|
Wynajmują, bo lubią
Dzisiejsi 30-latkowie zmieniają miasta w poszukiwaniu pracy, często podróżują, unikają zbędnych zobowiązań – żeby nie powiedzieć, że boją się przywiązania (ang. commitment phobia). – To, co kiedyś powszechnie uważało się za stabilną inwestycję – dom, samochód – dziś traktują jak kulę u nogi albo ryzykowne zobowiązanie – mówi Cliff Zukin, amerykański profesor badający losy absolwentów szkół wyższych. Jego głos jest jednym z wielu podkreślających nowe przyzwyczajenia młodego pokolenia, coraz częściej stroniącego od podejmowania kolejnych zobowiązań. Ma się to wyrażać m.in. w coraz częstszym wynajmowaniu nieruchomości zamiast kupowania jej. – Dla tego pokolenia własność nie oznacza już posiadania czegoś na zawsze, ale możliwość posiadania czegoś dokładnie wtedy, gdy tego potrzebuje – twierdzi Paco Underhill z ośrodka badawczego Envirosell.
Wyznawców takiego stylu życia nie trzeba szukać daleko. – Wynajmuję i nie mam absolutnie żadnego problemu z tym, że zamiast bankowi, płacę pieniądze prywatnej osobie. Mieszkam w drugiej lokalizacji w ciągu 5 lat (migruję za pracą). Jeśli się uda, w przyszłym roku znowu zmieniam miejsce zamieszkania – nie trzyma mnie żaden kredyt. Może osiądę gdzieś na starość, jeśli znajdę swoje miejsce (…). Unikam mieszkań w blokach, wynajmuję mieszkania w domach jednorodzinnych, nie płacę czynszu, a jedynie tzw. odstępne właścicielowi. Dodatkową zaletą takiego rozwiązania jest niewielki ogródek do dyspozycji, grill nie stanowi problemu – pisał kilka miesięcy temu na forum Bankier.pl użytkownik Taki jeden.

Źródło: Thinkstock
Komentarze na temat wynajmu towarzyszą prawie każdej dyskusji o kosztach kredytu hipotecznego. Tak samo często, jak poczucie niezależności wobec miejsca czy banku, bije z nich jednak frustracja ze względu na finansową niezdolność do zastąpienia wynajmu kupnem. – Wielu młodych ludzi w początkowym okresie pracy ma zwykle niskie pensje (choć wystarczające, by płacić czynsz i ratę kredytu), dlatego nie są dla banków wiarygodnymi klientami. Nie stać ich na kupno mieszkania od dewelopera, gdyż w rozumieniu banków nie mają zdolności kredytowej – pisze forumowicz www.my-awa.pl. – To, że chcę mieć ferrari, wcale nie oznacza, że będę je miał – bo mnie nie stać. Podobnie jest z mieszkaniami, Polaków nie stać na takie ceny – dodaje Rysiuzbik.
To nie moda, to konieczność
Trudno nie odnieść wrażenia, że szumne hasło Generacja R, które z pozoru tchnie nowym stylem życia, w rzeczywistości wiąże się głównie ze smutną koniecznością. Kryzys, zaostrzona polityka kredytowa banków i wysokie ceny nieruchomości przy niewygórowanych zarobkach składają się na rzeczywistość, w której wynajmowanie nieruchomości jest scenariuszem nie najwygodniejszym, ale jedynym dostępnym.
|
Pomijając względy światopoglądowe („Wynajmuję, bo lubię”) czy świadome wyczekiwanie na obniżki cen nieruchomości, dla dużej rzeszy dziś wynajmujących ta forma pomieszkiwania jest konsekwencją zbyt wysokich obciążeń kredytowych w relacji do otrzymywanych dochodów. Jeśli dodać do tego brak oszczędności odpowiadających choćby wymaganemu wkładowi własnemu i niestabilne warunki zatrudnienia (np. umowa-zlecenie), okazuje się, że zarobki na poziomie 2000 zł netto na osobę w wielu przypadkach nie wystarczą, żeby „zasłużyć” na kredyt.
![]() | »Dlaczego nie warto jeszcze kupować mieszkania? |
Dopiero co zamknęliśmy program rządowych dopłat o kredytów mieszkaniowych, a już trwa wyczekiwanie na następcę „Rodziny na swoim”. Mimo że na wsparcie dla kupujących pierwsze mieszkanie wydano z budżetu państwa kilka miliardów, nikt nawet nie myśli o odcinaniu kredytobiorców od publicznego wsparcia. Nie w kraju, gdzie mieszkaniowe zakupy były i są tak samo oczywiste, jak kupowanie mleka.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl




























































