Zbiór bezrobotnych nie składa się z tych samych osób – niektórzy pracę tracą, inni znajdują – cały czas następuje wymiana. Problem rosnącego bezrobocia pojawia się, gdy liczba tracących zatrudnienie jest większa niż liczba osób, które pracę znajdują.
Bezrobocie frykcyjne związane jest z przerwami w zatrudnieniu i do pewnego momentu uznawane jest za naturalne – w zależności od źródła powinno wahać się w granicach od 3 do 5%. Niebezpieczeństwo polega na wydłużeniu okresu skutecznego poszukiwania zatrudnienia, które w przypadku części bezrobotnych może przekroczyć rok czasu.
Z danych portalu rynekpracy.pl wynika, że w trzecim kwartale 2011 roku średni czas poszukiwania pracy przez bezrobotnego w Polsce wynosił 10 miesięcy i 21 dni. Osoby w wieku 24-29 lat przeciętnie poszukują pracy przez 9 miesięcy. Im człowiek starszy, tym okres ten się wydłuża – bezrobotni w wieku powyżej 55 lat średnio poszukują zatrudnienia przez ponad 3 lata.
Niepokojące sygnały
Wg Pracodawców RP szczególnie niepokojące jest to, że państwo zwiększa nakłady na zasiłki i programy dla bezrobotnych, ale nadal nie funkcjonują mechanizmy, które łagodziłyby zjawisko długotrwałego bezrobocia. Na aktywne formy walki z bezrobociem w 2012 roku zarezerwowano 3,4 mld zł – jest to o 200 mln zł więcej niż rok wcześniej. Z kolei na zasiłki dla bezrobotnych przewidziano 2,5 mld zł, przy czym przyjęto, że średniorocznie zostanie wypłaconych 320 tys. zasiłków, a jego przeciętna wysokość wyniesie 668 zł.
Innymi słowy wydajemy dużo pieniędzy, a efekt jest mizerny. Winne w dużym stopniu są urzędy pracy, które często zamiast aktywnie poszukiwać zatrudnienia zajmują się głównie czynnościami administracyjnymi. Warto do tego dodać, że część długotrwale bezrobotnych w rzeczywistości pracuje na czarno, ale mimo to często są oni beneficjentami pomocy społecznej. Problemów jest mnóstwo, ale brakuje skutecznych rozwiązań.
Prywatne agencje lepsze niż urzędy pracy
Stąd zalecenie Pracodawców RP, aby korzystać z instrumentów przewidzianych w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, które m.in. polegałyby na zlecaniu prywatnym agencjom zatrudnienia aktywizacji osób długotrwale bezrobotnych. Trudno powiedzieć, w jakim stopniu byłyby one lepsze niż urzędy pracy.
Z drugiej strony część analityków od dawna twierdzi, że prywatne agencje są o wiele skuteczniejsze niż urzędy pracy – te bowiem zawsze kierują się kryterium ekonomicznym. Zależy im na tym, aby znaleźć pracownikowi pracę, która nie tylko zadowoli poszukującego zatrudnienia, ale przede wszystkim pracodawcę, który szuka kogoś na dłużej niż trwa okres stażu.
Perspektywy z UE?
Niestety problem rosnącego bezrobocia, zwłaszcza wśród młodych ludzi, staje się coraz bardziej poważny. Szacuje się, że obecnie w UE bez pracy pozostaje 27 mln ludzi. Na poniedziałkowym szczycie UE oprócz paktu fiskalnego, przedstawiciele państw poruszali także temat bezrobocia – postulują, by każdy młody w kilka miesięcy po zakończeniu nauki znalazł pracę.
Jose Barroso poinformował, że Komisja Europejska jest gotowa do przekierowania niewykorzystanych funduszy unijnych, by skoncentrować je na celach wzrostu zatrudnienia. Mowa tu o niewykorzystanych 82 mld euro z budżetu UE na lata 2007-13, w tym 22 mld w ramach Funduszu Społecznego. Jednak pieniądze z UE nie stworzą trwałych i realnych miejsc pracy, a sztuczne niestety mają to do siebie, że kosztują więcej niż w rzeczywistości dają zarobić.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
l.piechowiak@bankier.pl
























































