Szef rządu w poniedziałkowym wydaniu „GW” mówił m.in. o wojnie w Ukrainie, podkreślając, że od wybuchu pełnoskalowej wojny u naszego wschodniego sąsiada, Polska stała się z różnych powodów państwem kluczowym i musimy to wykorzystać w wymiarze strategicznym, w długoterminowej perspektywie.
Dodał, że geopolityczna przyszłość Polski „będzie wyglądać naprawdę dobrze, jeśli Ukraina nie przegra i jeśli uda nam się przełamać tę historyczną polsko-ukraińską niechęć”. „Zbudowanie mocnych, przyjaznych relacji partnerskich z suwerenną Ukrainą, rzecz jasna pilnując naszych interesów, to dla Polski wielka szansa” - ocenił Tusk.
Jak zaznaczył, to dlatego musimy być skoncentrowani na pomocy Ukrainie, ponieważ gdyby przegrała wojnę, sytuacja Polski radykalnie zmieniłaby się na gorsze. „Choć tutaj też jestem umiarkowanym optymistą. Nie ma żadnego obiektywnego powodu, by Ukraina miała przegrać” - oświadczył.
Szef rządu mówił też o incydencie z nocy z 9 na 10 września, kiedy rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Jak ocenił, był to punkt zwrotny konfliktu. Odnosząc się do decyzji o zestrzeliwaniu dronów powiedział, że „to nie było łatwe, nikt nie chce przecież przesadnie reagować i rozpętać niechcący trzecią wojnę światową”, ale - jak zaznaczył - nie ma najmniejszej wątpliwości, że „ustępowanie, tolerowanie prowokacji, do niczego dobrego nie prowadzi”.
Premier podkreślił też w wywiadzie, że NATO jest dla Polski absolutnie kluczowe. Zaznaczył jednocześnie, że „mamy wprawdzie turbulencje, nie jesteśmy pewni, jak będą wyglądały następne kroki administracji Donalda Trumpa”. Jak mówił Tusk, naszymi sojusznikami są Amerykanie, którzy obecnie mają 10 tysięcy żołnierzy w Polsce, ale także nasi sąsiedzi, którzy są w Sojuszu.
Tusk: Mam wrażenie, że Nawrocki nie jest zainteresowany żadnymi relacjami ze mną
„Mam wrażenie bliskie pewności, że prezydent Nawrocki nie jest zainteresowany żadnymi relacjami ze mną. Ostatnie tygodnie potwierdzają to dość dobitnie. Mówię o tym, ponieważ jako premier mam bardzo wiele obowiązków, które czasami wymagają współpracy z prezydentem. Natomiast prezydent nie ma praktycznie żadnych obowiązków wymuszających współpracę z rządem. Więc dobrze, niech relacje polityczne pozostaną tam, gdzie są, w bardzo odległych miejscach, natomiast zależy mi na dobrej współpracy z prezydentem jako urzędem” - mówił szef rządu w poniedziałkowym wywiadzie dla „GW”.
Produkty finansowe
Jak dodał, Nawrocki „celowo i świadomie dewastuje nawet tę przestrzeń”, ale - jak zaznaczył Tusk - to nie on na tym traci, tylko państwo. Premier jako przykład podał wręczane 11 listopada nominacje oficerskie dla funkcjonariuszy służb specjalnych. „Nawrocki odmówił podpisu pod nominacjami na pierwszy stopień oficerski. Tylko dlatego, że wnioski zgłasza rząd. Ci młodzi ludzie mają po dwadzieścia parę lat, uczyli się, chcą służyć Ojczyźnie. W Święto Niepodległości z winy prezydenta nie dostaną nominacji” - mówił.
Premier ocenił też, że największym przegranym ostatnich wyborów prezydenckich nie jest Rafał Trzaskowski, ale lider PiS Jarosław Kaczyński.
„Prezydent Nawrocki z oczywistych względów jest bardziej perspektywiczny niż Jarek. Nie chodzi mi tylko o wiek, choć biologia ma znaczenie, ale o polityczny kalendarz. Przed Nawrockim jest pięć lat. Jak na polską politykę, to szmat czasu. A największym problemem Kaczyńskiego jest fakt, że (Grzegorz) Braun i Sławomir Mentzen ewidentnie krążą wokół Nawrockiego i traktują go jako ewentualnego lidera – czy może lepiej patrona – takiej większej prawicowej całości” - mówił Tusk.
