Twardy ty już lepiej nie zagłębiaj się w geopolitykę tylko zarabiaj na tych akcjach - taka moja rada dla Ciebie:)
Mnie zarzucasz że opieram się tylko na infach z czasopism, a ja mam wrażenie że to jednak ty bazujesz na jakiś artykułach ze skrajnie prawicowych portali polskich, gdzie zrozumienie sytuacji strategicznej jest na poziomie "oni nas nie kochają, to niech umierają".
Najbardziej mnie bawi ta wiara w 5 art. NATO, a większość nawet nie wie że tam nie ma ani słowa o automatycznym wypowiedzeniu wojny agresorowi, tylko o udzieleniu pomocy w formacie „takiej akcji, jaką uzna za konieczną, nie wyłączając użycia siły zbrojnej” - dowolność interpretacji szeroka. Myślę, że w obecnym klimacie Putin będzie miał ochotę przetestować jak szeroka. Najwyżej jak reakcja przekroczy jego oczekiwania to przeprosi i się wycofa. Pewnie powie coś w stylu "że to była inicjatywa tego generała i zostanie ukarany", a Zachód odetchnie z ulgą że kryzys zażegnany i mu daruje agresję.
Zachowam sobie ten post, żeby za kilka lat go tutaj wkleić.
P.S.
Widzę, że nawet nasi genialni politycy typy Miller już wpisują się w narracje Kremla i twierdzą, że oddanie Krymu to nic strasznego. Jak ktoś nie rozumie dalekosiężnych skutków uznania aneksji Krymu na arenie międzynarodowej, to lepiej żeby nie brał się do polityki. Wtedy wojny będą wyglądały tak - atak zdobycie terytorium i uznanie de facto, potem przerwa w działaniach wojennych, kolejny atak zdobycie nowych terenów a potem w ramach negocjacji uznanie poprzednio zdobytych już de iure a nowych de facto, potem procedurę powtarzać aż do skutku.
Zełeński bardzo dobrze robi, że się na to nie godzi, bo to obok zniesienia sankcji najważniejszy punkt dla Rosji w tym porozumieniu. Podejrzewam, że bez tych dwóch zapisów w ogóle nie siadaliby do stołu.