12 i 15 kwietnia kurs kontraktów terminowych na złoto notowanych na nowojorskiej giełdzie towarowej Comex spadł łącznie o ponad 13%, co było najsilniejszą przeceną od roku 1980. Temu „czarnemu łabędziowi” towarzyszyły pewne wydarzenia, których splot był w mojej ocenie zbyt nieprawdopodobny, aby mógł być tylko dziełem przypadku.
Od września 2011 roku aż do kwietniowego krachu kurs złota znajdował się w konsolidacji, wahając się w przedziale 1520-1800 dolarów za uncję. Dolne ograniczenie tego kanału było wcześniej testowane czterokrotnie i za każdym razem było skutecznie bronione. Poziom ten stał się więc kluczowy dla spekulantów posługujących się analizą techniczną i każdy wiedział, że w jego pobliżu musi się znajdować wiele zleceń typu stop-loss.
Sytuacja zaczęła się komplikować pod koniec 2012 roku, gdy realizacja zysków przez krótkoterminowych inwestorów stała się podstawą coraz śmielej wysuwanych wniosków o końcu złotej hossy i pękaniu „bańki spekulacyjnej”, jaka zdaniem niektórych autorów powstała na rynku złota. W lutym od złota odwrócił się jego największy zwolennik na Wall Street, czyli bank inwestycyjny Goldman Sachs. Analitycy Goldmana argumentowali, że wieloletni trend wzrostu cen złota uległ odwróceniu i w związku z tym obniżyli swoje prognozy cen kruszcu. W międzyczasie świat obiegła wiadomość, że znany spekulant George Soros sprzedał 55% swych udziałów w SPDR Gold Trust –; wehikule inwestycyjnym (ETF) kupującym fizyczne złoto. Po Goldmanie kolejne globalne banki inwestycyjne zmieniały swój sentyment do złota, zalecając swoim klientom sprzedaż kruszcu i prognozując głębokie spadki cen żółtego metalu.
W takiej atmosferze 2 kwietnia – czyli już po rabunku cypryjskich depozytów bankowych, wymuszonym przez Eurogrupę – na rynek trafił raport francuskiego banku Societe Generale. Jego analitycy twierdzili, że nadchodzące ożywienie gospodarcze w USA doprowadzi do wzrostu realnych stóp procentowych, co przełoży się na umocnienie dolara i zakończenia hossy na rynku złota. Rekomendacja brzmiała „sprzedaj” i zawierała prognozę spadku ceny złota do 1375 USD do końca 2013 roku.
| »Przecena złota wymiotła 560 mld dolarów z banków centralnych |
W tych okolicznościach 12 kwietnia w pierwszych minutach handlu na nowojorskiej giełdzie towarowej rzucono na rynek ogromne zlecenia sprzedaży kontraktów terminowych na złoto. „Ktoś” chciał się pozbyć kontraktów opiewających na 600 ton złota, stanowiącego równowartość 28 mld dolarów i około jednej czwartej rocznego globalnego wydobycia. Trudno sobie wyobrazić, aby profesjonalista chcący upłynnić tak dużą ilość metalu rzucił na rynek wszystkie zlecenia naraz. Zmasowane w krótkim czasie zlecenia sprzedaży doprowadziły do paniki i przełamania wsparcia leżącego w strefie 1520-1525 USD. Dalsze spadki kursu złota napędziły uruchamiane automatycznie zlecenia typu stop-loss oraz brokerzy zamykający swoim klientom długie pozycje z powodu niedostatecznego depozytu zabezpieczającego (margin call). Ten drugi czynnik wraz z podniesieniem minimalnego depozytu przez Comex był odpowiedzialny za dalszą przecenę kontraktów na złoto w poniedziałek 15 kwietnia.
W mojej ocenie ten „zbieg okoliczności” wydaje się zbyt nieprawdopodobny, aby był dziełem przypadku. Tym bardziej, że w tym samym czasie zaszły zdarzenia, które tylko zwiększyły atrakcyjność złota w oczach inwestorów. Było to przede wszystkim rozpoczęcie potężnego programu dodruku pieniądza przez Bank Japonii oraz konfiskata depozytów z cypryjskich banków, podważająca zaufanie do całego sektora bankowego w strefie euro.
![]() | »Jak i gdzie sensownie inwestować w złoto? |
Krzysztof Kolany
Główny analityk Bankier.pl




























































