W Wielki Czwartek na Wall Street rozpocznie się kolejna rozgrywka z cyklu „sezon raportów kwartalnych”. Rynek jest nastawiony na najlepsze od ponad trzech lat wyniki amerykańskich spółek.


Stara giełdowa „gra w wyniki” dzieli się na kilka etapów. Najpierw analitycy obiecują inwestorom, że za rok lub dwa zyski spółek mocno wzrosną. Ale na kilka miesięcy przed rozpoczęciem sezonu publikacji raportów zaczynają być stopniowo obniżane. Im bliżej jest odkrycia kart, tym mocniej analitycy obniżają swoje prognozy. Rzecz jasna po to, aby spółki mogły pokazać „wyniki lepsze od oczekiwań”. Czytaj: od systematycznie obniżanych rynkowych szacunków.
Wszystko po to, aby przekonać inwestorów do kupowania akcji. Bo przecież wyniki są „lepsze od oczekiwań”, a za rok lub dwa zyski spółek mocno wzrosną. I gra zaczyna się na nowo. Co roku i co kwartał dokładnie tak samo. I wszyscy dobrze się bawią, mimo że doskonale znają reguły.
Bankowy czwartek
Wiosenny sezon raportowania wyników za pierwszy kwartał w czwartek rozpoczną trzy z czterech największych banków w USA: Citigroup, JP Morgan Chase oraz Wells Fargo. Analitycy przygotowują nas na dobre wiadomości. Po trzech latach posuchy zyski spółek tworzących S&P 500 powinny mocno wzrosnąć. Według prognoz zebranych przez FactSet (stan na 7 kwietnia) zysk przypadający (EPS) na indeks S&P 500 miał być o 8,9% wyższy niż rok wcześniej. Jeśli te prognozy się zmaterializują, będziemy mieli za sobą najlepszy kwartał od lata 2013 roku.


Od połowy 2015 roku do połowy 2016 r. roczna dynamika EPS dla indeksu S&P 500 była ujemna, do czego przyczynił się przede wszystkim krach w sektorze paliwowym. Trzeci i czwarty kwartał przyniosły niewielki wzrost zysków największych amerykańskich spółek: odpowiednio o 2,8% rdr i 5,0% rdr. Ale to dopiero rok 2017 ma szansę zakończyć wynikową recesję na Wall Street, do czego przyczynić ma się przede wszystkim powrót rentowności w branży naftowej oraz mocne wyniki spółek technologicznych.
Jest super, tylko nie patrz na liczby
Tyle że ta optymistyczna narracja ma dwie zasadnicze rysy. Po pierwsze jeszcze na początku roku konsensus analityków zakładał wzrost zysków przypadających na S&P 500 aż o 12,5% rdr. Rzecz jasna prognozy zostały obniżone po to, aby jak zwykle ok. 70% spółek mogło pokazać „zyski wyższe od oczekiwań”.


Po drugie przez ostatnie trzy lata akcje tworzące S&P 500 drożały, podczas gdy zyski spółek zasadniczo stały w miejscu. W efekcie relacja C/Z dla całego indeksu stała się ekstremalnie wysoka. Bazując na (zwykle przeszacowanych) prognozach analityków, S&P 500 jest obecnie wyceniany na 17,5-krotność oczekiwanych zysków wobec 10-letniej średniej rzędu 14,0. To bardzo wysoko, nawet przyjmując dość optymistyczny scenariuszu poprawy wyników spółek.