Jarosław Ryba: Giełdy spadają, na rynkach walutowych zaniepokojenie, kredytobiorcy spłacający kredyty we franku szwajcarskim płacą coraz większe raty. Wszystko to za sprawą Włoch. Moim gościem jest Krzysztof Kolany, Główny Analityk serwisu Bankier.pl.
Krzysztof Kolany: Dzień dobry Państwu.
J.R: Krzysztofie, uwaga od Grecji została odwrócona, w tej chwili wszyscy patrzą na Włochy. Co się tam dzieje…?
K.K: Dzieje się generalnie to, co w pozostałych krajach na południu kontynentu, czyli bankrutuje socjalizm.
J.R: Bankrutuje socjalizm. To za sprawą polityki, która polegała na rozdawnictwie publicznym i niskim wzroście gospodarczym…?
K.K: Dokładnie. Włochy od 20 lat znajdują się albo w stagnacji albo w recesji. Tam nie ma wzrostu gospodarczego i jeśli tak dalej pójdzie w ciągu najbliższych kilku lat w ogóle go nie będzie. Problemem Włoch oprócz tego, że gospodarka jest niekonkurencyjna, są za wysokie koszty pracy, za wysokie wydatki socjalne oraz nadmierne zadłużenie. To jest najbardziej zadłużony kraj w europie pod względem nominalnym, wartościowym. Dług PKB to jest sto dwadzieścia procent.
J.R: Jakbyśmy chcieli zobaczyć skalę problemu, do czego włoskie zadłużenie można by porównać?
K.K: Dług publiczny Włoch to pięciokrotna wartość Polskiego PKB. Tak, więc jest to ogromna skala. Gospodarka Włoch jest siedem razy większa od gospodarki Grecji. Tutaj trzeba rozróżnić muchy od kotletów, Włochy to jest zupełnie inny kaliber. Zawodnik wagi superciężkiej. Problemy tego kraju mogą wykończyć strefę euro. To jest kraj, który jest za duży żeby upaść, ale też za duży, żeby go uratować.
J.R: Jednym słowem, gdyby Włochy ogłosiły teraz bankructwo, nie ma szans, żeby „zrzutka” pozostałych krajów uratowała sytuację?
K.K: Nie ma żadnych szans. Cały europejski mechanizm stabilności finansowej, który został na początku tygodnia uchwalony, czyli taka linia kredytowa dla eurobankrutów to siedemset pięćdziesiąt miliardów euro, z czego efektywnie działa powiedzmy pół biliona.
J.R: O problemach Włoch mówiło się już od dawna. Dlaczego dopiero teraz Włochy znalazły się w centrum uwagi?
K.K: Moim zdaniem pojawiła się pewna masa krytyczna złych wiadomości, co do Grecji, Portugali i do tego zła sytuacja polityczna we Włoszech. Chodzi głównie o problemy na linii minister finansów i premier Berlusconi. Giulio Tremonti jest tak właściwie jedyną przyczyną zachowania wiarygodności Włoch na rynkach finansowych. Jeśli zostanie zdymisjonowany a jego program oszczędnościowy polegnie, to Włochy po prostu stracą zaufanie zagranicznych inwestorów.
J.R: Co się wtedy stanie? Czy istnieje ryzyko, że Włochy będą musiały opuścić strefę euro?
K.K: Wydaje się to jedyną dostępną opcją. Bo jeżeli Europa nie jest w stanie, już nie o to chodzi, że nie chce, tylko po prostu nie jest w stanie uratować Włoch, no to Włochy będą musiały radzić sobie same. A radzić będą mogły tylko poprzez rozmycie długu, poprzez inflacje, poprzez dodruk pieniądza, – co będą mogły zrobić tylko poza strefą euro.
J.R: Sytuacje we Włoszech bardzo mocno przekłada się na to, co dzieje się na rynkach finansowych. Spadają giełdy, zdestabilizowane są notowania walutowe, frank szwajcarski drożeje i jest na rekordowych poziomach względem złotego. Co dalej?
K.K: W Polsce największym zmartwieniem jest frank kosztujący we wtorek nawet trzy złote i pięćdziesiąt groszy. W tej chwili, na rynkach pachnie wręcz paniką. Nastroje są bardzo nerwowe, inwestorzy uciekają do drzwi, chcą jak najszybciej sprzedać włoskie i hiszpańskie obligacje nim będzie za późno. To samo dzieje się z włoskimi akcjami. W piątek na giełdzie w Mediolanie – to nie jest mała giełda, to jest naprawdę poważny rynek kapitałowy - główny indeks spadł o dwa i pół procent. W poniedziałek było to cztery procent, we wtorek rano o kolejne cztery procent.
J.R: Jak twoim zdaniem wygląda sytuacja strefy euro i całej Unii Europejskiej w dłuższej perspektywie. Przecież mamy Grecję, Włochy, Hiszpanię i Portugalię, która od niedawna ma rating śmieciowy. Czy twoim zdaniem ten kryzys jest w ogóle do opanowania…?
K.K: Strefa euro trzeszczy w szwach. Ten polityczny projekt pokazał, że się tak naprawdę nie sprawdza w realiach gospodarczych.
| Inne odcinki z serii? |
|
J.R: Czarno na białym wychodzą problemy państw południa i oddziaływają na całą strefę euro. Można powiedzieć, że pozostali uczestnicy płacą za kłopoty Włoch i problemy Grecji?
K.K: Płacą też za problemy własnych banków. Przecież ktoś te pieniądze Grekom i Włochom pożyczał. Robiły to właśnie banki z Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii.
J.R: Co z europejskim sektorem bankowym? Czy fala bankructwo może powrócić?
K.K: Osobiście nie wierzę żeby tak duży kraj jak Włochy z dnia na dzień zbankrutował, czyli formalnie odmówił wypłaty. Oczywiście długi Włoch są niespłacalne, żeby było jasne. Nie da się ich spłacić przy obecnej wartości pieniądza. Natomiast nagłe, natychmiastowe bankructwo Włoch oznacza koniec europejskiego sytemu bankowego. Wszystkie, albo prawie wszystkie, banki po prostu plajtują.






















































