Wizję „końca Europy” co więksi pesymiści kreślą od ładnych kilku lat. Niestety, z każdym rokiem rzeczywistość coraz mocniej przyznaje im rację. A rok 2015 ma szansę zapisać się w historii jako moment przełomowy, przyspieszający upadek Starego Kontynentu.


Era europejskiej hegemonii została pogrzebana na polach bezsensownych rzezi I wojny światowej, a jej ostateczny kres zadały szaleństwa II wojny światowej. Ale gospodarczy regres Europy nasilił się dopiero w latach 70. XX wieku i od tego czasu z dekady na dekadę nabierał rozpędu, co ilustruje wykres przedstawiający udział poszczególnych regionów w globalnym PKB.


W 2015 roku Chiny najprawdopodobniej przegonią Unię Europejską i po tym, jak w ubiegłym roku zdetronizowały USA, zostaną największą gospodarką świata. Tak przynajmniej wynika z danych Banku Światowego, który podaje wartość produktu krajowego brutto skorygowaną o parytet siły nabywczej (PPP).
Choć jestem mocno sceptyczny wobec idei PPP i preferuję porównywanie gospodarek, stosując oficjalne kursy wymiany walut, to historycznych trendów nie da się oszukać: za kilkanaście lat udział Europy w światowej gospodarce będzie jeszcze mniejszy niż obecnie.


Patrząc w krótszym terminie, sytuacja prezentuje się równie źle. Od 2008 roku PKB per capita w strefie euro zwiększył się (nominalnie!) o symboliczne 1,06%, do 28.700 euro. W latach 2000-13 średni realny wzrost PKB eurolandu wyniósł 0,85%. To stagnacja, która rozpoczęła się na długo PRZED wybuchem kryzysu finansowego latem 2007 roku.
Najpopularniejsze teksty Bankier.pl w 2015 roku

Przez cały rok intensywnie pracowaliśmy na to, aby dzięki naszym tekstom i nagraniom wideo czytelnicy byli bliżej finansów, lepiej je rozumieli i sprawnie zarządzali swoimi majątkami, firmami, oszczędnościami.
Trend nie zawsze bywa przyjacielem
Nie ma większych szans, aby w najbliższych latach ten niekorzystny trend uległ odwróceniu. Przede wszystkim dlatego, że Europa szybko się starzeje i niedługo zacznie wymierać. W roku 2011 w strefie euro rozpoczęła się tendencja spadku liczby ludności w wieku produkcyjnym (15-64 lat). Według Eurostatu od roku 2015 proces ten ulegnie przyspieszeniu, pozbawiając Europę zasobu siły roboczej, bez której zwiększanie dobrobytu staje się zadaniem ekstremalnie trudnym. Analogia już jest: wystarczy spojrzeć na Japonię.


Odsetek Europejczyków w wieku produkcyjnym zmaleje z obecnych 65% do 55%. Jednak liczba ludności zacznie się zmniejszać dopiero po roku 2027. Odsetek osób w wieku poprodukcyjnym (65+) w UE zwiększy się z obecnych 18,6% do przeszło 28% w roku 2050 (w Polsce do 33% w 2060 r.). Uwzględniając faktyczny wiek przejścia na emeryturę (ok. 60 lat), można przypuszczać, że do połowy wieku przynajmniej co trzeci obywatel UE będzie na garnuszku podatników!
To proporcja nie do utrzymania, przynajmniej przy obecnych, względnie wysokich, świadczeniach emerytalnych. Będzie mniej pracujących (wytwarzających PKB) i znacznie więcej niepracujących (czyli konsumujących PKB), co implikuje konieczność podniesienia podatków lub zwiększenia zadłużenia.
Wszystkie długi państwa opiekuńczego
Tyle że z jednym i drugim będzie problem. Już teraz państwa strefy euro wydają niemal połowę tego, co wypracują ich obywatele (49,4% PKB). Relacja ta waha się od 35,5% na Łotwie po 59,2% (!) w Grecji. Duże wydatki państwa przekładają się na wysokie obciążenia podatkowe, które w Unii wahają się od 32,8% PKB (Rumunia, Litwa) po 55,9% w Danii, ze średnią unijną 45,4% (i 46,5% w strefie euro).
Polska na podatkowej mapie świata
Trudno sobie wyobrazić, aby podwyższenie i tak już wysokich obciążeń podatkowych nie osłabiło aktywności gospodarczej, która w strefie euro i tak ledwo dyszy. A w ramach demokracji praktycznie niemożliwe jest ograniczenie przywilejów emerytalnych osób starszych, które będą stanowić najliczniejszą grupę wyborców o jednolitych interesach ekonomicznych. Czeka nas potężny konflikt pokoleń: coraz liczniejsi starsi będą chcieli ograbić coraz mniej licznych młodych. Oczywiście w imię „sprawiedliwości społecznej”.
Przez lata rządzący wybierali trzecią opcję: czyli finansowanie hojnego państwa opiekuńczego poprzez zaciąganie pożyczek (tj. emisję obligacji). Ale ta droga ma swoje ograniczenia w postaci maksymalnego poziomu zadłużenia, który gospodarka jest w stanie wytrzymać. Wiele wskazuje na to, że po roku 2009 coraz więcej państw strefy euro właśnie osiągnęło ten limit.


Niewątpliwie należy do nich Grecja z niespłacalnym długiem na poziomie 175%. Ale tuż za nią drepczą Włochy (131,8%), Portugalia (131,4%) oraz Irlandia (114,8%). W tym lub przyszłym roku sześć krajów UE odnotuje dług wyższy od PKB, co według historycznych analogii prowadzi do znaczącego spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego, a także zagrozi wypłacalności tych państw.
Ostatnie 30 lat to proces narastania długu publicznego w Europie, co hamuje wzrost gospodarczy i prowadzi do deprawacji społeczeństwa poprzez wzrost wydatków socjalnych i podatków (ludzi zniechęca się do pracy i wynagradza za nieróbstwo). Epizody redukcji zadłużenia w relacji do PKB należą w UE do rzadkości, a nadwyżki budżetowe występują równie często co śnieg na Saharze.
Europejska „jesień średniowiecza”
Kombinacja demograficznego tsunami, niespłacalnego i ciągle rosnącego zadłużenia oraz postępującej reglamentacji wolności gospodarczej (i osobistej) sprawia, że w najbliższych dekadach Europa będzie się pogrążać w coraz większym kryzysie.


Czynniki te wzajemnie się napędzają: system emerytalny potęguje zapaść demograficzną (spadek liczby urodzeń), a finansowany z podatków sektor medyczny prowadzi do wydłużenia długości życia (wyższe wydatki na emerytury), pochłaniając coraz więcej wpływów podatkowych (coraz dłużej i coraz drożej leczymy coraz starszych pacjentów), co prowadzi do wzrostu podatków. Te z kolei niszczą aktywności gospodarczą, co prowadzi do spadku wpływów podatkowych, co wywołuje presję na podwyższenie stawek i wzrost szarej strefy lub emigrację bardziej przedsiębiorczych Europejczyków.
Błędne koło samonapędzającego się mechanizmu upadku Europy wzmocnione zostało przez unijną biurokrację, uzurpującą sobie prawo do kontroli i regulacji każdego aspektu życia jednostki. Już tylko jakieś nadzwyczajne wydarzenie mogłoby zatrzymać degrengoladę Starego Kontynentu.