W czwartek rentowność niemieckich obligacji 10-letnich spadła do rekordowo niskiego poziomu 0,666%. Ceny obligacji osiągają historyczne maksima niemal w całej Europie: już 10 europejskich państw należy do coraz mniej elitarnego „klubu 1%”.


Malejąca rentowność obligacji oznacza wzrost jej ceny rynkowej. Stąd też wzrost notowań niemieckich obligacji doprowadził do spadku ich rentowności do rekordowo niskiego poziomu. W przypadku papierów 10-letnich jest to 0,666%, czyli o 114 punktów bazowych mniej niż jeszcze 12 miesięcy temu. 5-letnie „Bundy” przynoszą dochód zaledwie 0,09% rocznie, a dług o zapadalności do dwóch lat włącznie od kilku miesięcy notowany jest przy ujemnej rentowności! To absurdalna sytuacja, gdy posiadacz niemieckiej obligacji faktycznie płaci rządowi RFN za przechowanie pieniędzy.

Ale historycznie niskie koszty obsługi publicznego długu to nie tylko przypadek odpowiedzialnych fiskalnie Niemców, którzy w tym roku uchwalili pierwszy od 45 lat budżet bez deficytu. „Klub 1%” – czyli grono państw mogących pożyczać na 10 lat za mniej niż 1% rocznie – w samej tylko Europie rozrósł się do 10 członków: Szwajcarii, Niemiec, Czech, Finlandii, Holandii, Austrii, Belgii, Francji (?!), Danii i Szwecji. Dodajmy, że większość z tych krajów jest nadmiernie zadłużona (relacja długu do PKB przekracza 60%) a ich gospodarki od kilku lat znajdują się w recesji bądź stagnacji.
Nawet rentowności niedawnych eurobankrutów (poza Grecją) notowane są przy rentownościach poniżej 3%. 10-latki włoskie i hiszpańskie przynoszą niższy dochód od papierów rządu USA, co już zakrawa na kompletny absurd nawet przy uwzględnieniu różnic w stopie inflacji po obu stronach Atlantyku. Coś, co jeszcze do niedawna było aberracją, zaczyna stawać się normą.
Za taki stan rzeczy w znacznej mierze odpowiada Europejski Bank Centralny, który pod wodzą Mario Draghiego zalewa europejskie banki setkami miliardów euro, sprowadził stopę referencyjną praktycznie do zera i każe sobie płacić za utrzymywanie depozytów (ujemna stopa depozytowa). Polityka represji finansowej prowadzona nie tylko w strefie euro zmusza oszczędzających do wyboru pomiędzy pewną realną stratą kapitału w banku lub na papierach skarbowych, a podjęciem niechcianego ryzyka na rynkach akcji lub nieruchomości.
























































