We wrześniu Bank Rosji zwiększył swoje rezerwy złota o 38,25 ton, czyli najwięcej od 15 lat i przypuszczalnie najwięcej od czasu upadku ZSRR. To ruch zastanawiający, tym bardziej że równocześnie Rosja wydała miliardy dolarów na ratowanie kursu rubla.


Rosja pod rządami Władimira Putina od ponad dekady dokonuje regularnych zakupów złota. Przez ten czas rosyjskie rezerwy złota zwiększyły się trzykrotnie, na koniec września osiągając wielkość 37 milionów uncji, czyli ok. 1.150,75 ton. Oficjalnie są to szóste na świecie państwowe rezerwy złota. Więcej kruszcu mają tylko Francja, Włochy, MFW, Niemcy i USA.

Zaskoczeniem może być fakt, że we wrześniu Bank Rosji dokonał „niestandardowo” dużych zakupów złota, zwiększając stan rezerw o 1,23 mln uncji, czyli ponad 38,25 ton. W sierpniu Rosja nabyła 7,2 ton, od początku roku zwiększając swoje rezerwy królewskiego metalu łącznie o 115,6 ton. Dla porównania, polskie rezerwy złota wynoszą 102,9 ton.
Równocześnie rosyjskie rezerwy walut obcych zmalały we wrześniu o 9,6 mld dolarów, do poziomu 396,8 mld USD. Oznacza to, ze w poprzednim miesiącu Bank Rosji wydał niemal 10 mld dolarów na ratowanie kursu rubla. Wysiłki te okazały się bezskuteczne: na początku września dolar kosztował 37,14 rubli, na koniec miesiąca już 39,55 rubli, by 30 października sięgnąć rekordowych 43,63 rubli. Oznacza to, że od początku roku rubel stracił względem dolara ponad 23%.
Rosyjskie władze nie ukrywają, że zakupy złota to element podważenia roli dolara jako globalnej waluty rezerwowej. Od kilku lat Kreml prowadzi konsekwentną politykę dedolaryzacji świata, jako głównego sojusznika mając Pekin. W czerwcu Gazprom ogłosił, że jest gotów przyjmować juany jako zapłatę za gaz wysyłany do Chin. Póki co Rosja przegrywa walkę na froncie walutowo-finansowym, ale na dłuższą metę to pozycja Stanów Zjednoczonych i dolara prezentuje się słabiej niż wspólny blok krajów BRICS.
Krzysztof Kolany


























































