Tanie linie już nie tak tanie, za to coraz więcej egzotycznych kierunków na tablicach polskich lotnisk. Naprawdę niskie ceny wycieczek tylko w ramach promocji, ale coraz więcej narzędzi dla podróżujących na własną rękę. Turyści coraz bardziej świadomi, no i wymagający. Wkrótce także wycieczek organizowanych przez pracodawców - to nas czeka w turystyce w 2014 roku.

fot. Thinkstock
Jeszcze rok temu nikt nie pomyślałby, że wkrótce będziemy przemieszczać się tanimi liniami po Polsce. Jeszcze dwa lata temu nikt nie pomyślałby, że za około 2000 zł bez większych przeszkód będziemy latać na Daleki Wschód na pokładach najlepszych przewoźników na świecie. Dla podróżujących z Polski nastały ciekawe czasy. Ciekawe, choć niepewne. Bo przecież trzy, cztery lata temu nikt nie spodziewałby się, że z rynku znikną takie marki, jak Orbis Travel czy Triada.
Tanie nie jest już takie tanie
Któregokolwiek ze specjalistów z branży lotnictwa nie zapytać, powie, że Polska na tle Unii Europejskiej nadal pozostaje jednym z najbardziej nienasyconych rynków. Że chociaż przez ostatnie lata przeskoczyliśmy o kilka klas, to nadal pozostajemy w podstawówce, podczas gdy Europa Zachodnia kończy już liceum. To daje pole do popisu kolejnym inwestorom - tylko w ostatnim czasie w Warszawie zaczęły lądować linie Emirates i Qatar Airways, swój debiut zapowiedział też Etihad. W efekcie na pokładzie m.in. każdego z Airbusów A380 codziennie setki polskich pasażerów lata w niezwykle przyszłościowym kierunku, na Daleki Wschód, po drodze zatrzymując się w Doha lub Dubaju.
![]() | » Podróże 2014: ma być i pięknie, i tanio |
Mimo obniżek nie zaoferują już cen, jakie proponowały kilka lat temu. W 2012 roku za kilkadziesiąt lotów tanimi liniami lotniczymi dało się zapłacić kilkaset złotych. Nie było wielką sztuką znaleźć międzynarodowe połączenie za mniej niż 5 zł. Tanie latanie w najbliższym roku często nie będzie tanie. Promocje za złotówkę na dobre zniknęły z oferty, skończyło się też premiowe traktowanie lojalnych klientów. Najpierw o 20 zł cenę biletu podniósł Ryanair, czym przetarł szlaki linii Wizz Air, która podobny manewr wykonała niedługo później. Fani taniego latania płaczą, ale płacą i płacić będą. Wartość zaoszczędzonego czasu rośnie.
Turystyka siedzi w internecie
To, jak rozwija się Google Street View czy to, co robią twórcy projektu Wonders of the World, zmierza do aktu podróżowania bez wychodzenia z domu. Nim się to jednak stanie, nowe technologie pozostają wygodnym wsparciem. Systematycznie przybywa turystycznych blogów. Rozwijają się trochę pod prąd trendom wyznaczonym przez swoje odpowiedniki z sekcji lifestyle. Na łamach znakomitej większości zamiast zachwalania konkretnych produktów promuje się raczej kierunki, unikalne osobiste porady, których brak w przewodnikach, ogółem: sposoby na zobaczenie jak największej części świata za jak najniższą cenę. Obserwując bieżące trendy blogosfery, spodziewać się należy, że w nadchodzącym roku usługi turystyczne będzie się nam polecało mniej nachalnie, niż robi się to w innych częściach internetu. Zamiast postu z logotypem sponsora opon będzie więc relacja z testowania produktu, a zamiast recenzji obiektu hotelowego wprost niestandardowy konkurs dla czytelników, gdzie marka z pozoru odgrywa drugorzędną rolę.
