Dzisiaj zdecydowana większość Polaków jest przeciwna przyjęciu euro. Według badania CBOS-u aż 56 proc. sceptycznie ocenia propozycję zastąpieniu złotego przez wspólny pieniądz. Tylko 31 proc. badanych chciałaby widzieć euro jako walutę obowiązującą na terenie Polski.
Zastąpienie złotego przez euro jest wciąż odległą perspektywą. Jednak warto ponownie rozważyć zalety oraz wady przyjęcia wspólnego pieniądza ze względu na wiele niejasności, narosłych wokół integracji monetarnej w ostatnich kryzysowych latach. Swoje opinie na temat wspólnej waluty prezentują członkowie Działu Analiz Bankier.pl.
dr Bogusław Półtorak, główny ekonomista: nieprzyjęcie euro było błędem

»Będzie można wyjść ze strefy euro? |
Pozostawanie poza strefą euro może natomiast oznaczać trwałe wykluczenie Polski jako gospodarki drugiego obiegu. Sufit efektywnościowy, jaki polska gospodarka osiągnęła, wymaga kolejnego kroku w zakresie integracji. Otwarcie się na strefę euro to przede wszystkim zniesienie olbrzymiego narzutu na polskie firmy i gospodarstwa domowe, związanego z różnicami kursowymi. Koszty zmienności walutowej w polskiej gospodarce w ostatnich 10 latach można zgrubnie szacować na równowartość rocznego budżetu państwa. Zyskują na tym jedynie instytucje finansowe handlujące za granicą polską walutą. Złoty jest młodą walutą ciągle młodej gospodarki, dlatego jest podatny na zawirowania.
Dziś Polacy potrzebują waluty pozwalającej zaistnieć w wymiarze globalnym zarówno pod względem bezpieczeństwa, jak i możliwości dalszego rozwoju. W takim ujęciu nieprzyjęcie euro wtedy, gdy było to możliwe, należałoby uznać za największy polski błąd ostatniego dziesięciolecia. Gospodarka nie będzie trwale konkurencyjna dzięki jednemu okienku lub ułatwieniom podatkowym, gdy w ciągu roku kurs waluty zmienia się o 50 proc. Ustalenie już dziś szybkiej ścieżki euro w Polsce, aby być gotowym na nową sytuację w skonsolidowanej strefie euro, staje się sprawą strategiczną, ale jednocześnie bardzo trudną. Nie zmienią tego żadne tematy zastępcze, bo pozostając poza strefą euro, trwale ograniczamy sobie szansę na dołączenie do pierwszej ligi europejskiej i – co ważniejsze – światowej.
Krzysztof Kolany, główny analityk: aby plusy nie przysłoniły nam minusów

Ale to jedyna pewna korzyść. Za to koszty i ryzyka są trudne do oszacowania i potencjalnie mogą się okazać wielokrotnie wyższe i dotkliwsze. Utrata własnej waluty i polityki monetarnej przy sztywnym rynku pracy kosztowałaby Polskę w najlepszym razie podwyższoną inflację, a w najgorszym głęboką recesję. W 2009 roku to właśnie rynkowy kurs walutowy zapewnił Polsce elastyczność i pozwolił uniknąć załamania gospodarczego, tym samym ratując setki tysięcy miejsc pracy.
»Polska potrzebuje planu wejścia do strefy euro |
Ogromnym zagrożeniem byłyby też stopy procentowe – ustalane we Frankfurcie i zapewne nieprzystające do realiów polskiej gospodarki. Najprawdopodobniej byłyby to stopy zbyt niskie i kreujące bańki spekulacyjne, jak w Hiszpanii czy Irlandii.
Po trzecie wreszcie, przynależność do strefy euro to także koszty ratowania eurobankrutów. Gdyby premier Donald Tusk dotrzymał obietnic, to teraz finansowalibyśmy Grecję, Irlandię, Portugalię oraz hiszpańskie banki. Pozostając przy złotym, jesteśmy wolni od centralizującego się aparatu władzy eurolandu, który chce nadzorować banki, budżety państwa i odgórnie sterować całą gospodarkę.

