Już niebawem Wenezuelczycy będą musieli skanować swoje odciski palców zanim kupią chleb – informuje agencja Associated Press.



Za wprowadzeniem czytników linii papilarnych do sklepów forsuje prezydent Nicolas Maduro, który swój pomysł przedstawił podczas wystąpienia telewizyjnego. Zdaniem następcy Hugo Chaveza identyfikowanie obywateli pomoże w walce z brakami na półkach – nikt nie będzie mógł kupić zbyt dużo danego towaru.
Inwestorze, daj się poznać i wygraj iPada Mini
ReklamaZobacz także
- Stworzymy system biometryczny, który będzie funkcjonował we wszystkich sklepach, publicznych i prywatnych. Podobnie jak w przypadku skanera używanego przy wyborach, będzie to idealny system zapobiegający oszustwom i nadużyciom – powiedział Maduro.
Póki co nie wiadomo kiedy projekt może zostać wcielony w życie na szeroką skalę. Testy wykorzystania biometrii w sklepach – w formie karty biometrycznej - odbyły się na początku roku i objęły placówki prowadzone przez rząd. Program nie wyszedł jednak poza fazę pilotażową.
Krytycznie do pomysłu odniósł się lider opozycji Henrique Capriles Radonski. Centrysta z polskimi korzeniami napisał na Twitterze: „Jak można mówić o dystrybucji, kiedy nie ma produkcji? Co można dystrybuować kiedy nie ma jedzenia?”.
Wenezuelczycy od dawna żyją w warunkach „gospodarki niedoboru”, z którymi w specyficzny dla siebie sposób wciąż walczą socjalistyczne władze w Caracas. W ubiegłym roku, tuż po wyborach prezydenckich, rząd przejął kilka zakładów i aresztowały ponad 100 przedsiębiorców. Ustalenie cen maksymalnych na podstawowe produkty doprowadziło do niedoborów kawy, mleka, masła, mąki kukurydzianej, a nawet… papieru toaletowego.
Dodatkowo mieszkańcy Wenezueli muszą borykać się z najwyższą na świecie inflacją sięgającą ponad 60 procent w ujęciu rocznym. Nagły wzrost cen – w latach poprzednich inflacja wynosiła „zaledwie” ok. 20-30 proc. – ekonomiści przypisują zwiększeniu wydatków rządowych związanych z ubiegłoroczną kampanią prezydencką.
/mz
























