Zdaniem premiera, prezydentura w Polsce dawno przestała być żyrandolowa, ponieważ - jak mówił – „paradoksalnie - najsłabszy prezydent w naszej najnowszej historii, Andrzej Duda, poprzez różne dziwne układy i targi z PiS, otrzymał ustawowo dodatkowe kompetencje”.
„To, plus różne interpretacje konstytucji i uzus wynikający z wieloletniej praktyki, daje prezydentowi realną możliwość psucia, wpływania, blokowania. Niestety, Karol Nawrocki już zaczął z tego bardzo obficie korzystać, wiedząc, że nie ponosi odpowiedzialności za codzienne rządzenie – czyli za decyzje, które czasami budzą niechęć ludzi. Ma więc strategicznie bardzo wygodną pozycję” - powiedział szef rządu.
Premier: W 2027 roku wygramy; wiem, jak to zrobić
W wywiadzie premier Tusk podkreślił, że jako premier odpowiada za całą koalicję 15 października i „nasze działania, ze wszystkimi tego dla mnie negatywnymi konsekwencjami” – dodał. Zaznaczył też, że w wyborach będzie odpowiadał za wynik Koalicji Obywatelskiej. „Więc ja swoje zadanie wykonam i w 2027 roku wygramy. Wiem, jak to zrobić i na pewno to zrobię” – powiedział.
Dopytywany, co się stanie, gdy okaże się, że tak jak pokazują sondaże, jedynym możliwym partnerem do koalicji jest Konfederacja, Tusk powiedział, że słyszy, iż ludzie mówią: przegrali, wina Tuska, wina Trzaskowskiego. „Musimy ich przekonać, że warto spróbować jeszcze i jeszcze raz, że nie można się poddawać” - dodał.
Zaznaczył też, że dotrą do ludzi z „tym prawdziwym, najgłębszym przekazem – że wybory mają znaczenie, bo tak naprawdę wybiera się nie te czy inne nazwiska, ale kraj, w jakim będzie się żyło”.
Szef rządu ocenił, że za dwa lata znowu staniemy przed tym wyborem, „absolutnie fundamentalnym”. „Jeśli ludzie wybiorą czterogłową konstelację Braun-Mentzen-Kaczyński-Nawrocki, to ten wybór będzie wiele mówić o nas wszystkich – nie tylko o wyborcach, również o nas, liderach, ministrach, politykach tej koalicji. Ale to nie jest przesądzone. Polek i Polaków, którzy widzą niedociągnięcia, są zniechęceni, ale gdy otworzą szerzej oczy, pomyślą: »nie, to będzie koszmar, nie chcemy Polski podzielonej między Brauna, Mentzena, Kaczyńskiego i Nawrockiego«, jest więcej” – powiedział.
Tusk podkreślił także, że wielki potencjał tych ludzi „trzeba dostrzec, nie zmarnować i zmobilizować w dniu wyborów”. „Podejmuję się tego zadania” – dodał.
Tusk odniósł się także do sytuacji w koalicji rządzącej. Zaznaczył, że siłą wiodącą w rządzie jest Koalicja Obywatelska. „Co nie znaczy, że nie należy – tyle, ile się da – budować na wzajemnym zaufaniu i częściowej wspólnocie poglądów. I w naszej koalicji tak też się dzieje” – powiedział.
„Moja współpraca z liderem partii, która jest bardzo różna od KO – mówię o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu i PSL – opiera się właśnie na zaufaniu. Uważamy siebie za ludzi przyzwoitych, lojalnych, nigdy siebie nie oszukiwaliśmy. To rzadkość nie tylko w polskiej polityce. I przy pełnej świadomości konfliktu interesów, tradycji, metod postępowania – bo jesteśmy bardzo różni – mam wrażenie, że rozumiemy proporcje, hierarchię” – zaznaczył w wywiadzie.
Dopytywany o Lewicę i Polskę 2050, Tusk wskazał, że Lewica w sensie politycznym okazała się bardzo dojrzałym i odpowiedzialnym partnerem. „Trudnym, wymagającym i czasami z pomysłami, od których mi włosy na głowie stają, kiedy myślę, ile by kosztowała ich realizacja – ale są obliczalni” - dodał.
Z kolei Polska 2050 to – jak ocenił – środowisko po niełatwych przejściach. „Muszą się na nowo samookreślić, szukają pomysłu. To zrozumiałe” - dodał. „Wiem, że współpraca z niektórymi jej reprezentantami wymaga z mojej strony sporo takiej serdecznej cierpliwości” – przyznał premier.
rbk/ mrr/ akr/