Nie wiadomo, kiedy uda się oczyścić ziemię z zakola Łyny na wysokości ul. Knosały. Odnajdywanych jest bowiem coraz więcej zanieczyszczeń pogazowych i miasto musi złożyć wniosek o dodatkowe pieniądze.
Do tej pory wywieziono do utylizacji ok. 80 procent ziemi (skażonej trującymi substancjami) z planowanych 2000 ton. To pozostałości po znajdującej się tam przez dziesiątki lat gazowni, która działała przy ul. Knosały do lat 70.
Jeszcze niedawno wydawało się, że uda się uniknąć większych problemów i prace skończą się w terminie, czyli do końca listopada. Teraz okazało się, że sytuacja się komplikuje. - Natrafiamy na kolejne tunele i resztki zbiorników, o których wcześniej nie wiedzieliśmy. - mówi Zdzisław Zdanowski, dyrektor wydziału ochrony środowiska w ratuszu. - Pół biedy jeśli byłyby to tylko stare fundamenty. Najgorsze są wolne przestrzenie wypełnione brudną wodą i smołą. Szczególnie obawiamy się, że natrafimy na skażenia metalami ciężkimi. Liczyliśmy się niestety z tym, bo nie było precyzyjnego opisu tego, co znajduje się pod ziemią.
Prace utrudnia fakt, że na terenie objętym rekultywacją stoi zabytkowa willa z przełomu XIX i XX wieku. Nie ma bowiem pewności, czy pod jej fundamentami nie znajdują się kolejne skażone przestrzenie. - Wykonamy pod budynkiem otwory penetracyjne, by sprawdzić czy nie ma tam zanieczyszczeń - dodaje Zdzisław Zdanowski. - Według wcześniejszych opracowań budynek stoi na glinie, więc mamy nadzieję, że zanieczyszczenia tam nie nagromadziły się.
Gdyby jednak okazało się, że i pod zabytkiem ziemia wymaga oczyszczania, wówczas koszt prac znacząco wzrośnie.
Teren cały czas jest badany i inwentaryzowany. - Dysponujemy planami gazowni z 1953 i 1913 roku. Okazuje się, że obiekty widniejące na planach częściowo się zachowały w ziemi - mowi Agata Saska-Klag, archeolog. - Nasza praca jest specyficzna, bo budynki były zburzone, więc teren jest mocno zagruzowany i nie wszystko potrafimy dokładnie zlokalizować. Do tego dochodzi wiele instalacji kanalizacyjnych i wodociągowych, które nie są umieszczone na planach, a w których gromadziły się smoły.
Po zakończeniu robót, inwentaryzacja archeologiczna zostanie przekazana do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Miasto przewidziało, że na rekultywację zostanie wydanych 5 mln zł, w większości pochodzących z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Jednak te pieniądze prawdopodobnie nie wystarczą na doprowadzenie do porządku zakola rzeki.
- Niepokojące jest to, że substancje wypływają w okolicach stojącego tam zabytkowego budynku. - podsumowuje prezydent Piotr Grzymowicz. - Chcemy więc przygotować dodatkowy wniosek do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska na finansowanie oczyszczania terenu. Może to być 6-7 mln zł.
Większe skażenie oznacza także przedłużenie czasu robót. Jeśli okaże się, że trzeba będzie przygotować kolejny projekt i rozpisać następny przetarg, to o wiele miesięcy opóźni się także zagospodarowanie dzielnicy nad Łyną. Przypomnijmy, że magistrat chce tu stworzyć tzw. drugą starówkę, która będzie przedłużeniem atrakcji w najstarszej części Olsztyna. Uruchomienie sprzedaży działek przy ul. Knosały uzależnione jest jednak od zakończenia prac w zakolu Łyny.
Więcej... http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,10499192,W_zakolu_Lyny_jest_wiecej_trucizn_niz_sie_wydawalo.html#ixzz1bEmYv45l
powyższą informację przesłałem na adres mailowy Atona
pozdrawiam Akcjonariuszy
apple1