanie myślą zresztą o użyciu broni nuklearnej w Europie przede wszystkim w kategoriach bardziej ograniczonych uderzeń”. „Miałyby one zastraszyć wroga perspektywą dalszej eskalacji i wymusić ustępstwa. Bardziej wiarygodną odpowiedzią na takie ataki byłby proporcjonalny, selektywny kontratak - i Francja ma pewne zdolności w tym zakresie, co tworzy dla Rosji pewne ryzyko, bo każda wymiana nuklearnych ciosów może eskalować” - powiedział Kacprzyk.
„Kwestia rozszerzania francuskiego nuklearnego odstraszania jest też - jak zaznaczył - od lat przedmiotem debat i kontrowersji we Francji. Francja zdecydowała się (w latach 50. - PAP) na zdobycie broni nuklearnej wątpiąc w amerykańskie zapewnienia o możliwości jej użycia w obronie sojuszników. Jak dotąd sama wprost nie zadeklarowała takiej możliwości, chcąc zachować możliwie duże pole manewru” - podkreślił też analityk.
Jego zdaniem, w najbliższej przyszłości można spodziewać się „bardziej jednoznacznych niż dotąd deklaracji Francji” o możliwości użycia broni nuklearnej w obronie sojuszników.
„W obecnych uwarunkowaniach spodziewałbym się natomiast bardziej stopniowych niż rewolucyjnych kroków mających uwiarygodnić taką deklarację. Myślę, że prawdopodobne jest zaproszenie sojuszników do większego udziału w ćwiczeniach francuskiego lotnictwa nuklearnego, poprzez zapewnienie im wsparcia konwencjonalnego. Możliwe są też częstsze wizyty francuskich samolotów zdolnych do przenoszenia broni jądrowej na niebach i terytoriach sojuszników i podkreślenie ich nuklearnej roli” - wskazał.
Patrolujące przestrzeń powietrzną sojuszników francuskie samoloty mogłyby - zdaniem Kacprzyka - np. przenosić nieuzbrojone w głowice pociski manewrujące. „Natomiast bardziej kontrowersyjne politycznie i kosztowne kroki stałyby się bardziej realne w razie drastycznego zmniejszenia zaangażowania USA w NATO. Wtedy (byłoby) znacznie bardziej możliwe niż obecnie, że Francja zdecydowałaby się na rozmieszczenie części arsenału nuklearnego (pod francuską kontrolą) u sojuszników, czy rozbudowę swoich sił nuklearnych” - dodał.(PAP)
mml/ mrr/























































