2. Nie, nie można tak założyc.
Oczywiście, że nie można zalożyć, że jesli coś spodoba się polskiemu czytelnikowi, to z automatu niemieckiemu czy amerykańskiemu. Wiesz czemu? Bo gdyby tak było, to Jacek tłukłby miliony na tłumaczeniach swoich dzieł na zachód. Gdyby miał choćby 1/10 tej popularności co w Polsce na rynku anglosaskim, to jeździłby Ferrari po bułki, a dzieciaki do szkoły odwoził Gelenda.
Ale tak nie jest i Jacek nie przetłumaczył Inkwizytora. Czemu?
Sam odpowiedz sobie.
Ale nadinterpretację strzeliłeś. Przedewszystkim rynek książek fantasy jest dosyć duży na świecie, zwłaszcza rynki lokalne, dlatego nikt nie tłumaczy jakiegoś tam fantasy, które nie jest znane, bo może i się spodobałoby zagranicznym czytelnikom, ale jest za duża konkurencja. Z tłumaczeniami wchodzi się dopiero książek, które pozdobywały międzynarodowe nagrody lub są rozpoznawalne z innych przyczyn (np. Wiedźmin) i one wtedy okazuje się że są rzeczywiście czytane. To są zupełnie inne problemy niż to czy zagranicznemu czytaczowi fantasy spodoba się książka Piekary bo spodoba się w takim samym stopniu jak polskiemu czytelnikowi fantasy. Tylko problemem jest głównie to czy w ogóle ją kupi bez marketingu jak będzie miał obok siebie polskiego autora o którym nic nie słyszał a na książce conajwyżej napisane że dobrze się w PL sprzedaje i 20 autorów z rynku rodzimego?