Emeryt napisał "Jako wizjoner na wymarciu, który wielokrotnie brał kredyty konsumpcyjne i inwestycyjne wiem, że przed podpisaniem umowy trzeba czytać i myśleć co się podpisuje. A jak się już podpisało to trzeba ponosić konsekwencje."
Z tym czytaniem to jest tak, że jak podpisywałem z klientem umowę to wolałem sam mu ją przeczytać bo wiem, że w umowie były bzdury popisane. Od strony technicznej to wyglądało tak, że jak taka umowa kredytu hipotecznego budziła wątpliwości to szło się do radcy prawnego zatrudnionego przez bank a ten na kolanie tworzył jakiś wiążący tekst, czasem takie kwiatki się zdarzały że nikt nie wiedział o co chodzi, ani klient ani doradca, radca też pewnie nie ale się do tego nie przyzna... Później zrobili szablony gdzie połowa umowy była przekreślona :) A najlepsze że czasem jak jakiś przepis pozwalał na jakąś czynność np. obniżenie marży kredytu hip., klient zwrócił się z prośbą o obniżenie, a z centrali przychodzi pismo że do tego typu kredytu nie ma możliwości obniżenia marży... :(
I co teraz? Iść do sądu szukać sprawiedliwości ? czyt. Sprawiedliwość - słowo które należy szukać w słowniku wyrazów obcych. Zawsze uważałem że kredyty w CHF są lepsze od PLN nawet po obecnym kursie raty są porównywalne ze złotówkami a przez kilka lat przecież płacili mniej. Niestety decydując się na taki kredyt klient stał się niewolnikiem takiego kredytu, teraz ceny nieruchomości niestety wzrosły (niestety dla osób którzy marzą o swoich czterech ścianach), moim zdaniem temat niewolnictwa już mało aktualny, ale smród pozostał.
TSUE pokazał że my jesteśmy cacy można nam zaufać EU jest git a wy czyli banki w PL i nie tylko banki ale cały trójpodział władzy w PL jest do kitu.