Stąd też gra na zwłokę w realizacji embarga. Jeśli taką sankcję względem Iranu chce zastosować cała Unia Europejska, muszą to zatwierdzić wszystkie kraje członkowskie. Zachód Europy dość wyraźnie podkreślał swoje stanowisko wobec Teheranu i groził zastosowaniem dotkliwych sankcji gospodarczych.

Pojawiły się jednak pogłoski, których źródłem jest jeden z oficjeli Unii Europejskiej posiadający wiedzę o zaawansowaniu rozmów, że wprowadzenie embarga może zostać opóźnione o 6 miesięcy. Okazuje się, że kraje takie jak Włochy, Grecja i Hiszpania muszą najpierw znaleźć alternatywne źródła surowca. Wymieniona trójka w 2010 roku odpowiadała za 68,5 proc. unijnego importu irańskiej ropy.
Zachód chce, ale czy jest w stanie?
W interesie Greków leży, by wprowadzenie embarga opóźnić nawet o 12 miesiecy (a najlepiej nie wprowadzać). Wszystko zależy od tego, co Unia Europejska jest w stanie dać Grekom w zamian. Tym bardziej, że w huraganie greckiego kryzysu, Ateńczycy kupują irańską ropę na kredyt. W poniedziałkowe popołudnie cena za baryłkę ropy marki Brent na londyńskiej giełdzie wynosiła 111$.Teheran utrzymuje, że jego program nuklearny służy badaniom wykorzystywanym w sektorze energetyki cywilnej i branży medycznej. Zachód przeciwstawia się jednak takim argumentom, stwierdzając, że Iran może wykorzystywać swój program do budowania broni nuklearnej. Prezydent Stanów Zjednoczonych ustanowił 31 grudnia 2011 roku prawo, na mocy którego w jednej chwili może "obciąć" zagraniczne finansowanie instytucji obsługujących znaczną część transakcji Centralnego Banku Iranu.
Winni: amerykańskie CIA i izraelski Mossad?
Irański rząd zwrócił się do Sekretarza Generalnego ONZ Ban Ki-Moona z zastrzeżeniem, że irański naukowiec Mostafa Ahamdi Roshan, który zginął ostatnio w zamachu bombowym jest już czwartą ofiarą kampanii zachodniego terroru. Według Teheranu Roshan zajmował się cywilnym wykorzystaniem programu nuklearnego, a za morderstwa odpowiadają USA i Izrael.Według szacunków Societe Generale, zakaz importu irańskiej ropy wywindowałby cenę londyńskiej ropy Brent do poziomu 125$ za baryłkę. Obecne geopolityczne zawirowania na tle ropy doprowadziłyby nieuchronnie do silnego wzrostu cen paliw na stacjach także w Polsce. Wniosek jest prosty: polityka polityką, ale po kieszeniach dostaną głównie kierowcy. Abstrahując już nawet od wzrostu cen każdego innego produktu, który przecież musi zostać przetransportowany.
Pomiędzy politycznymi zapowiedziami, a realizacją sankcji istnieje bardzo długa droga. Brytyjczycy, Francuzi i Niemcy są gotowi wprowadzić embargo choćby i zaraz. Wiele wskazuje jednak na to, że wobec Włochów czy Greków stosowaliby wówczas zasadę: "nasz problem, wasza głowa".
Krzysztof Gołdy
Bankier.pl
k.goldy@bankier.pl


























































