Przyłączam się do poprzedników, którzy twierdzą, że przejść przez biurokrację dostawcy prądu jest niezwykle ciężko. Oni mają swój czas nawet na zamontowanie skrzynki, kable nam z drogi wystawały z siłą i prądem, a oni zwlekali z podłączeniem właściwego prądu. Dopiero, jak mąż zadzwonił do dyrektora pogotowia energetycznego przyjechali podłączyć prąd do naszej skrzynki i można było wyciągnąć kable od tymczasowego. Jakieś umowy kompleksowe... przejście z taryfy budowlanej na dla gospodarstwa domowego też było wyzwaniem. Ja wysoko w ciąży musiałam się pofatygować do Enei, bo inaczej dokument zmieniający taryfę był niepełny (oboje jesteśmy właścicielami).
Poza tym, miałam ponad 500 zł nadpłaty na prądzie budowlanym, ale zaliczkę zawsze płaciłam 3 dni po ich terminie płatności. Mimo nadpłaty odliczyli sobie co miesiąc odsetki karne... Chore. A, że ustalili zwyżkową zaliczkę nieoprocentowaną w żaden sposób i rządzili przez 6 miesięcy moją kasą, to już mało istotne.
Chory jest też fakt, że inne dokumenty potrzebne są do odbioru domu, a inne do ujawnienia budynku w księdze wieczystej. Dopiero po odbiorach dowiedzieliśmy się, że Wydział Ksiąg Wieczystych wymaga całkiem innych map geodezyjnych. Musieliśmy ponownie zabulić za ich zrobienie, a zmieniło się tylko to, że na tych ostatnich widnieje pieczątka, że mapa uprawnia do zmian w księdze wieczystej....
No i jeszcze jedno... Przyjeżdża grucha z betonem... Wylewa ponoć cały beton, potem wraca po kolejną porcję, w międzyczasie zahaczając o bliskie osiedle i tam wylewa "potrzebującemu" kilka kubików betonu, za który ja zapłaciłem... Może ktoś zajmie się właśnie tym. Oszukali nas na fundamentach, a potem na wylewce pod ogrodzenie.