To, co na wenezuelskich ulicach widać już od dawna wreszcie znalazło odzwierciedlenie w oficjalnych statystykach. Bank centralny przyznał, że kraj pogrążony jest w recesji.


W pierwszych trzech kwartałach tego roku – Centralny Bank Wenezueli hurtem opublikował dane właśnie za 9 miesięcy – gospodarka „socjalistycznego raju” kurczyła się odpowiednio o 4,8%, 4,9% i 2,3%. Poprzednia recesja wystąpiła w latach 2009-2010.

Do formalnego stwierdzenia recesji wystarczą dwa kwartały spadku PKB, a wszystko wskazuje na to, że i teraz ujemna dynamika w Wenezueli utrzyma się jeszcze długo. Głównym powodem są ceny ropy naftowej, od których w dużej mierze uzależnione są wpływy, a w konsekwencji także wydatki rządu w Caracas. Dość powiedzieć, że wenezuelski budżet bilansuje się przy ponad 130 dolarach za baryłkę, podczas gdy obecnie ceny ropy nie przekraczają 60 dolarów.
Ewidentne zaniepokojenie sytuacją na światowych rynkach przejawia się w wypowiedziach prezydenta Nicolasa Maduro, który w ostatnich tygodniach wielokrotnie powtarzał, że przecena ropy naftowej to akt wymierzonej w jego kraj „wojny ekonomicznej”, za którym stoją Stany Zjednoczone.
Bank centralny przedstawił także dane dotyczące wskaźnika inflacji. W ujęciu rocznym ceny dóbr i usług konsumpcyjnych wzrosły w listopadzie o 63,6%. Średnia dla ostatnich czterech lat to 34,9%.

W tym samym raporcie wenezuelskie władze monetarne chwalą się, że bezrobocie w kraju jest na historycznie niskim poziomie – ogółem jego stopa wynosi 5,9% , natomiast w grupie wiekowej 15-24% jest to 14,1%. Do tego jedynie 5,4% obywateli żyje poniżej progu ubóstwa, a przeciętne dochody gospodarstwa domowego znacznie przekraczają cenę podstawowego koszyka dóbr.
- Lata 2013 i 2014 były trudne. 2015 i 2016 przyniosą szansę na rozwój – tymi słowami bank centralny kończy swój raport makroekonomiczny.
Michał Żuławiński