Wracając do celów z moich wyliczeń wynika, że z windykacji spółka musiałaby uzyskiwać min. 1.8 mln kwartalnie (Grodzki zakłada 2.1 mln do końca 2019)
1. 1.8 mln to rata plus koszty odsetek - przeniesienie ciężaru z przychodów z pożyczek na windykację.
Idąc w tym trybie i dzieląc spółkę jakby na dwie to możemy mówić o rentownej części windykacyjnej i nierentownej częsci pożyczkowej.
Gdy chodzi o koszty to okresie restrukturyzacji i zejściu do 250 tys kosztów wynagrodzeń (z ubezpieczeniem) i próbując wydzielić koszty usług odpowiedzialne za część pożyczkową na poziomie 250-300 tys (porównaczo przy założeniu stałej) plus jakiś odpis, który przy obecnych należnościach w terminie ukształtowałby się na ok. 100-200 tys część pożyczkowa musiałaby wynosić min. 600-700 tys.
I tak rozpatrując 'spółka' windykacyjna musiałaby mieć 1.8 mln a spółka pożyczkowa 600-700 tys przychodu (przy założeniu zejściu z kosztów ale to akurat jest wdrożone i realizowane). Gorzej z częścią przychodową bo ta jest 'zapowiedzią'.
... ale gdyby to w takim trybie spółka musiałaby utrzymać się co najmniej 6 kwartałów co przy ew. konwersji pożyczek (w przyszłości) być może pozwoliłoby utrzymać dług w okolicach 15-16 mln czyli poziom akceptowalny dla inwestora. (przeniesienie długu na inwestora)
Jedynym pozytywem o który pytałem i został potwierdzony przez Grodzkiego to taki, że w kwocie w windykacji 73 mln tzw. fraudów (a więc potocznie mówiąc słupów lub nazywając to łagodniej klientów z nieudokumentowanymi dochodami) jest maks. 10% (5-7 mln) a więc poziom naturalny i akceptowalny - ta kwestia jest akurat bardzo ważna i trochę uspakajająca, bo pokazuje ew. szanse oraz 'historię' zawierania umów. Ma to też znaczenie przy ew. podejściu spółki do roszczeń czy to wobec przedstawicieli czy jakiś pracowników czy klientów, bo w sytuacji gdy celem spółki nie było masowe i świadomie zawieranie niejasnych umów pozwala rozumować, iż spółka na ten moment będzie dochodzić niczego i nikogo nie kryjąc. - to jest ważne!