Chciałbym coś komuś uzmysłowić.
Otóż, Nasza walka z ZUS, zakończyła się na etapie wydania decyzji.
Na początku bardzo ale to bardzo lakonicznej, jeżeli chodzi o uzasadnienie. W skrócie: zorganizowany i ciągły, zgłaszanie przerw w jej prowadzeniu, oznacza, że jest prowadzona w zmniejszonym wymiarze czasu ale w sposób ciągły. I tu następuje koniec walki z ZUS.
Potem ma miejsce walka z Sądem Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Nierówna walka.
Są zaledwie trzy malutkie etapy tej walki, rozprawa, apelacja, kasacja.
Najczęściej te dwie pierwsze nie zaszczycone obecnością przedstawiciela ZUS. Dlaczego walka a nie dochodzenie swej racji ?
Jak wspomniałem, na początku uzasadnienia ZUS napisane w decyzjach były lakoniczne, dokładnie takie jak napisałem.
Prześledźcie orzeczenia sądów i porównajcie je z późniejszymi uzasadnieniami ZUS, jak ZUS ewoluował. A skąd brał te treści ? Ano z wyroków. Faktyczne, nie faktyczne, nie można zakończyć przed przerwą i rozpocząć po przerwie, praca w osi czasu, wpis nie wpis, miał stronę internetową nie miał,.........skutkuje nie skutkuje, wyrejestrowanie tu, wyrejestrowanie tam, winien zgłosić..... itd.
To właśnie sądy dają do ręki ZUS-owi nowe argumenty. Nigdzie nie zapisane, nie zawarte w aktach prawnych a zdarza się, że zgoła odmienne od zapisanych. Stąd moje twierdzenie, że po etapie wydania decyzji, główna walka toczy się NIE PRZED SĄDEM A Z SĄDEM. Bo sąd przejął rolę stanowiącego prawo a nie czuwającego nad jego stosowaniem.
A potem po przegranych przychodzi czwarty etap, walki o godne życie, bo przy trudnościach jakie już występują, by zarobić na wzrastającą składkę, nie płaconą od zarobionych pieniążków, nikt nie ma szans na spłatę tego zadłużenia.
Oraz ostatni, gdy z powodu braku sił i środków do życia, przychodzi ta, która ukoi i utuli. I zaśniemy, tylko nie obudzimy się więcej.