Dla inwestorów najważniejszą kwestią było, czy w listopadowym komunikacie FOMC znajdzie się fraza o utrzymaniu niskich stóp procentowych przez „dłuższy okres czasu”. To kluczowe zdanie pojawiło się także tym razem, ale zostało nieco zmodyfikowane. Władze Fed-u zasygnalizowały, że zerowa stawka będzie obowiązywać dopóki będzie się utrzymywać „niski poziom wykorzystania mocy produkcyjnych, stłumione trendy inflacyjne oraz stabilne oczekiwania inflacyjne”. To dość sensacyjna zapowiedź, bowiem do tej pory niemal wszyscy ekonomiści uważali, że Fed uzależni termin pierwszej podwyżki od sytuacji na rynku pracy.
W listopadowym komunikacie FOMC ocenia inflację jako niegroźną za sprawą niskich oczekiwań inflacyjnych i słabego wykorzystania mocy produkcyjnych. Wygląda jakby amerykańskie władze monetarne zupełnie ignorowały fakt deprecjacji dolara, dwa razy droższej niż przed rokiem ropy oraz rekordowych cen złoto.
Niewielka zmiana nastąpiła też na froncie ilościowego luzowania polityki monetarnej. Rezerwa Federalna zmniejszyła bowiem limit skupu długu Fannie Mae i Freddie Mac (znacjonalizowane we wrześniu 2008 roku agencje pośredniczące w sekurytyzacji kredytów hipotecznych) z 200 do 175 mld dolarów. Zarówno skup tych papierów jak i obligacji hipotecznych (za 1,25 biliona $) ma być stopniowo wygaszany i zakończyć się przed kwietniem 2010 roku. Fed zapewnił też inwestorów, że panuje nad wielkością swojego bilansu (który w ciągu ostatnich 13 miesięcy uległ podwojeniu) i że jest w stanie w porę ograniczyć jego rozmiary.
Oceniając kondycję amerykańskiej gospodarki Komitet odnotował postępującą poprawę względem stanu z końca września. Przedstawiciele FOMC dostrzegli przede wszystkim wzmożony ruch w nieruchomościach, nie wzmiankując przy tym, iż był on efektem rządowych dopłat do kupowanych domów. W opinii włodarzy Rezerwy Federalnej „aktywność gospodarcza zapewne pozostanie niska przez pewien czas, ale Komitet oczekuje, że polityka fiskalna i monetarna oraz siły rynku wzmocnią wzrost gospodarczy”.
Początkowo publikacja komunikatu wywołała nerwowe reakcje inwestorów i sporą zmienność na rynkach finansowych. Jednakże w sumie finansiści dostali to, czego chcieli: obietnicy niskich stóp procentowych, więc sytuacja po 20 minutach powróciła do normy. O godzinie 20:35 indeks S&P500 rósł o 1,1%, zaś euro było notowane na poziomie 1,4862$, czyli o 1% wyżej niż we wtorek.
Krzysztof Kolany