
Bezrobocie to nie tylko niekorzystne zjawisko gospodarcze, ale też poważny problem społeczny. To nie tylko niewykorzystany potencjał produkcyjny, ale przede wszystkim miliony ludzkich dramatów ubóstwa, utraty perspektyw czy wręcz załamania psychicznego. To także poszukiwanie winnych takiego stanu rzeczy, wśród których najczęściej wymienia się kryzys, recesję lub wręcz kapitalizm jako system gospodarczy.
Tymczasem ekonomia od dawna zna przyczyny tego zjawiska. Bezrobocie to zwyczajna nadpodaż siły roboczej. Na wolnym rynku taka sytuacja nie utrzymuje się długo. Gdy ilość pracy oferowana na rynku przewyższa zapotrzebowanie, zgodnie z prawem popytu i podaży spada cena pracy (czyli płaca), co prowadzi do osiągnięcia nowego punktu równowagi, czyli osiągnięcia stanu pełnego zatrudnienia. Wie to każdy student pierwszego roku ekonomii. W końcu czy ktoś słyszał o nadprodukcji tosterów, komputerów czy usług fryzjerskich? Tak samo w wolnorynkowej gospodarce nie istnieje problem nadmiaru rąk do pracy, zwanego bezrobociem.
Gdy premier mówi Ci, jak masz żyć...

Podatki sprawiają, że praca staje się droższa, więc maleje na nią popyt, co prowadzi do powstania nadwyżki siły roboczej. Ale to regulacje prawne sprawiają, że rynkowe mechanizmy zaczynają szwankować i bezrobocie utrzymuje się przez dłuższy okres czasu. Dla młodych ludzi, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, najbardziej szkodliwa jest wysoka płaca minimalna (obecnie 1.500 zł. brutto, co przekłada się na 1.800 zł rzeczywistego kosztu dla pracodawcy) uniemożliwiająca im konkurowanie ceną. Płaca minimalna wyklucza z rynku osoby o niskich kwalifikacjach lub pozbawione doświadczenia zawodowego i w ten sposób kreuje bezrobotnych absolwentów.
Szkodliwe przywileje
Taki sam efekt mają rozmaite zasiłki wypłacane przez pomoc socjalną i uzależnione od dochodu przypadającego na głowę w rodzinie. Bezrobotni racjonalnie kalkulują, że nie opłaca im się pracować za mniej niż trzy tysiące złotych brutto. Bowiem w przypadku podjęcia pracy utraciliby wszystkie benefity socjalne w postaci rozmaitych dopłat i dodatków. Stąd biorą się patologiczne sytuacje, gdy w powiecie o 40-procentowym bezrobociu nie można znaleźć pracowników do prostych prac budowlanych.
Innym źródłem kreacji bezrobocia są przywileje, które wybranym grupom społecznym zafundowało państwo. I tak zakaz zwalniania pracowników przed emeryturą skutkuje tym, że nikt nie chce ich zatrudniać. Rozbudowana ochrona kobiet w ciąży sprawia, że pracodawcy wolą zatrudniać mężczyzn. Wielu ludziom wciąż trudno zrozumieć podstawowy fakt: im trudniej jest pracownika zwolnić, tym trudniej będzie znaleźć mu zatrudnienie.
Daleko idąca liberalizacja kodeksu pracy, zniesienie płacy minimalnej i zasiłków doprowadziłaby do błyskawicznej likwidacji bezrobocia. Bez pracy pozostaliby tylko ludzie, którzy z tych czy innych powodów pracować nie chcą. Podjęcie tych prostych decyzji zlikwidowałoby problem i przy okazji zwiększyło konkurencyjność kraju i przyspieszyło wzrost gospodarczy. Pracownicy co prawda musieliby się liczyć z redukcją płac, ale w dłuższym terminie skorzystaliby wszyscy.
Bo to przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy
Skąd się bierze inflacja? |
![]() |
Tyle że wtedy rządzący nie mieliby z czym „walczyć”. Demokratycznie wybieralnym decydentom bezrobocie i bieda są niezbędne. Więc zamiast wyeliminować prawdziwe przyczyny bezrobocia rząd i parlament będą przedstawiać kolejne programy aktywizacji osób starszych bądź też młodzieży – zależnie od tego, o poparcie której grupy akurat zabiegają.
To właśnie państwo tworzy bezrobocie, które potem może zwalczać, dzięki czemu politycy i urzędnicy mogą udowodnić swą wątpliwą przydatność dla społeczeństwa. Lecz tylko wolny rynek i prywatna inicjatywa są w stanie tworzyć miejsca pracy. Wniosek jest prosty: więcej rynku to więcej pracy, a więcej państwa to więcej bezrobotnych.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl