Oszczędności Polaków należą do najniższych w Europie, łącznie z OFE sięgają ledwie 3,7% PKB, a średnia w UE wynosi ok. 7%. Bez oszczędności nie da się budować trwałego i zrównoważonego rozwoju. Czeka nas również kryzys systemu emerytalnego. Jak oszczędzać i jak zachęcić Polaków do oszczędzania?



Na tegorocznym Europejskim Kongresie Finansowym w Sopocie rozmawiano m.in. o oszczędnościach. Niedostateczne długoterminowe oszczędności krajowe stanowią zagrożenie dla stabilności makroekonomicznej kraju. Bez oszczędności sektor bankowy nie będzie w przyszłości prowadzić skutecznej akcji kredytowej do finansowania inwestycji stymulujących rozwój gospodarczy kraju.
Dlaczego nie oszczędzamy?
Polacy nie oszczędzają z kilku powodów. Instytucjonaliści mówią o kryzysie zaufania obywateli do sektora bankowego. Klienci nie są skłonni oszczędzać długoterminowo w bankach i innych instytucjach finansowych, bo niektóre z nich w bardzo nieuczciwy sposób obchodziły się z nimi.
Przykładów nie trzeba daleko szukać – wystarczy wspomnieć o polisolokatach, czyli produkcie łączącym ubezpieczenie na życie z lokatą, który ostatecznie nie był ani jednym ani drugim, a w istocie zamiast doprowadzić do pomnożenia zainwestowanych pieniędzy, doprowadził do ich zablokowania i utraty. Obywatele nie ufają nie tylko bankom, ale też państwu, które prawie 20 lat temu obiecywało złote góry z OFE a dzisiaj mówi się o emeryturach na poziomie płacy minimalnej.
Zaufanie można odbudować – wystarczy dotrzymywać umów, mieć bardziej prokonsumenckie nastawienie i akceptować straty po swojej stronie, a nie zawsze przerzucać je na portfele klientów. Z kolei państwo powinno zaangażować się w akcję edukacyjną już na poziomie podstawowym.
Polacy nic nie wiedzą
Diagnoza nie jest trudna do postawienia – poziom wiedzy Polaków o finansach jest minimalny. W szkołach więcej czasu poświęca się na liczenie wielomianów i rozwikłania zagadki kim jest bohater kryjący się pod pseudonimem „Czterdzieści i Cztery” niż na nauczenie młodych ludzi podstawowych informacji z życia gospodarczego. Młodzi nie wiedzą jak się liczy wynagrodzenie o pracę, nie potrafią wypełnić PIT, nie odróżniają kart do konta od kart kredytowych, banków od parabanków, itp. Skoro większość Polaków nie potrafi planować wydatków na dłużej niż kilka tygodni do przodu, to jak można oczekiwać od nich, że będą samodzielnie i świadomie odkładać pieniądze na starość przez 40 lat?
Środowisko finansistów bardzo dużo mówiło o edukacji finansowej Polaków i próbach odbudowania zaufania, ale można było odnieść wrażenie, że jest to pustosłowie. Edukacja jest tematem modnym - zawsze lepiej jest uczyć, niż nie uczyć - ale brak pomysłów, skutecznych programów czy inicjatyw prawnych ze strony rządu, które faktycznie zmieniłyby program nauczania potwierdza tezę, że dobre rady nie materializują się. Skoro Polacy nie chcą dobrowolnie oszczędzać, to może należy ich do tego zmusić?
Szykuje się OFE 2.0?
Przedstawiciele sektora bankowego woleliby, żeby obywatele samodzielnie kupowali ich produkty oszczędnościowe, ale widząc zagrożenie makroekonomiczne związane z niskim zasobem oszczędności, w większości przedstawiają pogląd, że państwo powinno wprowadzić mechanizmy, które nałożyłyby na nas obowiązek oszczędzania. OFE 2.0 to bardzo realny scenariusz – na razie tylko się o nim szepcze.
Teraz banki mówią o państwowych inicjatywach, preferencjach podatkowych, które rzeczywiście zachęciłyby do np. kupowania papierów wartościowych, odkładania na mieszkanie, itd. Pojawia się zarzut, że idealnym rozwiązaniem jest ustanowienie regulacji, które umożliwiłyby bankom wprowadzenie na koszt państwa bardzo zyskownych dla nich produktów. Adam Jasser, prezes UOKiK, podsumowując panel poświęcony oszczędnościom stwierdził, że „przedstawiciele wolnego rynku opowiedzieli się za przymusem oszczędzania”.
Zbyt duży by upaść, zbyt biedny by oszczędzać
Kryzys zaufania i brak elementarnej edukacji finansowej to ważne powody niskich oszczędności Polaków. Jednak główna przyczyna jest inna – wielu Polaków nie ma z czego oszczędzać. Eksperci powiedzą, że odkładać powinno się nawet małe kwoty i to na początku miesiąca. Duńczycy tak robią, Szwajcarzy tak robią, Niemcy też. Czemu Polacy tak nie robią? Niski poziom wynagrodzeń w relacji do PKB w Polsce wręcz kole w oczy, bo stanowi tylko 37%. Średnia UE to 60%. EY pokusił się o korektę danych o samozatrudnionych, która poprawiła nasz wynik do 48% przeciętnej UE. Korekty dla pozostałych państw UE, gdzie również jest sporo samozatrudnionych nie zrobiono, ale prawdopodobnie proporcje byłyby zachowane.
Jeżeli do katastrofy finansowej blisko 7 mln polskich rodzin doprowadziłby niespodziewany wydatek rzędu 1 tys. zł to tak naprawdę oznacza to, że nie mają one z czego zaoszczędzić nawet 50 zł miesięcznie. Nie posądzałbym Polaków aż o tak wielki brak wyobraźni, że cały dochód przeznaczają na niemiarkowaną konsumpcję całkowicie zapominając o poduszce finansowej na wypadek chociażby utraty pracy. W końcu polscy emigranci w Anglii czy w Niemczech nie wydają wszystkiego co zarobią - systematycznie wysyłają pieniądze do kraju.
Czym się różnimy od Szwajcarów?
Tradycyjnie eksperci używają argumentu, że Szwajcar zaczyna myśleć o swoim planie emerytalnym w dniu pierwszej wypłaty, a my w ostatniej. Warto równać do najlepszych – jestem pewny, że Polacy zaczęliby zachowywać się podobnie do Szwajcarów, gdyby przeciętne zarobki u nas stanowiły chociaż połowę tego co u nich – mediana netto u Helwetów wynosi ponad 3,7 tys. euro (15 tys. zł), absolwent uniwersytetu może liczyć na 5,2 tys. euro miesięcznie (21 tys. zł) a tylko 10% pracujących zarabia mniej niż 2,4 tys. euro (10 tys. zł).
Dla porównania, u nas blisko milion ludzi pracuje za 1285 zł miesięcznie netto (313 euro). Procent składany silnie działa na wyobraźnię – Szwajcar po 20 latach odkładania 10% wynagrodzenia (oczywiście inwestując za granicą) będzie miał blisko 200 tys. euro oszczędności, za co kupi dom i samochód na Karaibach. Polak – w najlepszym wypadku ok. 20 tys. euro, czyli akurat na dwuletniego Volkswagena Passata. Innymi słowy, jeśli chcemy zachęcić Polaków do oszczędzania, to prócz edukowania i budowania zaufania – warto im też zapłacić.


























































