Miroslav Kozlovski był pierwszym prezesem, który miał konkretne pomysły na to, jak przeprowadzić ciekawe akwizycje, jak poszerzać rynki zbytu. Był też pierwszym prezesem Polnej, który zaczął komunikować się z pozostałymi, drobnymi akcjonariuszami, a nie tylko z głównym. Jego błędem (dla mnie chlubą) w oczach Jakubasa było właśnie to, że za bardzo chciał konsultować, komunikować pewne rzeczy z pozostałymi akcjonariuszami, z którymi próbował się liczyć tak, jak na prezesa publicznej, giełdowej spółki przystało.
W pewnym momencie ucichł mocno, widać było, jak Jakubas przykrył go czapą. Facet z jajami, który zorientował się, że nie będzie mógł realizować swojej przemyślanej strategii rozwoju spółki poprzez mądre akwizycje, stwierdził, że nie będzie marionetką i podał się wczoraj do dymisji.
Po prostu okazało się już na 100%, że Polna, choć ma samodzielny, zgodnie z prawem wybierany Zarząd, nie może realizować własnych zadań, tylko wszystko pod dyktando Jakubasa. Który nie ma pomysłu, jak rozwijać spółkę, chce tyko i wyłącznie ją wydoić, albo utrzymywać jak najdłużej się da na tych śmiesznych poziomach, żeby słupy mogły skupować akcje, aż zbiorą praktycznie cały free float. Jak już nie będzie tu w zasadzie nikogo, poza zainteresowanymi, wówczas zrobią pompowanie.