Obejrzałem dziś interesujący film „Fatalna namiętność”. Słusznie skrytykowano tu chiński wymiar sprawiedliwości. Kilka tygodni temu będąc obserwatorem na sprawie w Okręgowym Sądzie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych we Wrocławiu, odniosłem wrażenie, że nam tu w Polsce daleko jest jeszcze do Chin. Tam przynajmniej próbuje się stwarzać pozory sprawiedliwości. Tu we Wrocławiu sąd nawet nie próbował sprawić wrażenia rzetelności i bezstronności.
Na sprawę wyznaczono jedynie pół godziny. Z wypowiedzi sędziny wynikało, że nie zapoznała się przed sprawą, ani z argumentacją ZUS, ani z argumentacją przedsiębiorcy, (a ZUS stwierdzał tu brak podstaw prawnych odwołania, a przedsiębiorca brak podstaw prawnych decyzji). Choć przedmiotem sporu była argumentacja prawna, sędzina nawet przez moment nie odniosła się do tej kwestii. Nie próbowała też udowadniać, że w okresach przerw przedsiębiorca wykonywał jakąś działalność.
Obrała natomiast inny kierunek działania. Otóż znając dobrze treść niekorzystnych dla przedsiębiorców orzeczeń, usiłowała to wykorzystać. Pytała więc o to, co by było, gdyby... ów przedsiębiorca miał więcej zleceń, licząc, że ten odpowie, iż nie byłoby wówczas przerw. Przedsiębiorca nie wiedząc, jak odpowiedzieć spojrzał w moją stronę. Oburzona tym sędzina krzyknęła, że zaraz mnie wyprosi z sali. Starała się wykazać, że przyczyną przerw był brak zleceń, by móc szybko zakończyć sprawę.
W trakcie przewodu okazało się, że do sądu nie trafiła odpowiedź przedsiębiorcy, którą skierował tu za pośrednictwem ZUS-u. Sędzina przeczytała więc po cichu, w wielkim w pośpiechu, treść tego pisma, tak, że ławnicy nie wiedzieli, o co właściwie chodzi. (Tak na marginesie, nie mieli o to wcale pretensji. W roli ławników występowały dwie starsze panie, które nie wykazywały żadnego zainteresowania sprawą). Sędzina nie zakwestionowała w trakcie czytania, ani przed ogłoszeniem wyroku zawartej tu argumentacji. Zrobiła to natomiast dopiero podczas ogłaszania wyroku, krótko stwierdzając, że argumentacja przedsiębiorcy wyglądała na logiczną, po czym zaraz dodała, że to jednak tylko pozory, gdyż żadna ustawa nie przewiduje możliwości zgłaszanie przerw w działalności gospodarczej. Oczywiście, w tym momencie przedsiębiorca nie mógł już nic powiedzieć na swoją obronę.
Sędzina od początku do końca występowała w roli strony postępowania. Przedstawiciel ZUS pełnił tu, podobnie jak ja, jedynie rolę obserwatora, nie wypowiadając ani jednego zdania. Nie miał też żadnych pytań.
Czy tak ma wyglądać uczciwy i rzetelny proces? Czy tak mają wyglądać bezstronne sądy?
Krytykujemy Chiny o naruszanie praw człowieka. Zarzucamy, że mają tam miejsce nieuczciwe procesy, że w niektórych sprawach orzeczenia i wyroki są ustalone przed rozpoczęciem procesu, a postępowania apelacyjne są zazwyczaj formalnością. Czy jednak w sprawach, gdzie stronami sporu są - państwo i maluczccy, jest u nas inaczej?