
We wtorek za uncję złota zapłacono rekordowe 1.421 dolarów, czyli o 0,9% więcej niż w poniedziałek. Był to czwarty dzień z rzędu, w którym żółty metal poprawił swe historyczne maksimum. Warty odnotowania jest fakt, iż tym razem ceny złota ustanowiły nowe maksimum także po przeliczeniu na euro: na porannym fixingu w Londynie uncja kosztowała 1.016,91 EUR.
Jesienna hossa na rynku metali szlachetnych to wynik działań Rezerwy Federalnej, która 3. listopada zapowiedziała wznowienie skupu obligacji skarbowych. Do połowy przyszłego roku Fed dodrukuje 600 miliardów dolarów, zwiększając bazę monetarną Stanów Zjednoczonych o 30%. Tymczasem podaż złota pozostaje na stałym poziomie. W rezultacie żółty metal zyskuje na wartości w stosunku do amerykańskiej waluty.
Zwyżkujące ceny złota, lecz także srebra i palladu, obrazują narastający strach przed inflacją wywołaną nieodpowiedzialną polityką pieniężną największych banków centralnych. Inwestorzy powoli tracą zaufanie do drukowanego na masową skalę papierowego pieniądza i lokują kapitał w jedynej twardej walucie, której żadna władza nie jest w stanie zdeprecjonować.
Nie słabnie także popyt na złoto zgłaszane przez jubilerów. Według prezesa Bombay Bullion Association w ubiegłym tygodniu import kruszcu do Indii sięgnął 20 ton i był o 25% wyższy niż przed rokiem. To efekt wzmożonego zapotrzebowania Hindusów na biżuterię przed świętem Diwali.
Osobny rozdział pisze srebro, którego ceny są najwyższe od marca 1980 roku. Dziś uncja białego metalu kosztowała 28,45 dolarów. Od końcówki sierpnia srebro podrożało już o 58%.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl
Zobacz też:
» Poradnik: jak i gdzie sensownie zainwestować w złoto
» Czy warto inwestować w srebro?
» Co robić, gdy nasze inwestycje topnieją?
» Poradnik: jak i gdzie sensownie zainwestować w złoto
» Czy warto inwestować w srebro?
» Co robić, gdy nasze inwestycje topnieją?