REKLAMA

Cisza na franku. Co to może oznaczać?

Krzysztof Kolany2017-01-31 09:31główny analityk Bankier.pl
publikacja
2017-01-31 09:31

Od początku roku na rynku franka szwajcarskiego jest bardzo spokojnie. Tak niskiej zmienności nie obserwowano od czasu pamiętnego „frankogedonu”. Jednak tym razem ta cisza niekoniecznie musi być powodem do obaw.

Cisza na franku. Co to może oznaczać?
Cisza na franku. Co to może oznaczać?
/ ingimage

Zauważyliście Państwo, że sprawa kredytów denominowanych (lub indeksowanych) do franka szwajcarskiego jakoś ucichła? Że kwestia, która jeszcze rok temu rozpalała emocje mediów i polityków, nagle znikła z agendy?

Frankowcy pewnie to widzą. Ale wszyscy inni mogli tego nawet nie odnotować.

Taka sytuacja to nic nowego. W 2014 roku było podobnie. Po nagłym skoku kursu franka do czterech złotych w 2011 roku, SNB wprowadził praktycznie sztywny kurs do euro i sytuacja uspokoiła się na przeszło trzy lata. „Niska zmienność bywa sygnałem ostrzegawczym. Rynki finansowe rzadko kiedy są w stanie utrzymać się w takim stanie przez dłuższy okres czasu. Zmienność lubi powroty do średnich, co zazwyczaj oznacza silne perturbacje na rynku” – pozwolę sobie na autocytat sprzed lat.

Wówczas uważałem, że „najprawdopodobniej szykuje się coś grubszego. W przypadku franka za bardziej prawdopodobny scenariusz uważam, że będzie to ruch w górę niż w dół”. I niestety nie pomyliłem się. Kilka miesięcy później Szwajcaria „wyszła ze strefy euro”, co skutkowało 12-procentową aprecjacją franka wobec euro i dolara.

Spokój powrócił na rynek franka

Od brzemiennej w skutki decyzji SNB niedawno minęły dwa lata. Na parze frank-euro był to czas względnego spokoju, choć zmienność była jednak zdecydowanie wyższa niż w okresie obowiązywania minimalnego kursu wymiany (1,20 franka za euro). Ale w styczniu zmienność EUR/CHF definiowana jako stosunek kursu najwyższego względem najniższego w danym miesiącu spadła do zaledwie 0,72% i była najniższa od... grudnia 2014 roku. Czyli ostatniego miesiąca przed zerwaniem pegu.

Także na parze frank-złoty jest ostatnio bardzo spokojnie. Styczniowa amplituda wahań wynosi zaledwie 1,9%, co jest drugim najniższym wynikiem od listopada 2014 roku. Kurs szwajcarskiej waluty leniwie oscyluje wokół 4,06 zł, choć jeszcze na początku grudnia cena CHF podchodziła pod 4,19 zł.

Cisza przed burzą czy dłuższy okres flauty?

Taki spokój nie musi oznaczać, że za rogiem czeka nas sztorm wywracający co bardziej chybotliwe łajby. Powtórka ze stycznia 2015 roku jest w mojej ocenie obecnie mało prawdopodobna. Po raz pierwszy od kilku lat złoty ma wreszcie podstawy, aby się umocnić: wzrost gospodarczy ma przyspieszyć, stopy procentowe mogą wzrosnąć, a deficyt budżetowy przy sporej dozie szczęścia rządowi udaje się utrzymać w ryzach. Nawet agencja S&P wycofała część swoich zastrzeżeń.

Czy jest zatem możliwe, aby obecny spokój był zwiastunem czegoś pozytywnego? Na razie jest za wcześnie, aby budować taki scenariusz. Póki co para frank-złoty znajduje się w trendzie wzrostowym i to zarówno w ujęciu długoterminowym (od sierpnia 2008) jak i w średnim terminie (od września 2015). Obecnie znajdujemy się niemal dokładnie w połowie tego ostatniego kanału wzrostowego i w pobliżu środka strefy 3,80-4,20 zł, w której CHF/PLN znajduje się od dwóch lat.

