Dnia 2025-07-01 o godz. 11:12 deuset napisał(a):
> Nie chodzi o domniemanie nielegalności czy niejawności działań. Chodzi o niewłaściwe użycie narzędzia, które w założeniu powinno wspierać działalność operacyjną, a nie służyć chwilowemu kreowaniu zysku księgowego, oderwanego od realnej wartości ekonomicznej.
> Spółka opiera swój model działania niemal w całości na pozyskiwaniu środków publicznych w ramach dotacji na czystą energię. Tymczasem zastosowana struktura — wykorzystująca SPV, opcję warunkowego odkupu oraz nadzieję na przyszłe przepływy — nie tylko nie minimalizuje ryzyka, ale przenosi je na całe społeczeństwo, które finansuje ten system dotacyjny.
> Część inwestorów i obserwatorów wierzy w powodzenie tych umów — to zrozumiałe. Ale nadzieja nie może stanowić fundamentu systemu finansowania publicznego, zwłaszcza gdy mechanizm został skonstruowany w sposób, który zdejmuje odpowiedzialność za wynik i umożliwia cofnięcie transakcji w dowolnym momencie.
> Zysk, który może zniknąć przy jednym wewnętrznym ruchu uchwały właściciela, nie spełnia definicji efektu gospodarczego. To nie owoc sprzedaży, a efekt technicznej modyfikacji bilansu — tymczasowy, symulowany, pozbawiony trwałości.
> Jeśli taki model zostanie uznany za dopuszczalną praktykę, to każda firma będzie mogła stworzyć własne SPV, przeprowadzić transfer wewnętrzny, wykreować zysk i użyć go jako podstawy do pozyskania dotacji publicznych. Wystarczy odwzorować mechanizm Columbusa — przypisać prawa, roszczenia, przewidywane wpływy — a zysk księgowy zostanie stworzony „z powietrza”.
> Tymczasem dotacje są ograniczone. Ich celem nie jest wsparcie kreatywnych konstrukcji bilansowych, lecz realne projekty, które niosą wartość dodaną dla gospodarki, środowiska i obywateli. Jeśli pieniądze publiczne trafiają do podmiotu, który nie ponosi rzeczywistego ryzyka i utrzymuje kontrolę nad transakcją pozorną, to zasadne staje się pytanie:
> Dlaczego środki mają zostać przydzielone właśnie tej firmie, a nie innej, która działa operacyjnie, transparentnie i rzeczywiście tworzy czystą energię?
> > Pewnie zaraz usłyszymy, że Columbus ma 18 000 umów i wiele projektów — tylko co z tego? To, że spółka podpisała tysiące kontraktów, nie znaczy, że ich realizacja nie pochłonie jeszcze więcej środków publicznych, zwłaszcza gdy w tle czai się perspektywa pokrycia zadłużenia wygenerowanego wcześniej. (znowu opieramy na wierze)
> W efekcie całe ryzyko — bilansowe, operacyjne i systemowe — zostaje przeniesione na społeczeństwo, które finansuje ten mechanizm ze wspólnej kieszeni.
> Być może niektórzy bronią tego układu, bo wierzą w sukces spółki. A może — bo wierzą w swoje inwestycje, liczą na wzrost kursu akcji i realizację zysków. Ale zyski z tej wiary nie mogą być finansowane z pieniędzy podatników.
> Dlatego: zgódźmy się, że się nie zgadzamy — ale niech ryzyko ponosi ten, kto inwestuje prywatne środki, a nie całe społeczeństwo.
> Jeśli model działania spółki budzi aż tyle wątpliwości, jeśli coraz więcej głosów mówi wprost o jego słabościach i trwałości jedynie na papierze — to sam ten fakt powinien być ostrzeżeniem.
> Transformację energetyczną można przeprowadzić mądrzej, taniej i bez nadmiernego ryzyka. Wystarczyłoby dać szansę firmom, którym wcześniej odmówiono wsparcia. Niech one spróbują wykonać ten sam manewr — przy mniejszej skali i większej przejrzystości — a z pewnością są w stanie zrealizować te same 18 000 instalacji. Może z większą odpowiedzialnością. Może bez bilansowych iluzji - To jest moja wiara (poparta argumentami), na której podstawie Columbus nie powinien dostać dotacji.
O TAK MAŁE SPÓŁKI TAKIE JAK TA CO ZAKŁADAŁA MOJEMU ZNAJOMEMU I DZIS JUZ NIE ISTNIEJE A ZNAJOMY POZOSTAL Z PROBLEMAMI WADLIWEJ INSTALACJI.ON BY DZISIAJ NAJLEPIEJ CI WYTLUMACZYL ZE NIGDY WIĘCEJ TAKIEJ FIRMY.NIBY MIAL MIEC GWARANCJE ALE FIRMY JUZ NIE MA I TERAZ DO KOGO Z SPAPRANO FUSZERKA I NIBY Z GWARANCJA