Ubezpieczenia społeczne: szybsze postępowanie kosztem słabszej strony
Wrażliwy wskaźnik sprawności sądownictwa
Nowe przepisy kodeksu postępowania cywilnego postawiły na nowo problem równości stron wobec prawa.
Anna Czapracka, sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu
Zasada prawdy materialnej nie jest już naczelną zasadą procesu i to nie ona kształtuje czynności sądu w postępowaniu cywilnym. Sąd cywilny nie ma już obowiązku "dochodzenia" prawdy, z urzędu działa tylko pomocniczo, aby osłonić słabszą stronę, udzielając jej niezbędnej pomocy i wskazówek. Obowiązuje zasada kontradyktoryjności (sporności). Ma ona zapewnić sprawne postępowanie i umożliwić sędziom rozpatrywanie spraw bez nieuzasadnionej zwłoki.
Zastanówmy się, na ile ten tryb postępowania jest efektywny w sprawach, które z reguły toczą się w sądach bardzo długo i dotykają najboleśniej ludzi oczekujących na przesądzenie sporu z organami rentowymi, często bez środków do życia.
Pospolitość skrzeczy
Jestem sędzią, pracuję w Wydziale Ubezpieczeń i mam wrażenie, że do świadomości ubezpieczonych i organów rentowych nie dotarły zmiany proceduralne, przenoszące ciężar procesowania się na strony.
Do sądów ubezpieczeń w dalszym ciągu docierają sprawy organów rentowych, w których postępowanie dowodowe pozostawia, i to mówiąc bardzo delikatnie, wiele do życzenia, a zasadę prawdy obiektywnej - nadal obowiązującą w postępowaniu administracyjnym - zastępuje uznanie, na podstawie którego wydaje się decyzje, bez rzetelnych ustaleń i dokładnej podstawy prawnej. Uzasadnienia decyzji są nieprecyzyjne, jako podstawę prawną wskazują całą ustawę, bez konkretnych przepisów.
W postępowaniu międzyinstancyjnym organy rentowe nie dokonują rzetelnej samokontroli, często dopiero odpowiedź na odwołanie podaje prawidłowo podstawę prawną zaskarżonej decyzji. Odpowiedzi na odwołanie nie wskazują spornych okoliczności i rzadko zawierają wnioski dowodowe.
Z kolei odwołanie ubezpieczonego - pełniące w tej kategorii spraw rolę pozwu - najczęściej ogranicza się do wyrażenia uogólnionego poczucia krzywdy i odwołuje się do trudnej sytuacji bytowej jako zasadniczego argumentu prawnego. Na posiedzeniu wyjaśniającym i kolejnych rozprawach nie stawia się żadna ze stron.
Dowodzić i wyjaśniać zgodnie z prawdą
Czy w tej sytuacji sąd powinien samodzielnie ustalić okoliczności sprawy zgodnie ze stanem faktycznym i, wbrew duchowi wszystkich kolejnych nowelizacji k.p.c., sam wziąć się do roboty? Czy "sąd przy ZUS", jak nas nazywają wzburzeni renciści, ma zastąpić ZUS i samodzielnie, nie oglądając się na strony, zdefiniować istotę sporu, której ubezpieczeni nie są w stanie określić, następnie wskazać istotne okoliczności i ustalić, które z nich są (mogą być) sporne, potem przeprowadzić z urzędu postępowanie dowodowe, ocenić dowody i w końcu wydać sprawiedliwy wyrok? Strony ustawowo są zobowiązane składać wyjaśnienia co do okoliczności sprawy, zgodnie z prawdą i bez zatajania czegokolwiek, oraz przedstawiać dowody. Obowiązku tego nie można wyegzekwować przymusowo, strona musi więc temu przepisowi podporządkować się, jeśli nie chce przegrać procesu. Czy jednak w tej kategorii spraw sąd I instancji może już na pierwszej rozprawie wydać wyrok bez postępowania dowodowego, gdy przeciwnicy procesowi nie zgłaszają żadnych wniosków, na podstawie takiego materiału dowodowego, jaki mu zaoferował ZUS?