Jeśli zgodnie z sezonowymi wzorcami złoty w marcu i kwietniu będzie mocny wobec euro, a w eurolandzie nie wydarzy się jakaś kolejna katastrofa w stylu greckim, to można spodziewać się zejścia kursu franka w rejon 3,95-4,00 zł. I tu zadecyduje się, czy CHF/PLN pozostanie w kanale, czy też wybije się z niego dołem w kierunku 3,80 zł. Tak czy inaczej oznaczałoby to wzrost zmienności. 

Prognozy bankowych analityków są pomyślne dla złotego. Na przełomie roku mediana prognoz w serwisie Bloomberga sugerowała spadek kursu franka do 3,92 zł na koniec 2017 roku. Jeśli zmaterializowałaby się najkorzystniejsza prognoza dla kursu EUR/PLN (4,18 zł), to przy założeniu utrzymania obecnych poziomów na parze euro-frank (ok. 1,07) otrzymalibyśmy franka po 3,90 zł. Ale to chyba wszystko, na co można liczyć w tym roku.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (112)

dodaj komentarz
~Zosia
A ja tym ludziom bardzo współczuję. Pracowałam w banku , który udzielał kredyty również w walucie i wiem, że poziom doradztwa dla klientów był zerowy. Nie miałam nawet 27 lat jak doradzałam i zapewniałam ludzi, że przez 30 lat frank nie wzrośnie :aż tak" Sama w to wierzyłam bo nie było wtedy takich zmian w kursach. Rózni ludzie A ja tym ludziom bardzo współczuję. Pracowałam w banku , który udzielał kredyty również w walucie i wiem, że poziom doradztwa dla klientów był zerowy. Nie miałam nawet 27 lat jak doradzałam i zapewniałam ludzi, że przez 30 lat frank nie wzrośnie :aż tak" Sama w to wierzyłam bo nie było wtedy takich zmian w kursach. Rózni ludzie brali - głównie na własne mieszkanie. Plusem tych kredytów (o tym teraz się zapomina) była możliwość zaciągnięcia na 100% lub więcej wartości nieruchomości. W PLN nie dawali na tyle. Nie bądzmy dla siebie tacy okrutni. Dzisiaj wiem, że nie wszystko było tak jak powinno być ale raczej nikt im nie pomoże:-(
ctd
Lepiej się przyznać, że w amoku rzucania się na nieruchomości, który nastapił po naszym wejściu do EU klienci pokpili przy podpisywaniu. Był owczy pęd. Zamiast samemu posprawdzać, policzyć, doradzić się rodziny i zaufanych, to nasi krajanie tłumnie gnali do EPANDERA, OŁPEN FAJANSA i innych takich.
Oni się wcale nie kryją,
Lepiej się przyznać, że w amoku rzucania się na nieruchomości, który nastapił po naszym wejściu do EU klienci pokpili przy podpisywaniu. Był owczy pęd. Zamiast samemu posprawdzać, policzyć, doradzić się rodziny i zaufanych, to nasi krajanie tłumnie gnali do EPANDERA, OŁPEN FAJANSA i innych takich.
Oni się wcale nie kryją, że wcale nie wyszukują i nie wyszukiwali najtańszych ofert tylko na tym zarabiali: kto zapłacic więcej. Klientów się zaganiało jak leszcze do sieci i utrzymywało ich w niewiedzy. A najlepsze prowizje mieli właśnie na CHF, więc zapewniali że "przejrzeli cały rynek i nie ma zdolności inaczej tylko w CHF". Po prostu klienci dali się ponieść owczemu pędowi.
Były banki, które nie udzielały w ogóle kredytów w CHF, były takie które inaczej liczyły zdolność.
Jak się jest wygodnym i się chce zostać cwanym milionerem przy podarach ołpen fajansa to tak to się kończy.
~seth
no cóż taki naród, polacy mają cwaniactwo we krwi na wszystkim znają się najlepiej i nigdy nie słuchają innych i teraz za to płacą.
~nie_rozumiem odpowiada ~seth
"... i nigdy nie słuchają innych.." - to znaczy kogo mieli niby słuchać? Jakich innych? Wszyscy "inni" przekonywali i namawiali właśnie na fantastyczne kredyty frankowe. Przepraszam, ale nie rozumiem tego wpisu.
~Tak_było
Korzystne dla frankowiczów orzeczenia Trybunału w Luksemburgu są albo nieznane albo przemilczane przez polskie sądy i doktrynę, nie ma zatem szans, aby sądownie udało się odwrócić dominujący w polskiej praktyce bankowej trend jednostronnego obarczania ryzykiem walutowym kredytobiorcy - twierdzi dr Waldemar Gontarski, dziekan Wydziału Korzystne dla frankowiczów orzeczenia Trybunału w Luksemburgu są albo nieznane albo przemilczane przez polskie sądy i doktrynę, nie ma zatem szans, aby sądownie udało się odwrócić dominujący w polskiej praktyce bankowej trend jednostronnego obarczania ryzykiem walutowym kredytobiorcy - twierdzi dr Waldemar Gontarski, dziekan Wydziału Prawa w Londynie Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji.

