Piątkowy poranek przyniósł wydatne osłabienie złotego. Kurs euro wzrósł powyżej 4,26 zł po tym, jak resort finansów w ramach podatkowej ofensywy zaproponował podatkowy „domiar” dla sektora bankowego.


Na GPW trwa ewakuacja z akcji banków w reakcji na rządowe plany wprowadzenia podatkowego „domiaru” dla sektora bankowego, które mają pozbawić akcjonariuszy banków 20 mld złotych w ciągu następnych 10 lat. Notowania giełdowych banków zniżkowały nawet po 9-10%. A to właśnie banki są ulubieńcami inwestorów zagranicznych i stanowią dla nich „bramę” do inwestowania na warszawskiej giełdzie.
Ten odpływ zagranicznego kapitału widoczny jest także na rynku walutowym. W piątek o 10:41 kurs euro rósł o jeden grosz, rosnąc do 4,2642 zł. Łącznie przez poprzednie trzy dni euro podrożało o ponad dwa grosze po tym, jak we wtorek było najtańsze od miesiąca. Nie są to może zmiany bardzo drastyczne, ale sygnalizują pogorszenie sentymentu do polskiej waluty.
Natomiast na światowych rynkach obserwujemy powolne umocnienie dolara w oczekiwaniu na popołudniowe wystąpienie przewodniczącego Rezerwy Federalnej. W poprzednim tygodniu uczestnicy rynków finansowych byli przekonani, że na otwarciu sympozjum w Jackson Hole szef Fedu zasygnalizuje wrześniową obniżkę stóp procentowych. Jednakże teraz rynek już nie jest taki pewny tego scenariusza. Wszystko za sprawą rosnącej i wyższej od oczekiwań inflacji bazowej CPI w USA.
W rezultacie dolar na polskim rynku drożał o 1,4 grosza, osiągając kurs 3,6780 zł. W ten sposób kurs USD/PLN odskoczył od lipcowego minimum (3,5858 zł) i opuścił rysowany od początku roku średnioterminowy trend spadkowy.
Frank szwajcarski wyceniany był na 4,5430 zł, a więc o niespełna grosz wyżej niż w czwartek wieczorem. W przypadku pary frank-złoty nadal obowiązuje trend boczny w zakresie 4,50-4,60 zł. O ponad dwa grosze zwyżkowały notowania funta brytyjskiego, za którego o poranku trzeba było zapłacić 4,9328 zł.
KK























































