Dla wielu Polaków praca w Australii to szczyt marzeń. Okazuje się, że tamtejszy rynek pracy jest w najgorszej kondycji od lat.



Po raz ostatni stopa bezrobocia była na antypodach tak wysoka ponad dekadę temu – w sierpniu 2002 r. Z kolei po raz pierwszy od 2007 r. bezrobocie w Australii jest wyższe niż w Stanach Zjednoczonych (6,2%).
Wśród regionów najgorzej wypadają Tasmania (7,6%), Australia Południowa (7,3%) i Wiktoria (7%). Nieco lepiej jest w Australii Zachodniej (5,2%), Nowej Południowej Walii (5,9%) czy Queensland (6,8%).
Wzrosło także bezrobocie wśród osób w wieku 15-24 lata – do 14,1%, co jest najwyższym poziomem od października 2001 r.
Cieszyć władze może to, że zniknęło 14,8 tys. tymczasowych miejsc pracy (do 3 499 200) , a przybyło 14,5 tys. stałych (do 8 077 400). Nie zmienia to jednak faktu, że według rządowych prognoz bezrobocie miało wzrosnąć do 6,25% dopiero w połowie przyszłego roku – na skutek ograniczania inwestycji w sektorze wydobycia surowców i przestawiania gospodarki na nieco inne tory.
Zmiany w krajobrazie australijskiego rynku pracy widać już teraz. Surowcowy gigant BHP Billiton zapowiedział w ubiegłym miesiącu zwolnienie 3000 pracowników. Wcześniej duże zwolnienia ogłosili działający w kraju producenci samochodów – Ford, Holden i Toyota.
/mz























