articleImage: Frankowicze bez szans na sukces przed polskimi sądami. Jedyna ich nadzieja w ustawie
fot. Thinkstock
Rafał Bujalski: Czego dotyczyło drugie orzeczenie Trybunału dotyczące kredytów we frankach szwajcarskich - w sprawie Banif Plus Bank? Wiemy, że odróżnieniu od pierwszej sprawy w postępowaniu uczestniczył polski rząd...
Dr Waldemar Gontarski: W sprawie Banif Plus Bank (sygn. C-312/14 - przyp. red.) w toku postępowania polskie władze bezskutecznie przekonywały Trybunał do niewydawania rozstrzygnięcia niekorzystnego dla banków, a czyniły to w szczególności argumentując, że stwierdzenie nieważności postanowień walutowych zawartych w umowach kredytów denominowanych i w konsekwencji orzeczenie obowiązku przewalutowania takich kredytów, mogłoby spowodować daleko idące negatywne konsekwencje dla rynku finansowego. Jak argumentował przedstawiciel polskiego rządu, przewalutowanie kredytów walutowych kursu z dnia ich udzielenia mogłoby się wiązać z obniżeniem wyceny większości takich kredytów o ok. 30-40% i mogłoby wygenerować po stronie banków straty w wysokości nawet kilkudziesięciu miliardów złotych. Trybunał w ogóle nie wziął pod uwagę tego typu przesłanek finansowych, gdyż z punktu widzenia prawa unijnego są one bez znaczenia. Wyrok ten opiera się na dyrektywie o klauzulach abuzywnych i na dyrektywie MiFID.
~telewidz
Spłaciłem kredyt frankowy, gdy franciszek był 3,09.
Zapiąłem pasy i patrzę co będzie, jak franciszek będzie po 10 zł.
~Sondaż
Zielony = Gnida to szkodnik tego forum i powinien zamilknąć
Czerwony = Gnida dobrze pisze, niech kontynuuje
~ctd
Na pewno rząd nie zdecyduje się na przewalutowanie w ciężar banku, bo banki już się przygotowywały od lat do arbitrażu i raczej rząd ma przegrane, bo działały zgodnie z polskim prawem a watchdog spał i nic nie zauważał przez wiele lat. W życiu nie przyzna się rząd, że tworzył mętne prawo i nie ogarniał umysłem ryzyka walutowego.Na pewno rząd nie zdecyduje się na przewalutowanie w ciężar banku, bo banki już się przygotowywały od lat do arbitrażu i raczej rząd ma przegrane, bo działały zgodnie z polskim prawem a watchdog spał i nic nie zauważał przez wiele lat. W życiu nie przyzna się rząd, że tworzył mętne prawo i nie ogarniał umysłem ryzyka walutowego. A ponieważ jest bardzo duże ryzyko końcowego spłacania takiej operacji przez rząd (i podatników) to tenże nie zaryzykuje, bo koszty odsetek obligacji wiszą na tym. Tak to frankowcy są złapani w pułapkę i jedyne co mogą zrobić to sami przewalutować po kursach jakie są. Mogą sobie podsumować wyniki czekania na CHF. Jest tylko gorzej i lepiej nie będzie.
~Jagna
z jakim prawem?

Klauzule abuzywne, to klauzule abuzywne, skutki ich stosowania określa art. 3851 kc.
Coraz więcej wyroków SOkiKu mają banki, wiec gdzie ta zgodność z prawem?
~Tomy
Nie rozumiem co miałby rząd spłacić? Przyszłe zyski banków?

Banki powinny zapłacić duże odszkodowania za swoje kombinacje. Od tego nie zbankrutują, tylko nie będą już miały najwyższych zysków w całej EU.

Powiązane: Życie z frankiem

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki