REKLAMA

Inwestorzy drżą przed deflacją. Czy jest się czego bać?

Krzysztof Kolany2014-05-12 11:20główny analityk Bankier.pl
publikacja
2014-05-12 11:20

Trzech na czterech profesjonalnych użytkowników serwisu Bloomberg obawia się deflacji w strefie euro - alarmuje agencja na swoich stronach internetowych. Czy jednak straszenie „widmem deflacji” ma jakiekolwiek uzasadnienie?

Prawie 75% ankietowanych traderów, bankierów i zarządzających funduszami przyznało, że ryzyko deflacji w strefie euro jest wyższe niż ryzyko inflacji. Badanie przeprowadzono w dniach 22-24 kwietnia na próbie 594 użytkownikach profesjonalnej platformy Bloomberga.

Drożej, znaczy lepiej?

Deflacja – rozumiana jako generalny spadek cen w gospodarce – uchodzi współcześnie za wcielenie największego zła, podczas gdy umiarkowana inflacja (czyli wzrost cen uznawana jest za przejaw siły gospodarki i ogólnie za coś pozytywnego. Tymczasem dla zdecydowanej większości ludzi (tj. konsumentów) to inflacja jest zjawiskiem szkodliwym, ponieważ redukuje siłę nabywczą ich pieniędzy. Inflacja sprawia, że to samo sto złotych jutro jest warte mniej niż dzisiaj.

Sprawa zahacza o absurd w takich miejscach jak strefa euro czy Japonia, a więc w regionach o jednych z najwyższych kosztów życia. Tam ekonomiści tzw. głównego nurtu woleliby widzieć inflację zamiast deflacji. Czyli jeszcze wyższe ceny. Elementarna logika podpowiada, że dla tych gospodarek korzystny byłby proces odwrotny: niższe ceny, niższe koszty życia i niższe wynagrodzenia, aby w Europie znów opłacało się cokolwiek produkować. Strefa euro potrzebuje teraz naturalnej i zdrowej deflacji. Innymi słowy: mocniejszego pieniądza.

Dlaczego bankierzy lubią inflację

Zharmonizowany indeks cen dóbr konsumpcyjnych (HICP) w strefie euro wzrósł w kwietniu o 0,7% rdr. Od jesieni ta podstawowa miara inflacji w eurolandzie nie przekracza 1% i jest zdecydowanie niższa od statutowego celu Europejskiego Banku Centralnego. EBC zobowiązany jest utrzymywać wzrost cen w tempie „blisko, ale poniżej 2%” rocznie. Taki jest mandat zdecydowanej większości współczesnych banków centralnych: utrzymywać stabilną i pozornie niską inflację. Czyli systematycznie zwiększając podaż pieniądza, aby utrzymać odpowiednie tempo utraty wartości emitowanego przez siebie środka płatniczego. To dość specyficzna troska o „stabilność cen”, które według banków centralnych mogą być tylko „stabilne w górę”. Nigdy w dół.

Choć ta powszechnie obowiązująca praktyka ekonomiczna (oparta o syntezę keynesizmu i monetaryzmu) przypomina kwadraturę koła, to jednak ma swoje logiczne uzasadnienie. Bowiem zarówno deflacja jak i inflacja ma swoich beneficjentów. Deflacja sprzyja posiadaczom gotówki, która systematycznie zyskuje na sile nabywczej. Nie trzeba w tym celu kupować obligacji czy zanosić pieniędzy do banku. Korzystają także pracownicy, którzy nawet bez nominalnego wzrostu wynagrodzenia mogą kupować coraz więcej. Deflacja oznacza dla nich realnie wyższe pensje bez konieczności strajków, ciężkich negocjacji płacowych z pracodawcą czy zmiany pracy.

Deflacja ma jednak zadeklarowanych wrogów w systemie bankowym. Wzrost siły nabywczej pieniądza sprawia, że dług staje się większym obciążeniem dla dłużnika. Ten sam milion euro za rok będzie warty więcej niż obecnie i trudniej będzie go spłacić. Dlatego bankierzy lubią inflację (byleby nie zbyt wysoką), bo wtedy biznes się kręci: ludzie widząc nieuchronność spadku wartości pieniądza są bardziej skłonni pożyczać (bo realnie oddadzą mniej niż pożyczyli) i równocześnie maleje ich skłonność do oszczędzania. Czynniki te potęgują się w obecnym otoczeniu zerowych (lub niemal zerowych) stóp procentowych.

Czy bać się deflacji?

Ewentualna próba „walki z deflacją” ze strony EBC będzie w mojej ocenie piramidalnym błędem. Byłoby to działanie przypominające eksperymenty z zawracaniem biegu rzek: dosypywanie długu do nadmiernie zadłużonej gospodarki i pompowanie cen w krajach, które za sprawą zbyt szybkiego wzrostu wynagrodzeń w ostatnich latach utraciły konkurencyjność.

