Jarku, jeszcze raz powtórzę: PUNKT, W KTÓRYM KASA NIE DOSZŁA NIE MA SZANS NA REAKTYWACJĘ POD INNYM SZYLDEM! Prowadzący musiałby spłacić dług ze swoich pieniędzy aby dalej to ciągnąć. A to nie ma najmniejszego sensu! Taki punkt opłat to zazwyczaj nie jest biznes tylko kiepsko płatne miejsce pracy, z którego zyski oscylują w granicach 1000 zł. Myślę, że niewiele jest punktów, które po zapłaceniu czynszu za lokal, ubezpieczenia, opłaty za przelewy bankowe i ZUSu właściciela zostawią mu w kieszeni większą niż wymieniona kwota. Nawet z zatrudnieniem pracownika ciężko.
Owszem, trafiają się czasem punkty tzw. "perełki", które przyjmują dziennie po 300 rachunków. Ale to rzadkość. W większości przypadków dzienna liczba rachunków to 50 do 100(w dobry dzień), więc łatwo obliczyć, że: 50 X 1,5 = 75zł dniówka x 22 dni w miesiącu = 1650 zł przychodu. Lub licząc po 100 rachunków ten przychód wyniesie 3300 zł miesięcznie.
Odejmując koszty zostaje mizerna kwota na czysto:(
W związku z tym nie wyobrażam sobie pokrycia kilkudziesięciu tysięcy złotych strat z dwóch czy trzech tygodni przez agenta w celu ratowania tego "biznesu" - to się po prostu nie kalkuluje! To są kwoty nie do odrobienia!
No chyba, że się ostatnio coś w branży zmieniło i wszystkie punkty bez wyjątku przyjmują po 300 wpłat dziennie i dają 10 000 miesięcznego przychodu:) Wtedy jest co ratować. Inaczej szkoda zachodu.