Polska wciąż znajduje się w objęciach deflacji. Co więcej, we wrześniu spadek cen był ponownie najwyższy w historii.


Ceny towarów i usług konsumpcyjnych spadły we wrześniu o 0,3% w ujęciu rocznym – poinformował dziś GUS.
Oznacza to, że po raz trzeci z rzędu wskaźnik CPI przyjął ujemną wartość. Stan taki utrzymuje się nad Wisłą już od trzech miesięcy. W lipcu zanotowano spadek cen o 0,2%, a w sierpniu o 0,3% w ujęciu rocznym.
Deflacji nie zaobserwowano natomiast w ujęciu miesięcznym. W porównaniu do sierpnia ceny nie zmieniły się. Analitycy spodziewali się odczytów na poziomie -0,4 r/r i -0,1 m/m.
Zobacz też: 5 mitów o deflacji
Największy wpływ na wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych miały spadki ceny żywności (-2,3%), odzieży i obuwia (4,7%) oraz transportu (-3,2%). Wzrosły – ze względu na podwyżkę akcyzy – ceny napojów alkoholowych i wyrobów tytoniowych (3,6%), łączności (4%), edukacji (1,2%) oraz wizyt w restauracjach i hoteli (1,4%).
Komentarz eksperta
Polska osiągnęła stabilne ceny, a deflacja to nic złego
Patrząc na poszczególne kategorie CPI, nasuwa się jeden wniosek: Polska osiągnęła postulowaną od jakichś 40 lat stabilność cen. W ujęciu miesięcznym ceny towarów i usług we wszystkich głównych kategoriach nie zmieniły się o więcej niż 1,1%. Cały CPI pozostał na tym samym poziomie co w lipcu, a jego podstawowe kategorie (żywność i utrzymanie mieszkania) zdrożały jedynie o 0,1% mdm. Najmocniej – bo o 1% mdm – potaniały paliwa, co jest efektem silnej przeceny ropy naftowej na światowych rynkach. W ujęciu rocznym minimalna deflacja cenowa była efektem taniejącej żywności i paliw. Mocno – bo aż o 4% rdr – podrożała jedynie łączność.
Straszenie „widmem deflacji” jest zatem szczególnie nie na miejscu. Po pierwsze, ponieważ deflacja cenowa w Polsce jest zjawiskiem przejściowym i wynika z równoczesnego pojawienia się dwóch nadzwyczajnych zdarzeń: silnego spadku cen ropy i rosyjskiego embarga na europejską żywność. Po drugie, umiarkowana deflacja jest stanem naturalnym dla wolnorynkowej gospodarki i sama w sobie nie jest zjawiskiem negatywnym, jakim jest inflacja – czyli spadek siły nabywczej pieniądza.
RPP nie wie jak długo jeszcze
Na wystąpienie deflacji w Polsce zareagowały już władze monetarne naszego kraju. Prezes NBP Marek Belka powiedział na konferencji prasowej po tym, jak 8 października RPP obniżyła główną stopę procentową o 50 pb do rekordowo niskiego poziomu 2 proc., że deflacja utrzyma się przez kilka miesięcy, a po powrocie na dodatnie poziomy inflacja utrzyma się na bardzo niskim poziomie w horyzoncie projekcji.
Zobacz też: Nagły atak deflacjofobii
- To co na pewno wiemy to to, że stopa inflacji utrzymywać się będzie na bardzo niskim poziomie jak tylko sięga horyzont. Stopa inflacji pozostanie ujemna przez kilka miesięcy - powiedział. Liczymy na to, że wskaźnik cen wróci do terytorium dodatniego - dodał.
Komentarz eksperta
Deflacja po raz trzeci
Spadek cen raczej powinien cieszyć konsumentów, którzy za mniejsze pieniądze mogą kupić więcej dóbr. Jednak współcześnie, to co w teorii jest dobre dla przeciętnego Kowalskiego, nie musi mieć takiego charakteru dla całej gospodarki opartej głównie o kredyt bankowy. Pamiętajmy też, że deflacja oznacza zmniejszone wpływy podatkowe do budżetu, a to sytuacja najmniej pożądana przez rząd. Firmy i banki wiedzą jak działać i planować swoją działalność w warunkach inflacji, ale gdy występuje deflacja to w praktyce nie mają pojęcia co robić.
Na razie odczuwalny spadek cen ma minimalny wpływ na finanse przeciętnego obywatela, ale kolosalny dla całej gospodarki. W tych warunkach ekonomicznych i panującej doktrynie deflacja jest postrzegana jako większe zło i raczej należy spodziewać się reakcji RPP, która powinna obniżyć stopy procentowe.
Czytaj dalej...
/mz































































