Zbyt często odnoszę wrażenie, że przywykliśmy do katolickiego socjalizmu płynącego z codziennej praktyki niektórych księży i biskupów, w której roi się od haseł typu „solidarność”, „wrażliwość społeczna” oraz krytyki wolnego rynku i kapitalizmu. Tyle tylko, że w Ewangelii takich sformułowań nie znajdziemy. Co więcej, Chrystus kilkukrotnie wygłaszał kazania, pod którymi liberał podpisałby się obiema rękami. Twierdzę, że w kwestiach gospodarczych Jezusowi bliżej byłoby do UPR niż SLD.
Bankierzy i złoto
Jednym z moich ulubionych fragmentów Ewangelii jest przypowieść o talentach (Mt 25, 14-30), w której właściciel kapitału powierza go swoim trzem sługom. Ci starożytni maklerzy działają na własny rachunek, ale ryzykują oszczędnościami swego pryncypała. Ten z kolei wynagradza ich według osiągniętej stopy zwrotu, domagając się podwojenia zainwestowanych pieniędzy w „dłuższym czasie”. Ta przypowieść to pochwała wolnej inicjatywy, podejmowania ryzyka, inwestowania i akumulacji kapitału - czyli cech typowo kapitalistycznych. Makler, który zakopał swój talent (1 talent stanowił równowartość ok. 26,2 kg złota, czyli 842,4 uncji wartych obecnie ponad 4,7 miliona złotych), został ukarany i pouczony tymi słowy: „Powinieneś był więc przekazać pieniądze bankierom, a ja po powrocie odebrałbym je z zyskiem.”
Trudno chyba o bardziej jednoznaczny stosunek Syna Bożego do roli systemu bankowego i pożyczania na procent. Każdego socjalistę oburzą też słowa, jakimi Chrystus podsumował tą przypowieść: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane i będzie miał w nadmiarze. Temu zaś, kto nie ma, zostanie zabrane nawet to, co ma.” Jak widać, nawet Królestwa Niebieskiego nie stać na sprawiedliwość społeczną.
Wino i godna płaca
Bardzo prokapitalistyczną i wolnorynkową wymowę ma też przypowieść o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-16). Właściciel umówił się z robotnikami na dniówkę w wysokości jednego denara. Później jeszcze kilkakrotnie wychodził na rynek (widocznie brakowało mu rąk do pracy), zatrudniając bezrobotnych, nie podając jednak konkretnej stawki. Gdy przyszło do rozliczeń, każdy pracownik otrzymał denara - zarówno ci, którzy pracowali cały dzień, jak i ci zatrudnieni tylko na godzinę. Ci pierwsi byli niezadowoleni, ponieważ liczyli na coś więcej. Właściciel-kapitalista odpowiedział im tak: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? (...) Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?” W ten oto sposób Jezus poucza nas, czym jest prawo własności i swoboda umów. Nie ma tu jednak mowy o populistycznym sloganie „godnej płacy” czy wypłacie na zasadzie „każdemu według zasług”. Nic z tych rzeczy. Każdemu tyle, ile zostało uzgodnione w kontrakcie zawartym na wolnym rynku.
Grecja i roztropność
Przypowieść o pannach roztropnych (Mt 25, 1-13) to z kolei najlepsza ilustracja kryzysu strefy euro. Z dziesięciu panien pięć (Grecja, Irlandia, Portugalia, Włochy i Hiszpania) okazało się nieroztropnymi. Odpowiednikiem oliwy, której zabrakło pannom, stały się pieniądze, których zabrakło nierozważnym rządom. W ewangelicznej przypowieści panny lekkomyślne poprosiły te rozsądne o pożyczkę. Wówczas te roztropne odpowiedziały: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!”. W myśl nauk Chrystusa kraje roztropne (Niemcy, Finlandia, Słowacja) powinny były odprawić Grecję do „sklepu”, czyli pozwolić jej zbankrutować. Zlekceważenie morału tej przypowieści sprawiło, że lokalny grecki kryzys szybko ogarnął całą strefę euro, pełną nieroztropnych panien.
„Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” - tak w tej samej przypowieści poucza nas Jezus. To rada szczególnie cenna dla inwestorów, którzy nie wiedzą, kiedy nadejdzie krach, a kiedy nastanie hossa. Zabezpieczenie w postaci zleceń stop-loss lub opcji jest więc jak najbardziej zalecane. Należy być zapobiegliwym i zachować pokorę przy prognozowaniu zachowań rynków.
Dłużnicy i chciwi bankierzy
O długach mówi też Chrystus w przypowieści o nielitościwym dłużniku (Mt 18, 23-35). To historia wielkiej abolicji podatkowej. Król darował jednemu ze swych przedsiębiorczych sług (teraz powiedzielibyśmy: biznesmenowi z szarej strefy) astronomiczny dług opiewający na dziesięć tysięcy talentów (czyli ok. 47 mld zł.). To trochę przypomina sytuację z jesieni 2008 i wiosny 2009, gdy rządy USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii i Holandii wyłożyły setki miliardów dolarów i euro z publicznych pieniędzy na ratowanie bankrutujących banków. I dokładnie niczym w Ewangelii, gdzie niesolidny dłużnik nie chciał darować stu denarów własnych wierzytelności, tak samo banki nie chciały darować podatnikom ani centa ich zobowiązań.
„Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: "Oddaj, coś winien!" Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: "Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie". On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu” Dokładnie tak zachowały się banki amerykańskie, które mimo wielomiliardowego „darowania długu” obciążyły swych klientów nowymi opłatami i prowizjami. Ewangelia każe się spodziewać, że chciwych bankierów spotka marny los. „Uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.” Katem dla banków mogą okazać się deponenci przypuszczający zbiorowy szturm na bankowe oddziały, doprowadzając je do upadku.
Cudowne rozmnożenie pieniędzy
We współczesnym systemie bankowym codziennie następuje cud rozmnożenia pieniędzy. Negatywne skutki tego procederu stara się ograniczać bank centralny poprzez ostrożną i konserwatywną politykę monetarną. Ale gdy sam bank centralny drukuje pieniądze w hurtowych ilościach, sytuacja jest szczególnie niebezpieczna.
Tymczasem Chrystus nigdy nie dopuścił się oszustwa, jakim byłoby rozmnożenie pieniędzy. Owszem, zdarzyło mu się przemienić wodę w wino (przy okazji obniżając na lokalnym rynku cenę czerwonego trunku) lub rozmnożyć żywność, gdy pięcioma chlebami i dwiema rybami najadło się pięć tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. Jezus zapewne doskonale rozumiał, że gdyby rozmnożył pieniądze, to wszyscy pozostaliby głodni. Jest to jasne wskazanie, że prawdziwy dobrobyt powstaje tylko w wyniku pracy, dzięki której przybywa realnych dóbr i usług. Drukowanie pieniędzy jest więc czynem nie tylko bezproduktywnym i szkodliwym gospodarczo, ale także niechrześcijańskim.
Ważne jest też to, czego Jezus nie powiedział, ponieważ można przypuszczać, że z tym się nie zgadzał. Choć wielokrotnie zachęcał do jałmużny, dzielenia się z bliźnimi i nieprzywiązywania się do dóbr materialnych, to nigdy nie stwierdził, że państwo powinno odbierać jednym i dawać drugim. Można więc wywnioskować, że w Królestwie Niebieskim Bóg nie narzuci redystrybucji dochodów od zaradnych do nieudaczników. I bynajmniej nie dlatego, że tych pierwszych w niebie nie będzie - jak chcieliby to widzieć ci drudzy. Królestwo Niebieskie pełne samych nieudaczników - jakież to byłoby okropne i nieekonomiczne!
Krzysztof Kolany
Bankier.pl
„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie serce twoje.”
Źródło: Ewangelia św. Mateusza 6, 19-21.
Komentuje Marcin Dziadkowiak, z-ca redaktora naczelnego Bankier.pl |
|
|