>>Ale nadinterpretację strzeliłeś. Przedewszystkim rynek książek fantasy jest dosyć duży na świecie, zwłaszcza rynki lokalne, dlatego nikt nie tłumaczy jakiegoś tam fantasy, które nie jest znane, bo może i się spodobałoby zagranicznym czytelnikom, ale jest za duża konkurencja. Z tłumaczeniami wchodzi się dopiero książek, które pozdobywały międzynarodowe nagrody lub są rozpoznawalne z innych przyczyn (np. Wiedźmin) i one wtedy okazuje się że są rzeczywiście czytane. To są zupełnie inne problemy niż to czy zagranicznemu czytaczowi fantasy spodoba się książka Piekary bo spodoba się w takim samym stopniu jak polskiemu czytelnikowi fantasy. Tylko problemem jest głównie to czy w ogóle ją kupi bez marketingu jak będzie miał obok siebie polskiego autora o którym nic nie słyszał a na książce conajwyżej napisane że dobrze się w PL sprzedaje i 20 autorów z rynku rodzimego?
No chyba nie. W Polsce mamy Zambocha, gościa z Czech, który sprzedaje sporo swoich książek.
Jesli chodzi o naszych autorów, to Sapkowski, ale też Wegner są bardzo popularni na Wschodzie, szczególnie w Rosji (w obecnym klimacie nie ma to znaczenia, ale tak było).
Jesli chodzi o światowych artystów, to oczywiście Lem, którego książki były popularne na zachodzie i nawet dostały ekranizację.
Weźmy też Dukaja,który radzi sobie na tyle dobrze, że dostał uniwersum filmowe Netflixa.
A teraz przejdźmy do Jacka. Widzisz, sam odpowiedziałeś sobie, że po co Jacek ma się pchać na zachód, jak tam jest kilkanascie podobnych książek?
Więc hasło - dobre IP - upada, bo IP jest co najwyżej dobre lokalnie, nie globalnie.
Co zatem stanowi podstawę do twierdzenia, ze ludzie siegną po grę dusta, jak mogą po inne gry? Tego argumentu użyłeś w odniesieniu do książek. Przypomnę ze znacznie łatwiej (taniej) napisać dobrą, konkurencyjną książke niż zrobić grę.