W sądzie pojawił się wniosek zarządcy Almy o umorzenie postępowania sanacyjnego. Dla przyszłości Almy może to być wbrew pozorom dobra wiadomość. Akcjonariusze szampany powinni jednak schować. I to nie tyle do lodówki, co raczej do głębokiej szafy.


Interpretacja ostatnich wydarzeń w Almie nie jest prosta. Sprawa jest delikatna, dotyczy bowiem przyszłości spółki, jej pracowników, pieniędzy inwestorów oraz wierzycieli. Wniosek o umorzenie postępowania sanacyjnego (czyli restrukturyzacyjnego) wywołał na giełdzie skrajne emocje – kurs najpierw mocno spadał, by później mocno rosnąć i następnie znów znaleźć pod kreską. Zamieszanie nie dziwi, ewentualna akceptacja wniosku otwiera bowiem w obecnej sytuacji w zasadzie tylko dwie drogi.
Pierwsza to koniec Almy. - Fakt, że zarządca wystąpił o umorzenie postępowania może świadczyć o tym, że nie ma środków na koszty postępowania i regulowanie zobowiązań powstałych po otwarciu postępowania sanacyjnego. Co rzeczywiście oznaczałoby klęskę i prostą drogę do upadłości - tłumaczy w rozmowie z Bankier.pl Andrzej Głowacki, doradca restrukturyzacyjny i prezes spółki DGA SA. W tym scenariuszu, to co zostało z Almy, zostanie rozdzielone pomiędzy wierzycieli, a sama spółka przestanie istnieć.
"Zdrowa" część Almy może zostać wykupiona
Jest jednak także druga droga, która niesie nadzieję, że Alma przetrwa. - Może się bowiem okazać, że w tle jest inwestor, który chciałby kupić przedsiębiorstwo całkowicie bez zobowiązań i być może, po umorzeniu postępowania sanacyjnego zostanie złożony wniosek o ogłoszenie upadłości w formule tzw. „pre packa”, czyli przygotowanej likwidacji - zaznacza Głowacki. - To szybki sposób przejęcia całkowicie oddłużonego przedsiębiorstwa - dodaje.
W scenariuszu tym inwestor składa ofertę, którą musi zaakceptować sędzia bazujący na wiedzy biegłego. Gdy transakcja dojdzie do skutku, "zdrowa", oddłużona część przedsiębiorstwa trafia do nowej spółki i kontynuuje działalność. Pieniądze uzyskane dzięki transakcji syndyk dzieli między wierzycieli „starej” Almy.
- Rozwiązanie to umożliwia także uzyskanie w pewnym sensie wyższej wyceny przedsiębiorstwa, ponieważ przedsiębiorstwo jest sprzedawane jakby „w ruchu”. Dla kupującego jest to wartość, nie musi bowiem od nowa zatrudniać osób, wznawiać działalności, tylko kupuje przedsiębiorstwo w trakcie działalności z pracownikami i całym wyposażeniem – zauważa Głowacki.
Alternatywa dla dzierżawy
Prawdopodobieństwo tego scenariusza jest całkiem spore. Od początku stycznia mówi się bowiem, że Almą zainteresowany jest Tomasz Żarnecki, biznesmen z Nowego Targu. To do niego miała być kierowana wielka emisja przegłosowana 4 stycznia, w połowie miesiąca pojawiła się zaś informacja, że chce on wydzierżawić zorganizowaną część Almy. Przygotowana likwidacja może być alternatywą dla dzierżawy.
- Być może wyliczono, że przychody z tytułu dzierżawy nie pokryją kosztów postępowania sanacyjnego z jednej strony i nie są satysfakcjonujące dla wierzycieli z drugiej. Czekanie i „kapanie” określonych kwot co miesiąc wydaje się mało interesujące. Myślę więc, że z punktu widzenia wierzycieli bardziej interesująca jest jednorazowa transakcja. Może summa summarum dostaną mniej, ale szybciej i pewniej – twierdzi Głowacki.
Pracownicy z nadzieją, wierzyciele także
To, ile wierzyciele dostaną w przypadku przygotowanej likwidacji wierzyciele, zależy jednak od kwoty, którą do kasy Almy wpłaci inwestor wykupujący zdrową część spółki. Może się bowiem okazać, że pieniędzy nie starczy na pokrycie wszystkich zobowiązań.
Nieco inaczej wygląda sprawa pracowników, wobec których Alma ma zaległości. Dla nich droga do uzyskania pieniędzy może prowadzić także przez Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Ci, którzy nadal pracują w Almie, dzięki ewentualnej przygotowanej likwidacji mogą liczyć na utrzymanie stanowiska. Rozwiązanie to daje więc im pewną nadzieję. Bieżące pensje będzie im wówczas wypłacała nowa, pozbawiona długów spółka. Zaległości nadal będą jednak kwestią „starej” i FGŚP.
Akcjonariusze na końcu kolejki
Wydaje się, że w najgorszym położeniu znajdują się akcjonariusze Almy. W przypadku upadłości znajdują się oni na końcu kolejki i pieniądze są im wypłacane tylko wówczas, gdy zostanie jeszcze coś po spłaceniu wierzycieli. A to zdarza się bardzo rzadko. Tymczasem oba scenariusze nakreślone przez Andrzeja Głowackiego zakładają – koniec końców – upadłość „starej” Almy. Inwestorom na niewiele zda się więc nawet pozytywny scenariusz, a więc ten, w którym dzięki ewentualnej przygotowanej likwidacji Alma kontynuuje działalność. W ich rękach pozostaną bowiem akcje "starej" (likwidowanej), a nie "nowej" (przejmującej działalność) Almy.
Warto wspomnieć, że na WZA 4 stycznia przegłosowano wielką ratunkową emisję akcji, która miała trafić do Żarneckiego. Póki co nie doszła ona jednak do skutku, choć chwilowo pozwoliła podbić cenę Almy. W międzyczasie akcje na potęgę zaczęli wyprzedawać dwaj najwięksi akcjonariusze spółki – Jerzy Mazgaj oraz Ipopema TFI.






















