Na topie nadal pozostanie promowanie podróży na własną rękę. Przybywa internetowych narzędzi i aplikacji, które nie dość, że wyręczają w wielu związanych z tym obowiązkach, to jeszcze znajdują faktyczne okazje cenowe. Turystyka jak gąbka chłonąć też będzie nowe modele biznesowe. Niech świadczy o tym sukces m.in. SeatGuru (pomaga znaleźć najlepsze miejsce w konkretnym samolocie), Hotel Tonight (hotelowe okazje, pokoje po najniższych, wyprzedażowych stawkach), Tingo (zmniejszy cenę zarezerwowanego już noclegu, jeśli hotel w międzyczasie obniży stawki), BackBid (aukcje hotelowych noclegów). Niestandardowe rozwiązania będą miały swoje pięć minut tak długo, jak długo będą rosły wymagania turystów. Na razie nic nie wskazuje na to, by miało być odwrotnie.
Do biura nie po wycieczkę, ale po okazję
Ze względu na powyższe, nastały mniej sprzyjające czasy dla biur podróży. Kilka spektakularnych i głośno dyskutowanych w mediach upadłości (m.in. Orbis Travel i Triada) wystarczyło, by finalnie obarczyć je wyższymi kosztami prowadzenia biznesu (podwyżka gwarancji ubezpieczeniowych), co w prosty sposób przełożyło się na wzrost cen wycieczek. Kreta czy Egipt za niewiele ponad 1000 zł, jak to było jeszcze kilka lat temu, na dobre odeszły do przeszłości, a na prawdziwe okazje już dziś trzeba polować. Najlepiej wyjdą na tym turyści z elastycznym podejściem do terminu, a nawet kierunku podróży. Odwraca to trochę klasyczny sposób korzystania z usług touroperatorów, dokąd zwykło się przychodzić po najlepszą ofertę dla wskazanego kierunku. Warto jednak poddać się tym zmianom. Przesunięcie wylotu o kilka dni pozwoli zostawić w kieszeni kilkaset złotych.
Cieszy, że w imię tej elastyczności za przyzwoite ceny można dziś zobaczyć więcej niż Egipt, Tunezja i Turcja, Wyspy Kanaryjskie czy basen Morza Śródziemnego. W przybliżonych, ale nadal okazyjnych cenach, coraz częściej do wzięcia są Kenia, Wyspy Zielonego Przylądka, Tajlandia czy Chiny. Hotelarzom, ale i przewoźnikom, coraz dokładniej będzie się patrzeć na ręce. Wraz ze wzrostem rynku rośnie przecież świadomość turystów. Jak jednogłośnie potwierdzano na tegorocznych targach turystyki biznesowej w Bangkoku, rosną też oczekiwania turystów.
Pracowniczy wyjazd 2.0
"Wymarzona, niezapomniana i motywująca" - taka powinna być idealna wycieczka zorganizowana przez pracodawcę w ramach programu incentive. Podróż życia to element systemu motywacyjnego stosowany przez coraz więcej korporacji, bo jak mówią specjaliści - The best deserve the best. Obserwując pomysły branży incentive, należy się spodziewać, że do swojej filozofii nagradzania najlepszych pracowników wyjątkowymi wrażeniami, cennymi (jak twierdzą) bardziej niż gotówka, zaczną przekonywać coraz więcej przedsiębiorstw.
Mówi się jednak o tym, że doświadczonych pracowników motywować coraz trudniej. Żeby chciało się pracować ponad normę, na horyzoncie potrzebna jest podróż w czasie do świata "ojca chrzestnego" na Sycylię, kilkudniowe rejsy luksusowymi statkami po morzach, poszukiwanie zorzy polarnej na Islandii, tzw. detox travel, czyli wakacje z dala od nowych technologii czy wolontariat w krajach Trzeciego Świata. Najchętniej z uczestnictwem rodziny i dużą ilością wolnego czasu do wykorzystania. Coraz więcej dziś procent turysty w turyście.
Malwina Wrotniak-Chałada, Bankier.pl





























