Akcesja do strefy euro zapewniłaby nam wzrost gospodarczy równie powolny, jak na zachodzie Europy. A przecież chodzi o to, aby osiągnąć zachodni dobrobyt, a nie europejską stagnację. Dlatego uważam, że lepiej pozostać w „drugim obiegu”, niż dołączyć do pierwszej ligi bankrutów.
Łukasz Piechowiak, analityk: euro oczami Kowalskiego

»Grecja uratowana. To już koniec kryzysu? |
Dla biznesu lepiej byłoby zlikwidować ryzyko kursowe. Jednak zapłaciłby za to przeciętny Kowalski, który straciłby psychologicznie tysiące złotych. Narażony byłby na spekulacje, oszustwa i innego typu negatywne konsekwencje wprowadzenia nowej waluty. Od lat w mediach kreuje się dwa obozy – przeciwników euro, czyli przyjaciół mniej zamożnych obywateli, i wielkich propagatorów wspólnej waluty, którzy wspierają bogatych eksporterów. Karykaturalne przedstawienie tych obozów pokazuje, na jakim poziomie znajduje się dyskusja w tak ważnej sprawie. Czy Kowalskiemu by się to opłaciło? W dłuższym okresie na pewno byśmy zyskali, chociażby na tańszych kredytach hipotecznych z powodu dużo niższej stopy procentowej. A kiedy będziemy mieć europejskie zarobki? Łatwiej będzie nam je osiągnąć z euro niż bez.
Jarosław Ryba, analityk: Polska nie potrzebuje euro

Gdyby nie udział w strefie euro, Grecja już dawno stanęłaby na nogi. Zadłużenie zmniejszyłoby się przez dewaluację drachmy, a każda produkcja na eksport znów stałaby się opłacalna. Pozbywanie się waluty skorelowanej z gospodarką może być więc poważnym zagrożeniem. Inaczej byłoby, gdyby różnice pomiędzy Polską a zachodnioeuropejskimi potęgami gospodarczymi były mniejsze. Przybliży to dalsza integracja, lecz jest to proces obliczony na kilkanaście lat. Wtedy decyzja o akcesji powinna być jak najbardziej ekonomiczna, a jak najmniej polityczna.
Grzegorz Marynowicz, analityk: strefa euro to projekt polityczny

Słaniająca się na nogach strefa euro od początku była skazana na niepowodzenie. Tworzenie wspólnej waluty dla tak różnych gospodarek już u zarania miało w sobie więcej polityki niż ekonomii. Niedawno przyznał to na łamach „The Daily Telegraph” jeden z ojców wspólnej waluty, Jacques Delors. Były przewodniczący Komisji Europejskiej stwierdził, że projekt euro był od początku wadliwy. Zdaniem Francuza liderzy państw unijnych zrobili zbyt mało i działali zbyt późno, by ratować euroland. Delors zarzucił także unijnym decydentom przymykanie oka na najbardziej oczywiste przykłady słabości krajów strefy euro. Projekt wspólnej waluty przyniósł największe korzyści gospodarce niemieckiej, eksportującej swoje produkty na całą Europę. To dlatego nasi sąsiedzi tak walczą o jej przetrwanie. Dla Polski przystąpienie do strefy euro przyniesie więcej kłopotów niż korzyści. Biznes z krajami eurolandu można spokojnie prowadzić, zachowując narodową walutę.
Piotr Lonczak, analityk: euro nie jest źródłem kryzysu

»Rostowski: Polska nie spieszy się do strefy euro |
Przyjęcie euro leży w jak najlepiej pojętym interesie polskiej gospodarki. Wspólna waluta poprawi naszą wiarygodność, dzięki czemu koszt obsługi długu publicznego będzie znacznie niższy, co dodatnio wpłynie na wyniki gospodarki. Ponadto europejski pieniądz otwiera dostęp do międzynarodowych rynków finansowych w większej skali niż obecnie. Umożliwia to dostęp do międzynarodowych zasobów oszczędności, których w Polsce mamy wciąż zbyt mało, a gromadzenie ich na własną rękę jest przedsięwzięciem długotrwałym.
Ponadto euro likwiduje problem zmiennego kursu walutowego. Polskie przedsiębiorstwa ściśle współpracują z europejskimi gospodarkami, a wahania złotego w dużym stopniu determinują wynik finansowy w oderwaniu od zmian kosztów czy popytu na towary. Jest to zjawisko znacząco wypaczające mechanizm rynkowy, co zmniejsza wydajność gospodarki. W dodatku płynny kurs walutowy zniekształca realne przepływy kapitału, zniechęcając do inwestowania w naszym kraju.
Zapraszamy do dyskusji na forum!