Jednakże EBC pod naciskiem przyciśniętych do muru banków może ustąpić i z godzić się na jakąś formę „ilościowego poluzowania” (QE), co byłoby tożsame ze wznowieniem dodruku euro. Byłby to sygnał, że z europejskim sektorem bankowym jest już bardzo źle i że wymaga on nowej dawki monetarnej heroiny. W tym sensie deflacja w Europie faktycznie byłaby niebezpieczna, ponieważ zagrażałaby wypłacalności banków i krajów „zbyt dużych, aby upaść”.

Żyjemy w świecie, w którym interes banków przeważa nad interesami całej reszty gospodarki, której potrzebna jest zdrowa deflacja przekuwająca spekulacyjne bąble i likwidująca nieefektywne przedsiębiorstwa. To proces nieprzyjemny (nikomu nie podobają się bankructwa i zwalnianie pracowników), ale konieczny dla powrotu wzrostu gospodarczego. Walka z domniemanym „widmem deflacji” i próba wywołania wyższej inflacji przypomina targanie za wąsy śpiącego lwa. Zabawa jest śmieszna dopóki lew się nie obudzi i nie pożre targającego. Tak samo jest z inflacją: bankom centralnym nie udaje się jej wywołać od kilku lat, ale gdy już się im uda, to efektem może być pożerająca wszystko hiperinflacja będąca skutkiem utraty wiary w fiducjarny pieniądz.

Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING

Komentarze (20)

dodaj komentarz
~rer
Dla bankierów deflacja jest zła, dla mnie ok. Stabilne opłaty i utrzymanie bieżące łatwiej zaplanować. W spożywczym widać co zmieniło cenę od wczoraj, a lokaty terminowe są powyżej inflacji.
~Podatnik kapitałowy
Jeśli mamy inflację 5% i kasę na lokacie 5% to 1% (z tego zabierze Skarb Państwa i zostanie nam 4% czyli realnie jesteśmy w plecy 1%. A przy 5% deflacji cały zysk zostaje dla nas czyli realnie jesteśmy 5% do przodu bez zanoszenia kasy do banku.
~krzych
Obecnie sztuka jest w jakiej walucie trzymać pieniądze.Chyba warto skopiowac działanie NBP.
~krzych
"Obecnie NBP inwestuje środki w ośmiu walutach (dolarze amerykańskim, euro, funcie brytyjskim, koronie norweskiej, dolarze australijskim, dolarze nowozelandzkim, realu brazylijskim i peso meksykańskim), dzięki czemu może być zaliczany do grona banków centralnych o relatywnie silnie zróżnicowanej strukturze walutowej rezerw" "Obecnie NBP inwestuje środki w ośmiu walutach (dolarze amerykańskim, euro, funcie brytyjskim, koronie norweskiej, dolarze australijskim, dolarze nowozelandzkim, realu brazylijskim i peso meksykańskim), dzięki czemu może być zaliczany do grona banków centralnych o relatywnie silnie zróżnicowanej strukturze walutowej rezerw" - napisano w raporcie.
~jesh LDN
no w polsce to dopiero sraja w gacie - narod na legalu juz nic nie bedzie za chwile kupowal, inflacja juz 0,6%; jak nie mniej, i zadne akcje i inne nic nie zmienia, zmiana jest tylko likwidacja i uproszczenie podatkow, wywalenie masy darmozjadow z budzetówki i pozwolenie ludziam zeby mogli zarobic, inaczej dalej bedzie ten syf , no w polsce to dopiero sraja w gacie - narod na legalu juz nic nie bedzie za chwile kupowal, inflacja juz 0,6%; jak nie mniej, i zadne akcje i inne nic nie zmienia, zmiana jest tylko likwidacja i uproszczenie podatkow, wywalenie masy darmozjadow z budzetówki i pozwolenie ludziam zeby mogli zarobic, inaczej dalej bedzie ten syf , kila i mogila i marazm...

czekac jak tu i owdzie pana urzednika z US ktos zaciuka i zakopie w ogródku zeby zeimie urzyznil, a potem przekopie i czyste juz kostki do mlynka zapakuje, przemilei , przepali i ogrodek urzyzni - a ze chlopa ni ma , to bedzie wisial jako 'zaginiony' a z do sadaowego uznania za zmarlego... i jak zaczna znikac to zaczna sie te biurwy w koncu bać...

bo do tego niestety dojsc musi...
~waldi
skoro deflacja jest dobra, to jak Pan Panie Krzysztofie wytłumaczy fakt że w ciągu ostatnich prawie 3 dekad w Japonii, gdzie miała miejsce deflacja, oszczędności Japończyków spadły o kilkadziesiąt procent?
~JW
Już tu raz pisałem, że bankiera warto odwiedzać głównie dla Kolanyego
~LEO
Panie Kolany na co pan przeznafzynagrode z eurowizji? A i gdzie pan kupił taka szalowa kiecke?
~rotau
ku.wa, nie da się handlować deflacyjnym pieniądzem, popyt na wszystko będzie leciał na ryj, nawet złota nikt nie będzie chciał, pieniądz jest do przeprowadzania transakcji nie do przechowywania wartości !!!
od przechowywania wartości jest złoto, ziemia, itp...

Powiązane: Strefa euro

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki