Zmiany w zarządach i radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa będą, ale nie spodziewałbym się wielkiej rewolucji – mówi Wojciech Balczun, minister aktywów państwowych w swoim pierwszym wywiadzie po objęciu stanowiska udzielonym gazecie „Parkiet”.


Wojciech Balczun, minister aktywów państwowych pytany, czy „sławetna »miotła personalna« Ministra Aktywów Państwowych pójdzie zaraz w ruch”, odpowiedział, że nie kieruje się zasadą, że trzeba coś „zamiatać dla samego zamiatania”.
„Kluczowa jest ocena zasobów – czy realizują one przyjęte strategie i czy te strategie są spójne ze strategią państwa. Spotykam się na bieżąco z zarządami, rozmawiamy o koncepcjach. Jeśli widzę, że spółka jest dobrze zarządzana, ma pomysł i skutecznie go realizuje – nie oznacza, że muszę tylko dla zasady wymieniać pół zarządu. Ale to także nie oznacza, że zmian nie będzie. W wielu miejscach są poważne wątpliwości, a mamy też kilka trudnych przypadków, które stanowią duże wyzwanie” - zaznacza we wtorkowym „Parkiecie".
Minister nie chce mówić o konkretnych spółkach, co do których zarządów pojawiły się już u niego wątpliwości. Podkreśla, że zachowuje obiektywizm.
„Najpierw weryfikuję, gdzie naprawdę leży źródło problemu. Często to konsekwencja niefortunnych decyzji inwestycyjnych czy biznesowych podejmowanych w latach ubiegłych” - ocenia.
Zapytany, czy nie jest rozczarowany tym, że wykonano audyty w spółkach, wskazano w nich konkretne straty i zaniedbania, a winni nie zostali ukarani, powiedział, że „młyny sprawiedliwości mielą powoli, ale mielą”.
„Sprawy gospodarcze są skomplikowane i wymagają analiz ekspertów i biegłych. Tam, gdzie skierowano zawiadomienia, postępowania się toczą. Społecznym oczekiwaniem było, że wszystko stanie się szybciej, ale z doświadczenia wiem, że sprawy gospodarcze wymagają czasu. Jestem przekonany, że najważniejsze sprawy, które rzutują na dzisiejszą sytuację, zostaną rozliczone. Te proste przypadki nadużyć – fikcyjne etaty, nieadekwatne wynagrodzenia, brak obecności w pracy – trafiają do mediów niemal codziennie. Problem w tym, że przy takim natłoku informacji opinia publiczna zaczyna się na nie uodparniać. Kluczowe są jednak sprawy fundamentalne: każdy menedżer odpowiada kodeksowo za swoje decyzje. Były momenty, gdy zarządy – często słabo przygotowane merytorycznie – podpisywały się pod projektami, które dziś negatywnie rezonują. Za to powinni ponieść odpowiedzialność. Odpowiedzialność karna organów korporacyjnych dziś jest większa niż dawniej – obejmuje również rady nadzorcze” - odpowiedział. (PAP)
mark/ amac/