Do tej pory w wielu orzeczeniach uchylających wyroki sądów I instancji w sprawach ubezpieczeniowych sąd odwoławczy powoływał się na nierozpoznanie istoty sprawy i brak oceny wszystkich elementów spornej decyzji - także tych, których żadna ze stron nie kwestionowała. A więc ciężar dowodu nadal ma spoczywać na sądzie? Jak wyegzekwować od nieporadnych stron inicjatywę dowodową i zmusić je do złożenia wniosków dowodowych możliwie najwcześniej? Kto poniesie odpowiedzialność za przewlekłość postępowania, jeżeli sądy z asekuracji przed uchyleniem wyroku nie będą stosować zasady kontradyktoryjności i prowadzić postępowania dowodowe w nieskończoność?
Intencje sobie, życie sobie
Spójrzmy na stosunkowo prostą sprawę: ubezpieczony odwołuje się od decyzji organu rentowego odmawiającej prawa do świadczenia (renty), którego przyznanie zależy od medycznej oceny stanu jego zdrowia. Odwołanie, poza ogólnym zakwestionowaniem zasadności orzeczenia lekarza orzecznika, nie wskazuje okoliczności spornych. Z kolei decyzja organu rentowego powołuje się ogólnie na przepisy ustawy o emeryturach i rentach z FUS i odwołuje do orzeczeń lekarza orzecznika i komisji lekarskiej. To pierwsze orzeczenie uzasadnione jest tak: poprawa stanu zdrowia, zdolny do pracy. To drugie uzasadnione jest słusznością pierwszego.
I co teraz robi sąd
Aby przyspieszyć postępowanie, na posiedzeniu niejawnym, z urzędu, dopuszcza dowód z opinii wszystkich specjalistów od rozpoznawanych u kandydata na rencistę schorzeń, w tym np. gastroenterologa - jeżeli wycięto mu wyrostek, bo i w tym zakresie samodzielnie nie może ustalić, że jest to okoliczność, z punktu widzenia jego roszczenia, nieistotna. Bada go sumiennie cały zespół biegłych, złożony z klinicystów o długim stażu, z tytułami naukowymi, czasami jest to pierwsza tak dokładna i pełna ocena stanu zdrowia ubezpieczonego. Sąd dostaje opinię i rachunek. Rachunek byłby o wiele niższy, gdyby z zaskarżonej decyzji organu rentowego, odwołania petenta i odpowiedzi oddziału ZUS na odwołanie wynikało, czy i co strony kwestionują. Gdyby np. szło tylko o orzeczenie dotyczące układu ruchu, wystarczyłoby badanie biegłych neurologa i ortopedy. A sąd mógłby poprzestać na badaniu tej właśnie spornej okoliczności.
Później, już w toku procesu, odwołujący, co rusz, przynosi nową dokumentację medyczną, co przy długiej kolejce do specjalistów nie powinno dziwić. Przy tak sformułowanych uzasadnieniach decyzji i orzeczeń lekarskich ZUS, sąd nie może ocenić, czy dotyczy ona "nowej okoliczności", i tak cały zamysł ustawodawcy, aby przedmiotem jego oceny nie był nowy stan faktyczny, a tylko ten, który stanowił podstawę wydania spornej decyzji, bierze w łeb. Jeżeli nie zmieni się praktyka postępowania przed organami rentowymi, druga instancja orzecznicza w ZUS nie spełni swojego zadania, a ciężar ustalenia, czy sprawność osób ubiegających się o rentę pozwala (czy nie pozwala) na powrót do pracy, nadal będzie spoczywać na sądzie, wbrew intencjom ustawodawcy, który widzi sąd jako organ kontrolny, oceniający zasadność decyzji rentowej i prawidłowość oceny lekarzy orzeczników ZUS.
Anna Czapracka, sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu
--------------------------------------------------------------------------------
Tu nie ma równości stron
Sprawy ubezpieczeniowe są najbardziej wrażliwym wskaźnikiem sprawności sądownictwa, a zasada kontradyktoryjności, wzmocniona ostatnimi nowelizacjami k. p. c. w postępowaniu przed sądami powszechnymi, raz jeszcze każe zapytać o sens przeniesienia tej kategorii spraw do sądownictwa powszechnego, bez rozwiązania problemu pomocy prawnej dla ubezpieczonych, którzy za przeciwników procesowych mają organy rentowe, reprezentowane przez fachowych pełnomocników i już nie mogą oczekiwać, w takim jak dotąd zakresie, pomocy sądu.
=======================================================================Znam przypadek gdzie wszystko by było dobrze tylko Sąd zaczyna "robić"
za ZUS.Żada dowodów jakich nie żąda ZUS został po prostu adwokatem ZUS-u.Zamierzam złożyć zażalenie na czynności Sądu i zmiany sędziego posiłkując się powyższym.
Walter.