Owszem - jestem jak najbardziej za minimalizowaniem kosztów, ale z głową a nie na zasadzie - mamy krysys wiec pracowniku pracuj uprawiając wolontariat, natomiast ty kliencie płac jak nawięcej i jak najczęściej za produkt niskiej jakości. Uważam, że nie tędy droga. Jak sam napisałeś mamy kryzys (choc tak naprawde Mzyki kryzysu jeszcze nie widzieli na oczy), więc należy minimalizowac koszty - pytanie tylko jak? np. kupując gorszej jakości surowce do produkcji, obcinając wypłaty pracowników, podcierając szkłem tyłek? Od dawien dawna taką politykę stosują małorozgarnięci pseudo fachowcy typu Pani Wiceprezes, która w najprostszy sposób czyli wogóle nie wysilając swojej mózgownicy zarabiała dla siebie i Mzyka zyski takie że on wogóle się nie interesował Yawalem. Do dziś ta zasada obowiązuje - pracownikom placic grosze, materiał kupowac u najtanszych i najgorszych dostawców, obowiazki dla czterech przekazac jednemu pracownikowi w zamian dac mu 100 zł dodatku, tych którzy się zwolnią traktowac jakby ich nie było tzn. ich miejsc nie obsadzac tylko obowiazki przekazac osobie obok itd. itd.
O wiele mądrzejsze wydaje się minimalizowanie kosztów w sposób taki: zwolnienie ludzi niekompetentnych, którzy znaleźli sie na swoich stanowiskach przez przypadek i powiązania, nie wspomne już że mają stare przyzwyczajenia, z czasów PRLu (mam na mysli osoby na najwyższych stanowiskach kierowniczych). Osoby te generują ogromne koszty nie robiąc kompletnie nic. Do tego jeśli już muszą to podejmują złe decyzje które kosztują firmę bardzo dużo. Ponadto zakończył bym współpracę z firmami zewnętrznymi typu Doradca (do dzis nie wiem co ta firma doradza) czy biuro rachunkowe M, które doi kase nieprzeciętną a wykonuje pracę jednej księgowej i ewentualnie 1 asystentki. Podniósłbym płace pracownicze i zarzadał wyników i lepszej jakości pracy co przełożyłoby się na jakośc rozwiazan oraz produktów a tym samym na konkurujencyjnosc z czołowymi firmami tej branzy. Przestałbym sie otaczac imbecylami przysyłanymi przez synusia, którzy nie raz już doprowadzili Yawal do zapaści.
Reasumując - cały czas uważam że bolączkom Yawalu było jest i bedzie oszczedzanie na tym na czym sie nie oszczedza. Tylko kretyn może uważac że pozyska fachowca za dziadowskie pieniądze. Mzyk powinien wiedziec ze nie da sie zrobic reformy wewnątrz zakladowej majac kadre inzynierska zarabiajaca w tych czasach 2000 zł na reke i wymgac od tej kadry pracy którą np. w Ponzio inzynier np konstruktor wykonuje za 5000 zł. Ponadto wokół Mzyka i Yawalu od zawsze za dużo kreciło sie nierobów i pociotków którzy nic nie umieją zrobic, nie maja wiedzy, szkoły itp.. Z taka kadra daleko matematyk Mzyk daleko nie zajedzie w konkurowaniu z innymi. Jednym słowem Pan Mzyk jak zwykle przespał sprawę i na własne zyczenie doprowadzil YAWAL do powolnej agonii. A wszystko rozpoczęło się kilka ładnych lat temu od zatrudnienia specjalistki od powolnego usmiercania.