Chciałem odświeżyć wątek, bo zaczęły mnie drażnić wpisy na forum FW.
W nadmiernej ilości pojawiają się głosy niezadowolenia z kierunku FW. To tak jakby narzekać, że jest źle a horoskop mówił mi, że będzie dobrze. Wielu szuka zewnętrznej przyczyny swoich niepowodzeń. Może jest to naturalne, ale nieracjonalne.
1. Powinno rosnąć a spada - "oszustwo, wina grubego, wina Goldman Sachs, gdzie jest KNF, bananowa giełda !!!". Niby dlaczego powinno rosnąć? Dlaczego miałoby nie spadać?
Są argumenty za oboma kierunkami - wzrost bo inflacja; spadek bo wojna, upadek SVB i wiele innych o których nie wiem. Argumenty często są sprzeczne. Np. jak inflacja to powinno rosnąć, bo kapitał szuka zysku kompensacyjnego. Jak inflacja to powinno spadać, bo stopy rosną i kapitał ucieknie w obligacje. Wojna to powinno spadać, bo niepewność, inflacja, ucieczka kapitału w towary. Wojna to powinno rosnąć, bo rosną zyski zbrojeniówki, będzie perspektywa zysków z odbudowy. Zależy od punktu widzenia i wagi problemu w danym punkcie czasowym i geograficznym. Jest to "gra" ocen perspektyw, z punktów widzenia uczestników rynku. Żeby rzetelnie zanalizować wszystkie czynniki wpływające na wypadkową tych ocen (kierunek giełd), trzeba mieć ogromną wiedzę, narzędzia analityczne, gigantyczną bazę danych bieżących itp. A tu nagle Iksiński wyskakuje ze swoim przekonaniem, że "powinno rosnąć". Mało tego - Iksiński wie, że FW powinno być na poziomie 2200, a nie jest tylko z powodu spisku.
Ludziska, trochę pokory. Skąd przekonanie Iksińskiego, że wie jak powinno być?
Sam wyrażałem przekonanie, że powinno rosnąć. Jednak jak spada, to nie szukam winnych, tylko przyjmuję z pokorą stan rzeczy i staram się skorygować osąd sytuacji.
2. Przede wszystkim nie fiksuję się na stratnej pozycji. Gołym okiem widać na Forum, kto hoduje ponadnormatywną stratę. Taki gracz najgłośniej krzyczy o przekrętach grubego, o bezczynności KNF i GPW, o bananowej giełdzie. A przecież to jest gra. Każdy dąży do wygranej. Jeżeli grasz z kimś w pokera, to masz do niego pretensję o blef?
Fakt, że my Leszcze gramy z wielorybami. To tak jakbyśmy grali z zawodowymi pokerzystami. Jednak nadal trudno ich winić za blef i używanie swoich możliwości w granicach reguł gry. Poza tym to nasz wybór, że siadamy z nimi do stolika, mając świadomość co do realiów gry.
Jeżeli już zdecydowaliśmy się na grę z zawodowcami, to megalomanią jest przekonanie, że potrafimy ich przechytrzyć, wygrać z nimi, przewidzieć ich ruchy. Możemy jedynie dostosować się do tego co sobie umyślą. Uciekać, jak zaczynają nas obijać (a nie podejmować walkę). Podglądać ich (najlepiej z ukrycia) i kopiować ruchy (GRA Z TRENDEM), a nie stanąć twarzą w twarz i unikać ciosów, przewidując jaki ruch wykonają.
Jeżeli Leszcz sobie tego nie uświadomi i się z tym nie pogodzi, to polegnie wcześniej czy później.
Oczywiście był taki przypadek, że Dawid wygrał z Goliatem. Ale to było ponad 2000 lat temu.